GKS Katowice. Żadnych ochów i achów!

Wiemy, w jakim gramy klubie i w jakiej lidze. Musimy wygrywać, nic innego nie wchodzi w rachubę – podkreśla napastnik Filip Kozłowski, mający za sobą udaną pierwszą rundę w barwach GieKSy.

Usłyszawszy pytanie, dlaczego jesień w wykonaniu GieKSy była znacznie lepsza niż wiosna, stojąca pod znakiem przegranej walki o awans do I ligi, znaczącą składową odpowiedzi byłaby z pewnością obsada pozycji napastnika. Zakontraktowany latem Filip Kozłowski z Elany Toruń zrobił w katowickiej ofensywie różnicę.

Co prawda dorobek bramkowy w postaci sześciu trafień na kolana rzucać nie może, ale wkład 25-latka w grę zespołu z Bukowej wykraczał daleko poza listę strzelców goli. Bo taki to typ atakującego, uciekającego często ze światła bramki, szukającego pojedynków, stwarzającego przewagę bliżej bocznej linii boiska.

Na nudę nie narzeka

– Jest pewien niedosyt… Trzeba tak powiedzieć, gdy przypominam sobie te wszystkie niewykorzystane sytuacje, ale do sześciu goli dołożyłem jeszcze kilka asyst. Pięć, może sześć – nie do końca je liczę, ale też zawsze bardzo mnie cieszą, bo to przecież konkretna statystyka.

Liczby mogłem mieć lepsze. Nie będę jednak narzekał, nie jest tragicznie i nie ma powodów do nerwów – mówi Kozłowski, który nie może też narzekać na… nudę. Co sezon wraz z zespołem walczy o konkretny cel.

W Rozwoju najpierw walczył o awans do I ligi, a także utrzymanie w I i II lidze. W Elanie Toruń – o awans do II ligi, I ligi oraz utrzymanie w II lidze. Wychodziło… połowicznie. Teraz z GieKSą mierzy w trzeci w życiu awans.

– Z Rozwojem wywalczyliśmy pierwszą ligę, może teraz dokonam tego w GKS-ie. Czuję się szczęśliwy w Katowicach. Latem mogłem trafić do klubu z wyższej ligi, ale podjąłem inną decyzję. Okazała się dobra, jestem zadowolony, że wróciłem do tego miasta – podkreśla napastnik, który sporą część swojej przygody z piłką spędził w stolicy Górnego Śląska, choć sam pochodzi z odległej Kruszwicy.

Poziom nie do góry

Pierwszy raz z II ligą zetknął się w 2015 roku, gdy trafił na wypożyczenie z Pogoni Szczecin do Rozwoju. Wtedy w rozgrywkach tych brały udział kluby, o których słuch zaginął, jak Nadwiślan Góra, Limanovia, Okocimski Brzesko. Dziś stawka wydaje się mocniejsza.

– Ale mnie jakoś nie wydaje się, by poziom szedł do góry. Mam wrażenie, że w przeszłości zespoły były ciut lepsze. Może to też spowodowane tym, że siłą rzeczy na wyższy poziom wskoczyłem ja… Gdy grałem w Rozwoju, awans robiły trzy zespoły. Teraz – też trzy, przy czym ten ostatni z barażu. Nadal jednak z drugiej ligi wydostać się o wiele łatwiej niż z trzeciej. Przeżyłem to w Toruniu, kiedy awansować mogła tylko jedna drużyna. To wszystko sprawia, że druga liga nie jest taka straszna – przekonuje Kozłowski.

Z tego może żyć

On sam na pewno zrobił przez te wszystkie lata postęp, ale nie ucieka też od pytań o mankamenty, rzeczy do poprawy. – Jest taka jedna, która szczególnie siedzi mi w głowie. To zachowanie w polu karnym. Patrząc na nasze mecze można wywnioskować, że mieliśmy bardzo dużo wrzutek z bocznych sektorów. Mogę z nich żyć, a dotąd nie do końca tak było.

Trener Górak też to zauważył, będziemy nad tym pracować w okresie przygotowawczym, bym był coraz lepszy w polu karnym, poprawił poruszanie się bez piłki. No i muszę też wrócić na odpowiednie tory motoryczne. Wiadomo, że pod koniec mojego pobytu w Elanie było już ciężko, a latem w ogóle nie było w ogóle czasu na przygotowania, od razu zaczynał się sezon, startowaliśmy w Pucharze Polski. Pora wrócić na wysokie obroty, na których już u trenera Góraka byłem, a zima to najlepsza ku temu okazja.

Powiem szczerze, że cieszyłem się z zakończenia rundy. Jechałem już na oparach, cały czas coś mnie bolało. Gdy gra się tyłem do bramki, to zawsze zarobisz siniaka, plecy dokuczają, ale taka moja rola – tłumaczy napastnik GieKSy.

Zobligowani do zwycięstw

Na zimowe urlopy katowiczanie mogli rozjechać się z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku. Mają na koncie 38 punktów, czyli tyle, ile przewodzący tabeli Górnik Polkowice, a wygrywając 7 meczów z rzędu ustanowili rekordową serię GKS-u w historii występów na szczeblu centralnym.

– Gdy drużyny w II lidze miały takie serie, to zwykle odskakiwały reszcie na kilka punktów. Ale… to byłą taka runda serii, bo Polkowice czy Wigry też wygrywały, z tyłu czai się Chojniczanka. Jak widać, potrzeba seryjnych zwycięstw, by w tym sezonie się liczyć. Pewnie jeszcze trzeba będzie zanotować podobną, by wiosnę zakończyć sukcesem.


Czytaj jeszcze: Jest przetarg na stadion GieKSy!

Z pewnością musimy docenić to, czego dokonaliśmy jesienią. Zrobiliśmy swoje, zrealizowaliśmy cel na rundę, czyli miejsce w pierwszej dwójce. Nasze zadanie na cały sezon jest przecież jasne. To GKS Katowice, gdzie wymagania są bardzo duże. Wiemy, w jakim gramy klubie i w jakiej lidze. Musimy wygrywać, nic innego nie wchodzi w rachubę.

Zapewniam, że po kolejnych zwycięstwach w naszej szatni nie było „ochów i achów”. Mamy na tyle silną drużynę, z szeroką i jakościową kadrą, że jesteśmy zobligowani do zwycięstw – mocno akcentuje Filip Kozłowski.

Życie coś oddało

Druga część jesieni była dla GKS-u bardzo dobra, ale wcześniej nerwy kibiców zostały wystawione na próbę. W meczach z Pogonią Siedlce, Zniczem Pruszków czy Skrą Częstochowa drużyna z Bukowej traciła punkty w doliczonym czasie gry. – Choć wiem, jak to brzmi, starałem się wtedy zachowywać spokój, wiedząc, że w futbolu bilans szczęścia zwykle wychodzi na zero.

W tym wypadku znowu się to sprawdziło. Z Motorem strzeliliśmy w ostatniej minucie, z trudnych wyjazdów do Suwałk czy Bytowa wracaliśmy z 3 punktami, odrabialiśmy straty, choć niekoniecznie dominowaliśmy. Co życie zabrało, to potem oddało – twierdzi napastnik GKS-u, który już przed laty znajdował się w kręgu zainteresowań wyżej notowanych drużyn. Ale przyszłość wiąże z Bukową.

– Pytania z innych klubów? Kompletnie żadnych, zresztą nawet się nad tym nie zastanawiam. Mam w Katowicach jeszcze 1,5 roku kontraktu i chcę spożytkować ten czas jak najlepiej – podkreśla snajper z Kruszwicy.


33 GOLE na boiskach II ligi strzelił Filip Kozłowski (5 dla Rozwoju, 22 dla Elany, 6 dla GieKSy).
6 ASYST zanotował Kozłowski w jesiennych meczach GKS-u
1 RAZ nie wybiegł w minionej rundzie 25-latek w wyjściowym składzie. We Wrocławiu (3:0 ze Śląskiem II), gdy zmagał się z drobnym urazem, zastąpił go Piotr Kurbiel


Na zdjęciu: Filip Kozłowski nie zawodzi w Katowicach zaufania trenera Rafała Góraka, z którym znał się z czasów współpracy w toruńskiej Elanie.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus