GKS Katowice. Trzeci, czyli kluczowy

Poziom naszej gry nie jest taki, jakiego bym sobie życzył – nie kryje Rafał Górak, trener GKS-u Katowice, który dzięki środowej wygranej (1:0) z Olimpią Elbląg wrócił na pozycję wicelidera II ligi, a teraz przed nim dwa wyjazdy.


Po zasłużonych porażkach z Garbarnią Kraków (0:2) i rezerwami Śląska Wrocław (1:3), „przyprawionymi” w dodatku wieściami z ZUS-u, który postanowił upomnieć się przy Bukowej o należne mu 4 miliony, co znajdzie swój finał w sądzie, katowiczanie wreszcie mieli trochę powodów do radości. W środę pokonali w zaległym meczu Olimpię Elbląg 1:0 i choć sposób, w jaki zgarnęli pełną pulę, mając naprzeciw przedostatni zespół II-ligowej tabeli, niezmiennie musi niepokoić, to 3 punkty dają pewien oddech.

– Jak znam siebie i całą przygodę z dorosłą piłką – a pierwszy kontrakt podpisywałem przecież jako 18-latek i trochę w szatniach zawodowych siedzę – to po dwóch przegranych meczach ten trzeci jest kluczowy. Jeśli się go przegra, to rzeczywiście jest kaplica. Niekiedy nie chodzi o styl, a o to, by wygrać – mówi trener Rafał Górak.

Trochę paniki

Trzeba pamiętać o specyfice II-ligowych rozgrywek, który kolejny rok są wyrównane. To frazes, ale tu naprawdę każdy może wygrać z każdym. Nie jest tak, jak szczebel niżej, gdzie możesz wpaść w dołek, ale potem – nikomu nie umniejszając – przyjedzie do ciebie KS Wasilków, Mieszko Gniezno, Jutrzenka Giebułtów czy Polonia-Stal Świdnica i masz typowy mecz „na przełamanie”. Na szczeblu centralnym tego już nie ma i tu cieszy każda zdobycz, zwłaszcza gdy na twojej postawie odbija się dwutygodniowy okres covidowych kwarantann i izolacji.


Czytaj jeszcze: O wynik drżeli do końca

– Po dwóch porażkach najważniejsze są 3 punkty. Reszta to dodatek – przyznaje pomocnik Adrian Błąd, który piłkarsko nie miał ostatnio dobrego okresu. W meczu z Olimpią już w 4 minucie zaliczył asystę, trudną technicznie, bo to nie było łatwe, by po dalekim przerzucie Michała Kołodziejskiego z pierwszej piłki dośrodkować płasko do Dominika Kościelniaka.

– Zagraliśmy dwie różne połowy – analizuje Błąd. – Fajnie weszliśmy w spotkanie; agresywnie, wysokim pressingiem, długo utrzymywaliśmy się przy piłce, kreowaliśmy sytuacje, szybko zdobyliśmy bramkę. Druga połowa była jednak odmienna. W nasze poczynania wdało się trochę paniki. Nie graliśmy już tego, co przed przerwą, ale punkty są najistotniejsze, a za chwilę czeka nas kolejna batalia – dodaje pomocnik GieKSy.

Postęp widoczny

Katowiczanie dzięki zgarniętej w środę pełnej puli wrócili na pozycję wicelidera. Mają mecz więcej i 2 punkty mniej od prowadzącego Górnika Polkowice, a punkt więcej i dwa mecze mniej od trzeciej Chojniczanki. To jest jakiś zapas. Warto zauważyć, że zbliżają się przy tym do osiągnięcia 20 zwycięstw w ligowym sezonie. Mają ich na koncie 19, w 28 występach. To o dwa więcej niż… w całym poprzednim sezonie. Wtedy wygrali 17 z 34 spotkań. A w zasadzie… z 35, bo potem ulegli jeszcze w barażu Stali Rzeszów. Zdobyli 59 punktów.

To dokładnie taki dorobek, jakim legitymują się dziś. Postęp jest widoczny gołym okiem – jak również to, że II liga to już nie wyścig żółwi, a rywalizacja o awans na dużo wyższej intensywności. Patrząc na styl, niepokój pozostaje, ale za chwilę o takim meczu jak z Olimpią szybko się zapomni, bo terminarz jest bardzo napięty. Do końca maja – 24 dni – GKS czeka aż 6 spotkań, z czego 4 wyjazdowe.

W tę sobotę w Kaliszu, w przyszły wtorek w Stargardzie. Dopiero potem powrót na Bukową, już częściowo otwartą dla kibiców, by podjąć suwalskie Wigry, a więc rywala z czołówki.

Dziwne przeczucie

– Jesteśmy przed dwumeczem wyjazdowym. Zdaję sobie doskonale sprawę, że poziom naszej gry nie jest taki, jakiego bym sobie życzył. Wydaje mi się jednak – mam jakieś takie dziwne przeczucie – że na wyjazdach drużyna zagra lepiej niż w środę. Trudne spotkanie za nami. Otworzyło się dla nas szybko zdobytą bramką i wydawało nam się, że może być trochę inaczej. W pierwszej połowie było wiele momentów bardzo dobrych. Gdyby coś więcej nam się udało, prowadzilibyśmy wyżej i może inaczej by się grało. A tak? Rywal zdeterminowany, walczący o utrzymanie, ze śląskim charakterem trenera, okazał się wymagający.

W szatni powiedzieliśmy sobie tylko tyle, że najważniejsze były punkty. Styl chciało by się mieć trochę lepszy, ale liga ma to do siebie, że 30-kilka razy nie zagra się bardzo fajnie – podkreśla trener Górak, czekający pewnie na mecze z głośnym „Blaszokiem”. Tej wiosny takie będą z Wigrami, Bytovią i Stalą Rzeszów. A potem? Potem ma być już I liga, bo przecież nie baraż.



Maj GieKSy

1.05. – Śląsk II Wrocław 1:3 (dom)
5.05. – Olimpia Elbląg 1:0 (d)
8.05. – KKS 1925 Kalisz (wyjazd)
11.05. – Błękitni Stargard (w)
15.05. – Wigry Suwałki (d)
19.05. – Motor Lublin (w)
23.05. – Bytovia (d)
28.05. – Chojniczanka (w)


Na zdjęciu: Po środowym meczu katowiczanie mają powody do radości ze zwycięstwa, ale też… niepokoju, patrząc na to, jak prezentują się po „covidowej” pauzie.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus