GKS Katowice. Wielka radość wychowanka

 

Gdy okazało się, że po powołaniu Bartosza Mrozka do reprezentacji Polski U-20 klub z Katowic nie skorzysta z przysługującego mu prawa do przełożenia meczu z Elaną, serce z pewnością musiało szybciej zabić dwóm pozostałym golkiperom GieKSy. 18-latkowie, Szymon Frankowski i Konrad Piskorz, stanęli przed szansą zadebiutowania w II lidze.

Szalik, czyli talizman

– Andrzej Bledzewski, trener naszych bramkarzy, miał trudny wybór. Ja – łatwy, bo tylko zapytałem, kto broni. Tak jak powiedziałem wcześniej: w GKS-ie nie ma jeszcze nikogo tak dobrego, by z powodu jednego zawodnika przekładać mecz. W grupie nie jesteśmy tacy słabi, by jednostki tak bardzo brakowało – podkreśla trener Rafał Górak.

Wybór padł na Frankowskiego, czyli wychowanka Akademii Młoda GieKSa, a Piskorz, wypożyczony przed sezonem z FASE Szczecin, musiał obejść się smakiem. Życie pokazało, że ta decyzja obroniła się – tak jak „Franek” w meczu z Elaną wybronił wszystkie strzały zmierzające w światło katowickiej bramki, dokładając cegiełkę do wygranej 2:0. – Cieszę się i gratuluję Frankowskiemu występu na zero z tyłu – mówi Górak.

18-latek na murawę wyszedł w sobotę w szaliku. – Od dziecka kibicuję GieKSie, chodziłem na mecze, dlatego chciałem, by towarzyszył mi szalik. Może to będzie jakiś mój mały talizman. Dziękuję Adasiowi, mojemu koledze, wiernemu kibicowi, że mi go kupił. Na trybunach było w sobotę kilku kumpli no i tata – opowiada Frankowski, uczęszczający na co dzień do katowickiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego.

Trzeba być gotowym

Po spadku GKS-u do II ligi wydawało się, że wychowanek ma szansę zostać w bramce numerem 1. Ostatecznie wybór padł na Bartosza Mrozka, katowiczanina, tyle że wypożyczonego z Lecha Poznań. Szymon Frankowski nie daje za wygraną.

– Wiadomo, że przed sezonem były pewne nadzieje, ale trzeba się było nastawić na różne scenariusze. Zasada jest prosta: broni ten bramkarz, który znajduje się w najlepszej dyspozycji. Każdy chce pokazać, że jest lepszy, ale gdy już jeden z nas staje w bramce, to wzajemnie się wspieramy. Relacje mamy bardzo dobre. Trenerzy wiedzą, kogo wybierać, depczemy sobie wzajemnie po piętach. Każdy z nas musi być gotowy, by wskoczyć do bramki. Lepiej zadebiutować ciut później niż za wcześnie i popełnić jakiś błąd. Jestem zupełnie spokojny – podkreśla Frankowski.

To, co lubi

Największe brawa z trybun zebrał w końcówce I połowy meczu z Elaną, gdy efektownie obronił strzał Mariusza Kryszaka z dystansu. Odbił wtedy piłkę zmierzającą pod poprzeczkę.

– Zrobiłem to, co lubię – uśmiecha się. – Trzeba było być cały czas skoncentrowanym, w drugiej połowie przeciwnik napierał, ale dobrze się broniliśmy. Jedynie w pierwszej połowie miałem dwie sytuacje do wykazania się, ale dla bramkarza to przyjemność. W tygodniu rywalizowaliśmy z Konradem Piskorzem na treningach bardzo zacięcie. Ostatecznie trenerzy postawili na mnie, za co jestem bardzo wdzięczny. Czułem nie stres, a przede wszystkim radość. Cieszyłem się, że mogę zadebiutować w takim meczu – wiadomo, jak cennym dla kibiców.

Odtwarzałem sobie w głowie obraz tego, jakie mogę mieć sytuacje, starałem się na maksa przygotować. Cieszę się, że chłopaki w polu tak dobrze zagrali i miałem mało pracy – przyznaje.

Teraz sztab szkoleniowy GieKSy może stanąć przed dylematem. Szymon Frankowski w debiucie spisał się bez zarzutu, a ze zgrupowania kadry U-20 wraca Bartosz Mrozek. – Jasne, że chciałbym też zagrać z Widzewem, ale decyzja należy do trenerów – mówi krótko 18-latek.

Na zdjęciu: Szymon Frankowski cieszy się, że jego debiut w GieKSie przypadł na tak prestiżowy kibicowsko mecz, jak z toruńską Elaną.