GKS Katowice. Spokój to podstawa!

Mecze kontrolne stwarzają okazję do eksperymentów personalnych – tak też jest w zespole GKS-u Katowice.


Jedno zwycięstwo oraz cztery porażki – to dotychczasowy bilans meczów kontrolnych siatkarzy GKS-u Katowice, a do ligowych zmagań pozostały już tylko trzy tygodnie.

– Pewnie, że chciałoby się wygrywać wszystko, ale trzeba wziąć pod uwagę okoliczności, jakie nam towarzyszyły podczas sparingów. Swego czasu pracowałem w I-ligowym zespole w Tychach i wówczas wygrywaliśmy wszystkie sparingi, a w lidze szło nam jak po grudzie. Wolę odwrotną sytuację… – uśmiecha się trener GKS-u, Grzegorz Słaby, który zachowuje spokój i realnie ocenia to, co do tej pory się wydarzyło.

Kontuzje nie wybierają

Gdy ciężko pracuje się na treningach, o kontuzje nie jest trudno. Dopadły one kilku katowiczan. Jakub Jarosz miał już w przeszłości kłopoty z plecami; uraz ten ciągle powraca. W meczu z Cuprum Lubin (3:2) pojawił się na boisku i wyraźnie wzmocnił siłę uderzeniową zespołu. Niemniej trzeba dmuchać i chuchać, by ten czy inne urazy omijały go w sezonie ligowym.

W kilku sparingach GKS-owi przyszło grać bez niego, więc Wiktor Musiał, drugi atakujący, nie miał zmiennika. Adrian Buchowski narzeka z kolei na staw skokowy, bo po wyskoku ląduje na jednej nodze, co sprawia, że jest ona mocno obciążona. Jutro staw zostanie poddany zabiegowi obstrzykiwania, dyskomfort zatem powinien ustąpić.

To nie koniec – Dustin Watten, dobry duch zespołu, podczas zajęć w siłowni w ubiegły czwartek, nagle poczuł ból w plecach, w związku z czym o grze w piątkowo-sobotnich meczach z Asseco Resovią (0:3) oraz Lubinem nie mogło być mowy. Amerykanin wprawdzie powinien dość szybko powrócić do zespołu, ale kontuzje te siłą rzeczy wymusiły zmiany w ustawieniu.

Silni rywale

Koronawirus dla odmiany pokrzyżował GKS-owi plany gier kontrolnych. Inauguracja miała nastąpić w Nysie przeciwko Stali, ale rywale znaleźli się w przymusowej kwarantannie, bo wcześniej grali na piasku z zespołem z Zawiercia. A w nim u jednego z zawodników wykryto zakażenie. W tej sytuacji katowiczanie zagrali dwa razy z ZAKSĄ, potem również dwa razy z Aluronem CMC Wartą oraz Asseco Resovią.


Czytaj jeszcze: W poszukiwaniu pozytywów

– Mieliśmy wymagających rywali, choć oczywiście nie chciałbym się tym tłumaczyć – dodaje katowicki szkoleniowiec. – Trzeba jednak podkreślić, że byliśmy w ciężkim treningu; zajęcia odbywały się dwa razy dziennie. Dopiero ten tydzień przyniesie zmniejszenie obciążeń. Podczas dotychczasowych meczów sprawdzałem różne ustawienia, stąd też takie, a nie inne, wyniki. Ale wolę grać z ZAKSĄ niż z nieco słabszym rywalem, bo ona pokazywała nasze słabości. Z kolei siatkarze z Zawiercia wrócili z kwarantanny, zaliczyli kilka treningów i tryskali energią. Co nie zmienia faktu, że otrzymałem ciekawy materiał do analizy.

Pokazać charakter

Mecze we własnej hali chyba nie do końca były wykładnikiem umiejętności oraz aktualnych możliwości siatkarzy GKS-u. W meczu z Asseco Resovią wyjściowy skład nie był (zapewne) taki, jaki będziemy oglądać w lidze. Trenerzy chcą, by wszyscy zawodnicy grali w mniej więcej w takim samym wymiarze czasowym. Stąd też odpowiedzialnym za rozegranie był Jakub Nowosielski, a w roli w przyjmującego wystąpił Sławomir Stolc, któremu towarzyszył Kamil Kwasowski.

– Zespół z Rzeszowa w pierwszych dwóch setach „rozbił” nas zagrywką (do 17 i 14 – przyp. red.) – dodaje trener Słaby. – Dopiero w trzeciej odsłonie dokonałem zmian. Jako rozgrywający pojawił się Janek Firlej, a w roli atakującego Kuba Jarosz, i prowadziliśmy. Gdy było po 23 Kuba Szymański nie poradził sobie z dwoma serwisami rywali. Zresztą zagrywka była papierkiem lakmusowym tego, jak się czują zawodnicy; w tym elemencie rywale górowali nad nami.

Spotkanie z Lubinem miało już inny przebieg, bo i skład wyjściowy był inny. Pierwszego seta wygraliśmy wyraźnie, bo lepiej czuliśmy się w polu serwisowym. Właśnie zagrywka w końcowych fragmentach była kluczowa. W kolejnych dwóch rywale byli skuteczniejsi, przegrywaliśmy 1:2, ale chłopaki pokazali charakter, przełamali opór rywali i doprowadzili do remisu.

Tie-break był już pod naszą kontrolą. Ucieszyło mnie nie tylko zwycięstwo, ale również zaangażowanie oraz zadziorność, jaką pokazali zawodnicy. Tu uwaga ogólniejsza: obserwując poczynania poszczególnych drużyn, zbliżający sezon zapowiada się interesująco, a przyłożyć się trzeba będzie od początku.

Czy 3:2 z Lubinem to znak, że w PlusLidze z tym zespołem można będzie wygrać? Pytanie zasadne, bowiem dotychczasowy bilans jest dla katowiczan bardzo niekorzystny 0-8. – To nic nie znaczy, bo przed poprzednim sezonem też wygraliśmy w sparingu, a potem nas ograli – dodaje na zakończenie trener.

Rozpoczęty właśnie tydzień pod względem obciążeń treningowych zapowiada na luźniejszy, urozmaicony wypadem do Nysy na spotkanie z beniaminkiem – Stalą. Weekend siatkarze będą mieli wolny, a potem czeka ich turniej w Częstochowie.


Na zdjęciu: Oby tylko kłopoty zdrowotne omijały Jakuba Jarosza, który jest strzelbą nr 1 w GKS-ie Katowice.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus