GKS Tychy. Amerykańskie opowieści

 

Po dniach, w których na pierwszym planie były badania i testy, piłkarze GKS-u Tychy wreszcie na piątkowym treningu posmakowali przyjemności jaką daje gra w piłkę. Był także czas, żeby spotkać się w szatni i poopowiadać o urlopowych wydarzeniach. Najciekawszy wypad zaliczył Sebastian Steblecki więc jego amerykańskie wspomnienia wzbudziły największe zainteresowanie.

– 11 dni byłem w USA – mówi Sebastian Steblecki. – W sumie już trzeci raz poleciałem za ocean, bo poprzednio odwiedziłem rodzinę w Chicago, zwiedziłem też Nowy Jork i Los Angeles. A teraz wybrałem Florydę.

Szukałem dobrej pogody, ale nie po to, żeby leżeć plackiem na plaży. Taka forma odpoczynku to nie dla mnie. Natomiast Miami to było dla mnie idealne miejsce, bo tam można chwilę spędzić na plaży, nad wodą i popluskać się, ale przede wszystkim poznać inną kulturę i kuchnię. Bardzo lubię podróżować i zbieram pamiątki – magnesy na lodówkę.

Było też gdzie biegać, a mieliśmy rozpiski więc trzeba było codziennie pokonywać wyznaczone kilometry. W dodatku ta kultura biegania w Stanach jest zupełnie inna. Tam bardzo wielu ludzi biega, a gdy się mijają to się uśmiechają, machają ręką, pozdrawiają. Gdy widzą, że ktoś biega z testerem, czy mierzy sobie tętno, to pytają czy przygotowujesz się maratonu, czy uprawiasz jakiś sport. To jest takie miłe, że te kilometry, które trzeba było pokonać szybciej mijały.

Kibic NHL i NBA

Sebastian Steblecki wykorzystał także swój pobyt na Florydzie, żeby przeżyć kibicowskie emocje, a jako syn znakomitego hokeisty zaczął od wizyty na lodowiskach.

– Udało się być na trzech meczach hokejowych – dodaje syn olimpijczyka z Calgary i króla strzelców polskiej hokejowej ekstraklasy. – Byłem na dwóch meczach Tampa Bay Lightning i na jednym Florida Panthers. Oglądałem też spotkanie, grającej w NBA drużyny Miami Heat. Wybrałbym się też z przyjemnością na mecz futbolu amerykańskiego, ale drużyna Miami Dolphins nie weszła do play off i już nie grała, a liga baseballa jeszcze nie wystartowała. Ale i bez tego mogę powiedzieć, że za mną najciekawsza jak do tej pory zimowa przerwa. To wszystko już jednak historia, a ważne są przecież tylko te dni, których jeszcze nie znamy.

Historyczna szansa

Cytując Marka Grechutę dodajmy jeszcze: Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy. A wszyscy związani z GKS-em Tychy czekają na wiosenne zwycięstwa.

– Nie ma sobie co narzucać presji, nakręcać się i podbijać bębenek – uważa pomocnik tyszan. – Teraz trzeba się skupić na pracy, którą mamy do wykonania, i każdy z osobna, i jako drużyna. Mentalnie trzeba się też nastroić na to co przed nami, bo każdy zdaje sobie sprawę z tego, że ten sezon przed wieloma zespołami otwiera szansę awansu do ekstraklasy. My też jesteśmy wśród tych drużyn i wszystko jest w naszych nogach i głowach. Także w Pucharze Polski jesteśmy przed szansą wykonania historycznego dla klubu kroku, bo jeszcze nigdy GKS Tychy nie grał w półfinale tych rozgrywek.

Codzienne sprawy

– Ale trzeba też pamiętać, że pucharowy ćwierćfinał z kandydującą do mistrzostwa Polski Cracovią, jest po dwóch kolejkach pierwszoligowych więc od samego początku rundy wiosennej musimy grać na najwyższym poziomie.

To wszystko siedzi nam gdzieś z tyłu głowy, ale nie chcemy, żeby to nas przytłoczyło. Dlatego szatnia żyje codziennymi sprawami. Jak zwykle na początku roku kompletujemy sprzęt, uzupełniamy klubową kosmetyczkę i opowiadamy co się wydarzyło na urlopach.

Łukasz Sołowiej jest po ślubie. Bartek Szeliga został ojcem. Dominik Połap zapuścił brodę i wąsy, ale drużynowa starszyzna stwierdziła, że nasz młodzieżowiec jest za młody na takie atrybuty męskości i uznała, że powinien się ogolić – kończy Sebastian Steblecki.