GKS Tychy. 5:0 na chłodno

Zarówno zwycięzcy jak i pokonani rzeczowo podeszli do rekordowo wysokiego wyniku w Niepołomicach.


Skoro już po wygranym 3:1 meczu z Wisłą Kraków na piłkarzy GKS-u Tychy spadło sporo pochwał to po zwycięstwie 5:0 z Sandecją w Niepołomicach nie mogło zabraknąć zachwytów, ale… nie z ust trenera Dominika Nowaka.

– W grze obronnej były momenty, w których mieliśmy troszeczkę problemów po stracie piłki – stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec tyszan. – W pierwszej połowie te fazy przejścia nie funkcjonowały tak jak to sobie zakładaliśmy. Także w ataku graliśmy zbytnio bojaźliwie i niedokładnie przez co zrobił się taki nieładny piłkarski bilard. Nieładny, bo spowodowany błędami, a zakończony naszym trafieniem w ostatnich sekundach przed zejściem do szatni.

To oczywiście w jakimś stopniu ustawiło spotkanie natomiast istotne było to, że po przerwie weszliśmy dobrze w grę. Szybko zdobyliśmy bramkę na 2:0, która jeszcze bardziej uspokoiła nasz zespół. To był efekt tego, że te fazy przejścia w drugiej połowie już dobrze kontrolowaliśmy.

Lekkość oraz swoboda

– Dobrze graliśmy jako zespół w defensywie, ale i w ofensywie było już widać taką lekkość oraz większą swobodę. Dużo odbieraliśmy też piłek w środkowej strefie co też było naszym celem, a trzecia bramka z karnego i po czerwonej kartce dla stopera Sandecji sprawiła, że już praktycznie o meczu nie ma co mówić, bo dopełniliśmy formalności. Gratuluję moim zawodnikom tego zwycięstwa. Tego jak wybiegali ten mecz i po tym ważnym wygranym spotkaniu z Wisłą dołożyli do naszego dorobku kolejne zwycięstwo, które tak naprawdę dopiero sprawia, że te trzy punkty zdobyte z krakowianami nabrały znaczenia, a nie tylko zostały wpisane do archiwum.

Ten mecz z Sandecją pod tym względem miał więc bardzo ważne znaczenie i dużo o tym rozmawialiśmy. Chodziło bowiem o to, żeby nie powtórzyć tego co się stał chociażby w Sosnowcu, a teraz potrzebujemy kolejnego udanego występu i dlatego przygotowujemy się już do niedzielnej domowej potyczki z Resovią – zakończył Dominik Nowak.

Najsłabszy mecz

Rzeczowo ocenił spotkanie także Dariusz Dudek, który musiał przełknąć bolesną porażkę, bo choć w minionych siedmiu kolejkach Sandecja jeszcze nie zaznała smaku zwycięstwa, to przecież pięć razy zremisowała.

– Na pewno to był nasz najsłabszy mecz odkąd pracuję w Sandecji – podkreślił trener zespołu z Nowego Sącza. – Wyjątkowo słabo zagraliśmy jako zespół w defensywie. Na początku kontrolowaliśmy meczu i można powiedzieć, że ta pierwsza połowa nie wyglądała najgorzej w naszym wykonaniu. Wydawało się, że jesteśmy bliscy strzelenia gola. Niestety w 45. minucie przydarzył się fatalny błąd w kryciu i straciliśmy bramkę, która spowodowała, że na drugą połowę wyszliśmy z chęcią odbudowania się. Niestety indywidualne proste błędy i czerwona kartka, która nas dobiła, zamknęły nam drogę do odrobienia strat.

Trudny moment

– Na pewno jest to trudny moment dla nas, ale taka ta liga jest. Ciężko jest w niej nawet o jeden punkt, choć wychodzimy na boisko żeby wygrywać. Kolejny raz się nam jednak nie udało tego dokonać. Będziemy mieli krótki czas żeby się zregenerować i szybko podnieść głowę, bo w niedzielę mamy mecz ze Skrą w Bełchatowie. Nie chcę, żeby zabrzmiało to jako tłumaczenie się, bo to, że nie mamy swojego stadionu nie usprawiedliwia tych prostych błędów, po których traciliśmy bramki, ale brakuje nam meczów u siebie, tych kibiców tak zwanych „pikników”.

Owszem fani są z nami na każdym stadionie i tak jak na meczu z GKS-em Tychy było ich nawet sporo, ale to jest trudny moment i musimy się wszyscy w klubie postarać o to, żeby wyjść z kryzysu. Po siedmiu spotkaniach bez zwycięstwa można już bowiem mówić o kryzysie, ale pamiętam czas, że po 10 meczach nasz klub miał 1 punkt, a my mamy 5. Robimy więc dalej swoje i chcemy wygrać najbliższe spotkanie – zakończył Dariusz Dudek.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus