Punkt to maksimum. GieKSa bezbramkowo remisuje ze Stalą

Najlepsza defensywa rozgrywek postawiła się najlepszemu atakowi i w meczu w Katowicach zamykającym 15. kolejkę Fortuna 1. Ligi mimo sporej inicjatywy rzeszowian nie doczekaliśmy się goli.


W 2020 roku GKS przegrał na Bukowej ze Stalą 0:2 w półfinale baraży o awans do pierwszej ligi, w 2021 roku zwycięstwem z tym rywalem 4:1 przypieczętował promocję na zaplecze ekstraklasy, a tym razem spotkanie z tym zespołem zostało wciśnięte przez piłkarski los między dwa prestiżowe derbowe mecze z 14-krotnymi mistrzami Polski – Górnikiem Zabrze (1:2 w czwartek w Pucharze Polski) i Ruchem Chorzów (w najbliższą sobotę w lidze).

Starcie zamykające 15. kolejkę Fortuna 1. Ligi, którego stawką było 5. miejsce w tabeli, było zderzeniem najlepszej defensywy rozgrywek (12 goli straconych przez GieKSę) z najlepszą ofensywą (27 bramek zdobytych przez Stal). Katowiczanie nie mieli wiele czasu, by się do niego przygotować. Trener Rafał Górak w podstawowej jedenastce wystawił siedmiu zawodników, którzy w czwartek zaczynali też spotkanie z zabrzanami, a w ofensywnym tercecie obok Adriana Błąda – dopiero drugi raz w tym sezonie – grali razem Marko Roginić i Jakub Arak, wypoczęty, bo w PP pauzował za czerwoną kartkę otrzymaną jeszcze w barwach Rakowa Częstochowa. Mimo bardzo ciepłego jak na październik wieczoru, Bukowa z racji bojkotu kibiców protestujących przeciw rządom prezesa Marka Szczerbowskiego znów świeciła pustkami, a że nie było też fanów Stali, mecz miał atmosferę sparingu, z drobnym przerywnikiem w postaci kilku okrzyków zgromadzonych za ogrodzeniem fanatyków GieKSy.

Początek należał do Stali, która mogła wyjść na prowadzenie już w pierwszym kwadransie, ale po strzale Dawida Olejarki i próbie bloku Arkadiusza Jędrycha piłka odbiła się od słupka, zaś Dawid Kudła wygrał pojedynek z Damianem Michalikiem, czyli jednym z zawodników rzeszowian mającym za sobą katowicką przeszłość (podobnie jak Andreja Prokić). Rzeszowianie w swoim stylu grali pressingiem, podchodzili wysoko, nawet w 7-8 gościli na połowie GieKSy, gdy ta usiłowała rozgrywać piłkę.

Potem postraszył GKS. Marcin Wasielewski spudłował nożycami po dośrodkowaniu Rafała Figla z rzutu rożnego, po kolejnym kornerze sporo miejsca miał Jakub Arak, ale uderzył głową w środek bramki i Przemysław Pęksa spokojnie interweniował, a w 37. minucie nie musiał tego robić, gdy Arak tym razem przestrzelił, „zabierając” piłkę lepiej ustawionemu Danielowi Dudzińskiemu.

W przerwie nad Bukową rozpadało się, a drugą połowę – jak pierwszą – znów lepiej zaczęli goście. W 48. minucie Prokić zagrał świetnie z lewej flanki do Michalika, ten z bliska obił słupek i padł na murawę, naciskany przez Michała Kołodziejskiego. Sędzia Mateusz Złotnicki wskazał na 11. metr, uznając winę stopera GieKSy, ale po 5 minutach i obejrzeniu tej sytuacji na VAR-ze anulował swoją decyzję i graliśmy dalej, a Michalik miał czego żałować, bo w obu połowach miał okazje, które powinien zamienić na bramkię.

W 59. minucie Patryk Małecki, oczekujący wciąż na swe pierwsze trafienie w sezonie, przymierzył zza „szesnastki”, zmuszając Kudłę do sporego wysiłku i przerzucenia futbolówki ponad poprzeczkę. Były momenty, w których Stal podobała się, były też takie, w których widowisko przybierało oblicze GieKSy, bardzo tej jesieni pragmatycznej, nieraz „zabijającej” mecze, raczej ciułającej punkty niż sięgającej po nie w spektakularny i porywający publiczność sposób. A wśród tej publiczności byli dziś m.in. Łukasz Piszczek czy sztab GKS-u Tychy na czele z trenerem Dominikiem Nowakiem, a więc najbliżsi rywale Stali, która dopiero drugi raz w tym sezonie skończyła mecz bez strzelonego gola (wcześniej 2 września w Sosnowcu).

Tak jak z Górnikiem Zabrze, tak i tego wieczoru w drugiej połowie katowiczanie nie mieli w ofensywie zbyt wiele do powiedzenia – choć przecież rywalem był już nie ekstraklasowicz, a (fakt faktem, że chyba tylko z nazwy) beniaminek jej zaplecza. Stal była znacznie lepsza w ofensywie, wykreowała lepsze okazje, GKS praktycznie nie miał „setki”, dlatego musiał docenić ten remis; tym bardziej, że od 87. minuty grał w dziesiątkę, bo za faul w środku pola na Kacprze Sadłosze drugą żółtą kartkę zasłużenie obejrzał Kołodziejski. Katowiczanie musieli bronić punktu przeciwko najlepszej ofensywie ligi całkiem długi okres, bo doliczonych zostało aż 7 minut. Można było odnieść wrażenie, że punkt to było w poniedziałek dla gospodarzy maksimum.

Dla zespołu z Bukowej był to siódmy z rzędu ligowy mecz bez porażki i to ona – mając 2 „oczka” więcej od plasującej się tuż za czołową szóstką Stali – wskoczyła na 5. miejsce. A teraz to, co tygryski lubią najbardziej: w sobotę o 17.30 przy Cichej pierwsze od 4,5 roku derby z Ruchem!

GKS Katowice – Stal Rzeszów 0:0

GKS: Kudła – Jaroszek, Jędrych, Kołodziejski – Wasielewski, Figiel, Dudziński (63. Bród), Rogala – Błąd (81. Kościelniak), Arak (81. Szwedzik) – Roginić (63. Repka). Trener Rafał GÓRAK.

STAL: Pęksa – Polowiec (90+3. Marczuk), Oleksy, Góra, Głowacki – Wolski, Danielewicz – Michalik (82. Kłos)s, Olejarka (82. Sadłocha), Prokić – Małecki (65. Mustafajew). Trener Daniel MYŚLIWIEC.

Sędziował Mateusz Złotnicki (Lublin). Widzów 447.
Żółte kartki: Kołodziejski, Dudziński – Danielewicz, Głowacki, Góra, czerwona: Kołodziejski (88, druga żółta).


Na zdjęciu: Najlepsza defensywa I ligi zatrzymała najlepszy atak tej rozgrywek, dlatego przy Bukowej skończyło się 0:0.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus