GKS Katowice. Podobać to się może żona…

365 minut bez straconej bramki to najlepsza seria drużyny z Bukowej, odkąd 2,5 roku temu wrócił do niej trener Rafał Górak. Przewaga nad strefą spadkową jest już taka, jak strata do barażowej szóstki.


Był taki moment, że gdy liczyliśmy stracone bramki, to wszystko napieprzało i czas się nie zatrzymywał. Wydawało mi się, że tracimy gola co sekundę. Skoro teraz mamy serię tylu minut, to dobrze, ale nie zapeszajmy – mówi Rafał Górak, trener GieKSy, która zachowała czyste konto w czterech ostatnich meczach.

W pierwszych 10 kolejkach katowiczanie zostali zaskoczeni przez rywali aż 23-krotnie, ale po zmianie ustawienia na trzech środkowych obrońców w sześciu następnych występach piłka wpadała do ich siatki raptem 4-krotnie. Ani razu w ostatnich 365 minutach.

Mocni w tyłach

Sposobu na beniaminka z Bukowej nie znalazła też niepokonana dotąd w roli gościa Korona, która poległa w Katowicach 0:1, mimo że jej trener Dominik Nowak utrzymywał, iż dominowała. W obozie GieKSy widziano to inaczej. – W piłce trzeba mieć ogromną pokorę do tego, czym dysponuje przeciwnik i w jaki sposób działa. Nasza ofensywa w pierwszej połowie była tak mocna, że mogliśmy prowadzić bardzo wysoko i Korona już by się nie podniosła. Było jednak tylko 1:0, wobec tego rywale mocno napierali. To był najlepszy zespół, jaki w tym sezonie był na Bukowej, jednak zasłużenie przegrał – przekonuje Górak.

Mimo wszystko, całkiem zasadne wydaje się spostrzeżenie, że w taki sposób – momentami dość rozpaczliwą defensywą – GieKSie docelowo grać w pierwszej lidze nie przystoi i obrany w drugiej połowie tej rundy styl ma być tylko środkiem do celu, a nie wartością samą w sobie. Dlatego pytamy szkoleniowca beniaminka, czy sobotni mecz mu się podobał.

– Podoba mi się moja żona – odpowiada w swoim stylu. – W pracy muszę być skuteczny, mocni w tyłach i doprowadzać do tego, by bramki dla przeciwnika nie padały. W przodzie mamy na tyle dużo wartości, że jesteśmy w stanie strzelić gola. A jak docelowo powinna grać GieKSa? O tym nie ma co mówić. Nie uczestniczymy dziś w takich rozgrywkach jak druga liga, kiedy graliśmy o to, by zwyciężać, strzelać dużo. Gdy nawet przeciwnik trafiał nas dwa razy, my byliśmy w stanie to odrobić.

W pierwszej lidze poprzeczka jest zawieszona zbyt wysoko. To poważna sprawa. Przypomnę, że GKS w poprzednim sezonie pierwszoligowym po prostu spadł i to było straszne. Musimy zrobić wszystko, by godnie reprezentować klub i być przy tym skutecznym punktowo.

Lista nieobecnych

W październiku, zmieniając ustawienie i wychodząc z dołka, GKS grał głównie przy Bukowej z rywalami z dołu tabeli. Ostatnia prosta tej jesieni miała być kolejnym egzaminem dla zespołu, bo też w terminarzu czekają w komplecie przeciwnicy sklasyfikowani wyżej. Spotkanie z Koroną udowodniło, że katowiczanie są w stanie ogrywać kandydatów do awansu – nawet mierząc się nie tylko z rywalem, ale też przeciwnościami losu. W sobotę zagrać nie mogli Dawid Kudła, Adrian Błąd czy Oskar Repka.
– Uraz Repki to trochę dyskopatia, trochę przepuklina, trochę kręgosłup – wylicza Górak.



– To poważna sprawa. Wydawałoby się, że Oskar to silny, wysportowany, mocny człowiek, a przytrafiła mu się taka przypadłość. Musimy to zdiagnozować do końca. Na razie jest wyłączony, ale mam nadzieję, że pracą z fizjoterapeutami po prostu zregeneruje się i za jakiś czas, np. 10 dni, będzie w stanie do nas wrócić. Dawida Kudłę zabrakło z powodu choroby, grypy jelitowej. Adrian Błąd natomiast był mocno przeciążony po meczu w Jastrzębiu.

Nie udało nam się doprowadzić do tego, by było OK. Jeszcze w środę poczuł w nodze duży dyskomfort. Oczywiście, dokonaliśmy pełnej kontroli mięśnia, było USG, badania. On sporo już grał w tym sezonie. Teraz musimy spokojnie go wprowadzić i liczę, że może będziemy go mieli na najbliższy mecz z ŁKS-em.



Na zdjęciu: W końcówce I-ligowej jesieni GieKSa może udowodnić, że jest w stanie górować nie tylko nad rywalami w walce o utrzymanie, ale też kandydatami do awansu.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus