GKS Tychy. Aktor pierwszego planu

Łukasz Grzeszczyk za kadencji Artura Derbina był wyjątkową postacią tyskich potyczek z Widzewem.


Nominalnie Łukasz Grzeszczyk jest pierwszym kapitanem GKS-u Tychy. 34-letni zawodnik w tym roku jednak wszystkie mecze zaczynał na ławce rezerwowych, więc z kapitańską opaską zakładali inni. Czy tak będzie także w niedzielę na stadionie Widzewa? To pytanie jest o tyle uzasadnione, że za kadencji Artura Derbina – żeby za daleko nie sięgać do historii – „Grzeszczu” był wyjątkową postacią tyskich potyczek z „czerwono-biało-czerwonymi”. Grał w tych barwach w latach 2009-2011 i pożegnał się z klubem 4-krotnego mistrza Polski w nie najlepszej atmosferze. Byli więc tacy, którzy twierdzili, że za każdym razem na starcie z widzewiakami lider tyszan mobilizował się szczególnie. Kto chce niech wierzy, kto chce niech nie wierzy, ale liczby potwierdzają tę tezę.

Asysty, bramki, kartka

3 grudnia 2020 roku w Tychach to on rozpoczął akcję, którą po zagraniu Oskara Paprzyckiego, celnym uderzeniem z 5. metra sfinalizował Szymon Lewicki. On także wykonał wrzutkę z rzutu wolnego, po którym odbitą przez obrońców piłkę z woleja z 16 metra w okienko posłał Bartosz Biel. Przypomnijmy, że tyszanie, przegrywający po szybkim trafieniu Mateusza Możdżenia, ostatecznie wygrali 2:1.

Do dwóch asyst drugiego stopnia z tamtego spotkania lider tyszan 28 maja ubiegłego roku dorzucił asystę i gola w Łodzi. W 89 minucie bowiem po jego wrzutce z akcji przy odbitej przez bramkarza łodzian piłce najszybciej znalazł się Kamil Kargulewicz i strzałem z 6 metra zapewnił trójkolorowych prowadzenie. Natomiast w 4 minucie doliczonego czasu gry kapitan wykorzystał rzut karny wywalczony przez Łukasza Monetę i ustalił wynik na 2:0. Tamten mecz nie zakończył się jednak happy endem dla Grzeszczyka, bo po ostatnim gwizdku za nieeleganckie gesty pod adresem prowokujących go widzów został ukarany dyskwalifikacją, przez którą nie mógł zagrać w ostatnich dwóch kolejkach minionego sezonu oraz w barażu, w którym tyszanie pogrzebali swoje szanse na awans do ekstraklasy.

Wreszcie w tym sezonie – 19 września ubiegłego roku – w Tychach rozegrano mecz, zakończony remisem, a charakterny i ambitny kapitan trójkolorowych w doliczonym czasie gry wolejem z 16 metra ulokował piłkę w siatce Widzewa i ustalił rezultat na 1:1.

Jest w dobrej formie

– Przy wyborze zawodników do składu na mecz nie sugeruję się tym, kto w jakim klubie kiedyś grał tylko kto w jakiej obecnie jest dyspozycji – mówi trener tyszan.

– Wiem, że są tacy szkoleniowcy, którzy wierzą w tę dodatkową motywację, czy chęć rewanżu, ale dla mnie najważniejsza jest aktualna dyspozycja oraz dobro drużyny. A jeżeli chodzi o Łukasza, który w tym roku wchodził do gry z ławki rezerwowych, powiem tak: Cieszę się, że jest w dobrej formie. Ma to znaczenie zarówno dla jakości treningów, bo dzięki temu rywalizacja o miejsce w podstawowym składzie jest na wysokim poziomie, ale jest także ważne dla sztabu szkoleniowego, bo wartościowy zawodnik, który może wejść w trakcie gry i pomóc jest bardzo cenny dla zespołu.

Wartość dodana

W dodatku Łukasz jest doświadczonym zawodnikiem, który zarówno na treningach jak i wtedy, kiedy inni wychodzą do gry potrafi podpowiedzieć, krzyknąć, dodać motywacji. Jest teraz w takim momencie, w jakim jest, ale cały czas liczę na jego umiejętności, bo są bardzo wysokie. Myślę, że on sam sobie z tego doskonale zdaje sprawę, ale dodatkowo rozmawiam z nim o jego roli w zespole i on zna moją opinię. A ja po prostu cieszę się, że mamy w kadrze takiego zawodnika, bo to jest na pewno wartość dodana – kończy Artur Derbin.


Na zdjęciu: Trener GKS-u Tychy Artur Derbin uważa, że Łukasz Grzeszczyk (z lewej) w jego zespole jest wartością dodaną.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus