GKS Katowice. Zmiennik doskonały

 

Ci, którzy siatkówką interesują się „od święta” pół roku temu nie mieli pojęcia kim jest, a fani GieKSy zastanawiali się, po co działacze sięgnęli po gracza z I ligi. Musiał szybko udowodnił, że postawienie na niego było strzałem w „10”.

27-latek przygodę z siatkówką rozpoczął dość późno, bowiem dopiero w liceum w rodzinnym Tomaszowie Mazowieckim. Następnie, przez trzy lata, występował w drużynie z Międzyrzeca Podlaskiego, gdzie studiował. Po powrocie do rodzinnego miasta związał się z tamtejszą Lechią.

W sezonie 2016/17 awansował do I ligi, a rok później sięgnął po srebrny medal tych rozgrywek, minimalnie przegrywając finałową rywalizację z AZS-em Częstochowa. Musiał z doskonałej strony pokazał się w sezonie kolejnych rozgrywkach. Został najlepiej punktującym zawodnikiem I ligi.

W sumie zapisał na swoim koncie 661 „oczek” z czego 574 atakiem (najlepszy siatkarz również w tym rankingu), 58 zagrywką i 29 blokiem.

Późny debiut

Nic dziwnego, że szybko stał się łakomym kąskiem dla drużyn PlusLigi. Rywalizację o perspektywicznego, choć wcale nie najmłodszego zawodnika, wygrał GKS Katowice.

– Jestem szczęśliwy, że będę grał w PlusLidze, choć wiem, że to późny debiut (26 lat – przyp. red.). Chcę się pokazać jednak z jak najlepszej strony i nie zamierzam odpuszczać walki o miejsce w składzie, choć doskonale wiem, z kim przyjdzie mi rywalizować – mówił Wiktor Musiał.

Atakujący GieKSy rzeczywiście został postawiony przed nie lada wyzwaniem, bowiem w okienku transferowym do Katowic przybył również Jakub Jarosz. Doświadczony gracz, mistrz Europy z 2009 roku miał być podstawowym atakującym, a Musiał jedynie jego zmiennikiem.

I tak rzeczywiście było. Jarosz zanotował bardzo dobry początek sezonu, jednak im w głąb rozgrywek, tym tracił siły. Z nie najlepszej strony zaprezentował się m.in. podczas meczu w Jastrzębiu, ale wówczas trener Dariusz Daszkiewicz nie odważył się jeszcze postawić na Musiała.

Przełomowy mecz

Do tej zmiany był zmuszony kilkanaście dni później, gdy GKS udał się do Suwałki bez kilku podstawowych zawodników, w tym kontuzjowanego Jarosza. Musiał dostał szansę i w pełni ją wykorzystał. Atakował jak szalony i z 55-procentową skutecznością i 25 punktowymi atakami został wybrany MVP spotkania z MKS Ślepsk Malow.

– Chciałem się wywiązać ze swoich obowiązków jak najlepiej. Miałem w głowie, że w razie mojej słabszej postawy nie mam zmiany na swojej pozycji i nie mogę się poddać, tylko po prostu wziąć się w garść i grać jak najlepiej. Może to zabrzmi nietypowo, ale takie podejście potrafi dobrze zmobilizować w trudniejszej sytuacji – mówił skromnie po meczu siatkarz, dla którego pierwsza statuetka MVP to z pewnością duże wyróżnienie.

– Nagroda to bardzo miłe wyróżnienie i docenienie wysiłku nie tylko mojego, ale i całej drużyny. Czy był to kamień milowy w karierze? Może niekoniecznie, ale na pewno ta nagroda zostanie w pamięci – zapewnił Musiał.

Goni lidera

Po tak dobrym spotkaniu trener Daszkiewicz już nie miał już obaw o dyspozycję Musiała. A ten odwdzięczył mu się doskonałą grą. Oprócz meczu z PGE Skrą Bełchatów, w którym GKS nie miał do powiedzenia dosłownie nic, w kolejnych trzech starciach prezentował się doskonale.

W wygranym 3:2 meczu w Gdańsku zdobył 23 punkty, z Indykpolem AZS – 21, a przeciwko Asseco Resovii, dołożył 25 punktów i zgarnął drugą statuetkę MVP. Jarosz ma trzy takie nagrody w tym sezonie, ale Musiał może go jeszcze prześcignąć, bowiem okazał się zmiennikiem doskonałym.

– W ogóle na to nie patrzę w ten sposób. Tworzymy świetną grupę i każdy chce dać dla niej jak najwięcej. Kuba i ja także. To nie rywalizacja, ale wzajemne wspieranie się. To nasz przepis na dobrą grę – dodał atakujący, którego władze klubu z Katowic z pewnością będą chcieli zatrzymać na kolejny sezon.

Na zdjęciu: Wiktor Musiał w GiekSie miał być tylko rezerwowym, a okazał się odkryciem rozgrywek.