GKS Katowice. W poszukiwaniu błysku

Katowiczanie przeciwko Jastrzębskiemu Węglu i Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle nie zdołali ugrać nawet seta. A przed nimi kolejne mecze z krajową czołówką.


Katowiczanie do starcia w Kędzierzynie-Koźlu podchodzili w minorowych nastrojach. Musieli się bowiem mierzyć nie tylko z klasowym zespołem, ale także problemami zdrowotnym. Z tego powodu zabrakło trenera Grzegorza Słabego oraz Jakuba Szymańskiego. Tego pierwszego zastąpił asystent Damian Musiak.

– O tym, że poprowadzę zespół tak naprawdę dowiedziałem się trzy godziny przed meczem. Myślałem, że trener żartuje, gdy mi mówił, że nie przyjedzie na spotkanie do Kędzierzyna-Koźla – zdradził szkoleniowiec.

– Bardzo się zestresowałem. Nie wiedziałem, jak to będzie, ale pomyślałem, że trzeba zachować spokój, bo nie można pokazać zawodnikom, że jest się bardzo zdenerwowanym, żeby się na nich to nie przełożyło. Wraz z trwaniem meczu byłem coraz bardziej spokojny i wiedziałem, co mam robić – dodał.

Brak Szymańskiego był bardzo widoczny. Młody, 23 letni przyjmujący jest bowiem ważną postacią drużyny. Od początku rozgrywek spisuje się bardzo dobrze. Regularnie zdobywa po kilkanaście punktów i w ataku stanowi mocne wsparcie dla Jakuba Jarosza. Łącznie w dotychczasowym meczach punktował już 114 razy. W tym zaliczył osiem asów serwisowych i sześć bloków.

– Jest naprawdę ważnym zawodnikiem w naszej drużynie, w dotychczasowych meczach spoczywał na nim spory ciężar ataku i zdobywał wiele punktów. Próbowaliśmy poradzić sobie bez niego, ale jak widać nie udało się. Nie zagraliśmy źle, chociaż popełniliśmy sporo błędów. Cóż, czekamy na powrót Szymańskiego do gry i życzymy mu dużo zdrowia – przekonywał Musiak.

Katowiczanie w dwóch ostatnich spotkaniach, szczególnie przeciwko Jastrzębskiemu Węglu zagrali bojaźliwie, bez wiary, że mogą wygrać.

– Zabrakło nam błysku i determinacji w graniu do końca. Nie powiem jednak, że graliśmy bez wiary, że można wygrać, każdy z nas wierzył, że da z siebie 100 procent – ocenił niedawne starcie z mistrzem Polski Jakub Jarosz, atakujący GKS-u.

Katowiczanie mieli szansę na urwanie choćby seta faworytom.

– Z taką drużyną każdy wygrany set to już jest sukces. Mieliśmy okazje, ale zbyt często wpadaliśmy w dołki. Pokazaliśmy jednak, że możemy też powalczyć z dobrymi zespołami. Nie możemy mieć jednak takich przestojów. Najbardziej szkoda drugiego seta, w trzecim też walczyliśmy w miarę równo. Jest to dla nas nauczka, a dla mnie szczególnie i spróbujemy to wykorzystać w kolejnych spotkaniach – ocenił mecz z ZAKSĄ Musiak.

Przed zespołem z Katowic teraz kolejne trudne wyzwania, mecze z Projektem Warszawa we własnej hali i PGE Skrą Bełchatów na wyjeździe. – Podchodzimy do nich na chłodno, żeby nie zapętlać się w myślach o kolejnych przegranych z rzędu. Mamy kilka dni wolnego, jest więc czas, żeby się do nich przygotować. Ten czas nam pomoże, szczególnie w przypadku kontuzji, większych lub mniejszych, których mamy sporo. Zawodnicy odpoczną w domu. Nie załamujemy się – zapewnił opiekun GieKSy.


Na zdjęciu: Katowiczanie przeciwko najlepszym drużynom w kraju nie zdołali ugrać nawet seta.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus.pl