GKS Katowice. Zbici, ale mocniejsi

To ogromny wstyd – tymi słowami Adrian Błąd, kapitan GKS-u Katowice, podsumował przegrany baraż ze Stalą Rzeszów oznaczający koniec marzeń o awansie do I ligi. Trybuny przy Bukowej przyjęły ten fakt dość spokojnie.


Wystarczyło wygrać jeden z trzech ostatnich meczów, by GieKSa albo przygotowywała się teraz do decydującego meczu o awans, albo na urlopach ładowała już baterie przed I-ligowym sezonem. Zamiast tego, na Bukowej drużyna spotkała się na rozmowach o trudnej przyszłości po przegranym II-ligowym roku, o czym przesądził wtorkowy półfinał barażu ze Stalą Rzeszów (0:2).

Mniejszy procent

Katowiczanom przeszło koło nosa zaplecze ekstraklasy, przeszła premia w postaci wyrównania obciętych w pandemii pensji, niektórym przeszła też przyszłość przy Bukowej. W części kontraktów zawarto klauzulę automatycznej prolongaty w razie awansu. Pojutrze wygasną umowy Kamila Bętkowskiego, Dominika Bronisławskiego, Radka Dejmka, Jakuba Habusty, Dawida Rogalskiego, Marcina Urynowicza, Arkadiusza Woźniaka i Łukasza Wrońskiego, dobiegną też końca wypożyczenia Macieja Dampca (ŁKS), Szymona Kiebzaka (Cracovia), Bartosza Mrozka (Lech Poznań) czy Zbigniewa Wojciechowskiego (LKS Goczałkowice).

– Coś przez ten rok wypracowaliśmy – wydaje mi się, że na tyle, iż będziemy mocniejsi. Na pewno nie czeka nas zmodernizowanie kadry o 90 procent. Ten procent będzie mniejszy. Mam nadzieję, że to będzie ta siła, która już niedługo – za chwilę zaczynamy nowy sezon – da nam możliwość działania w przyszłym sezonie już bardziej świadomie – powiedział trener Rafał Górak, którego kontrakt jest ważny jeszcze przez rok.

Pożegnania będą nieuniknione. Choć w Katowicach nie wiedzieli, w której klasie rozgrywkowej będzie im dane od sierpnia występować, na transferowym rynku nie próżnowali. Słychać o pierwszych konkretnych nazwiskach. Do drużyny mogą dołączyć dwaj wyróżniający się na II-ligowych boiskach zawodnicy, pomocnik Krystian Sanocki (Błękitni Stargard) czy napastnik Filip Kozłowski (Elana Toruń). Miejsce w kadrze mogą im zrobić Wroński czy Rogalski. Ten drugi jest przymierzany do Widzewa. Na konkrety trzeba poczekać, ale wydaje się przesądzone, że w klubie nikt nie będzie zatrzymywał Bętkowskiego, Bronisławskiego i Dampca, znak zapytania należy postawić przy Marcinie Urynowiczu czy zawodnikach niemłodych i nietanich, jak Dejmek, Habusta czy Woźniak. Zapewne widziano by dalej w zespole wypożyczonych Kiebzaka, Wojciechowskiego czy Mrozka, który nie miał złego sezonu, ale wiosną popełnił kilka dużych błędów i we wtorkowy wieczór rozczarowany koił ból w ramiona taty Piotra, znanego na Śląsku trenera.

Presja? Na OIOM-ie

Rok do końca umów został liderom zespołu, Arkadiuszowi Jędrychowi i Adrianowi Błądowi.


Przeczytaj jeszcze: Piorun by to strzelił


– GKS to marka. Ma świetnych kibiców, powinien być wyżej, ale widocznie na razie nie ma drużyny, która by to zapewniła. Zaważyła skuteczność i szczególnie gra w defensywie. Traciliśmy kuriozalne bramki, a jako ofensywni zawodnicy też nie pomagaliśmy chłopakom z tyłu. Nawet w pierwszych 20 minutach barażu ze Stalą mieliśmy 3-4 dogodne okazje, raz można było strzelić do pustej bramki na 1:1. Wiele meczów zawaliliśmy. Z Lechem II Poznań, ze Stalą Stalowa Wola… Dla mnie osobiście to ogromny wstyd. Widziałem, jaka jest nasza szatnia i widziałem, do jakich drużyn jeździliśmy. Najwidoczniej byliśmy za słabi, by awansować, a presją tłumaczyć się nie można. Presję to może czuć na przykład ktoś, kogo córka leży na OIOM-ie – stwierdził Błąd na gorąco przed kamerą TVP Sport, jakby mimowolnie nawiązując do kłopotów osobistych, o jakich w „Sporcie” przed kilkoma dniami już wspominaliśmy. Kapitan w meczach z Resovią i Stalą robił jednak swoje, walczył za dwóch, był najlepszym wiosną zawodnikiem GieKSy i trudno dziś bez niego wyobrazić sobie zespół – niezależnie od przegranego sezonu, co dla wszystkich w Katowicach jest wielkim rozczarowaniem.

Odwrócić to fatum

Po wtorkowym meczu „Blaszok” pożegnał piłkarzy gromkim „wypier..!”. Kilka chwil przy najbardziej zagorzałych kibicach spędził trener Rafał Górak. Tak jak zawodnicy oddali koszulki, tak on oddał swoją czapkę, powiedział parę słów, na sam koniec pożegnano go brawami. Nie sam brak awansu, co frajerski sposób, w jaki się to (nie) dokonało, musiał rozczarować katowickich fanów piłki.

– Mecz barażowy jest tylko jeden, bez rewanżu – przypominał szkoleniowiec GieKSy.

– Chcieliśmy wygrać, zrobić wszystko, co w naszej mocy, ale nie daliśmy rady. Rywal wykorzystał nasze banalne błędy i zwyciężył. Jesteśmy tym faktem wszyscy bardzo zasmuceni, bardzo nam przykro. Przyszły sezon zaczniemy bardziej świadomie. Byliśmy trochę z łapanki, drużyną, której ja praktycznie nie znałem. Wydawało się, że trochę dłużej zajmie nam usadowienie się mocno w tabeli. Chcieliśmy być w barażach. Nie przypuszczałem, że będziemy mieli szansę – i to dużą – wygrać tę ligę. Na przestrzeni całego sezonu nie byliśmy drużyną słabszą niż Łęczna czy Widzew, ale na pewno nie byliśmy też lepsi. Dlatego jesteśmy, gdzie jesteśmy. Przez jakiś czas wszyscy będziemy smutni, ale z perspektywy globalnej oceny wydaje się, że za 10 dni wrócimy dużo mocniejsi, z ogromnym doświadczeniem, choć ogromnie dla GKS-u bolesnym. Ludzie, którzy są dziś w GKS-ie Katowice, chcą to fatum odwrócić. Być może to już najbliższy sezon… Dziś jest ciężko, mnie również i to bardzo, ale dziękuję wszystkim za kilkanaście miesięcy fantastycznej pracy. W pewnym okresie bardzo trudnej, również ze względów pandemicznych. Jesteśmy zbici, ale na pewno mocniejsi niż 14 miesięcy temu – przekonywał Górak.
Nowy sezon katowiczanie zaczną już w weekend 15-16 sierpnia, wyjazdowym meczem z Garbarnią Kraków w ramach I rundy Pucharu Polski.


37 MECZÓW rozegrała w ostatnim kalendarzowym roku GieKSa o stawkę. 17 wygrała, 10 zremisowała, 10 przegrała. Wystarczyło do półfinału barażu i 1/16 finału Pucharu Polski…


Na zdjęciu: Nie tak zakończenie sezonu wyobrażał sobie trener Rafał Górak…
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus