GKS Tychy. Atak zmienników

W meczu z Miedzią Legnica Ryszard Tarasiewicz sięgnął po zawodników z rezerwy i nie zawiódł się. Wojciech Szumilas, dla którego występ przeciwko Miedzi był czwartym w tym sezonie w wyjściowej jedenastce, strzelił pierwszego gola, a także rozpoczął akcję zakończoną golem z rzutu karnego. Na 3:0 podwyższył, Dominik Połap, którego prawie 2 miesiące nie było w podstawowym składzie, najpierw z powodu urazu, a następnie za sprawą dobrej gry Kacpra Piątka. Młodzieżowiec po solowej akcji w sytuacji sam na sam zachował zimną krew niczym boiskowy wyjadacz. A skoro już o tej kategorii zawodników mowa, to dodajmy, że kanonadę tyszan zwieńczył Mateusz Piątkowski. Do asysty za odegranie piłki do Połapa 34-letni napastnik dorzucił jeszcze swojego gola, dając trenerowi sygnał, że dwa ostatnie mecze spędzone na ławce rezerwowych nie odebrały mistrzowi Cypru ochoty do grania.

Czeka na swój moment

Do tej trójki zawodników wprowadzonych do składu GKS-u Tychy po trzech z rzędu porażkach, w przerwie meczu z legniczanami, dołączył jeszcze czwarty „rezerwista”. Łukasz Sołowiej w tym sezonie wchodził do gry albo zastępując wypadającego z gry Marcina Biernata, albo Marcina Kowalczyka, który w meczu z Miedzią w 30 minucie popełnił kardynalny błąd. W swoim czwartym w tym sezonie ligowym występie 31-letni stoper zdał egzamin i też zasłużył na pochwałę.

– Każdy zawodnik trenuje po to, żeby grać – mówi Łukasz Sołowiej.

– Jesteśmy profesjonalistami i nawet gdy trener stawia na kogoś innego, to nie ma mowy o obrażaniu się czy negatywnych emocjach, bo tworzymy drużynę. Oczywiście siedzi w nas ta złość sportowa i każdy zawodnik, który nie gra, czeka na swój moment. Gdy okazało się, że mam wejść na boisko w meczu z Miedzią, zareagowałem bardzo pozytywnie. Myślałem o tym, żeby pomóc zespołowi i dać drużynie jak najwięcej. Wszedłem, dałem, ile mogłem i swoją przyzwoitą grą pomogłem w osiągnięciu wyniku, który bardzo nas usatysfakcjonował.

Który skład był zwycięski?

Trener Ryszard Tarasiewicz znany jest z tego, że niezbyt chętnie dokonuje roszad i hołduje zasadzie, że zwycięskiego składu się nie zmienia.

– Wiem o tym, ale zdaję sobie też sprawę z tego, że wszedłem na boisko przy wyniku 1:0 i można się zastanawiać, który skład naszej drużyny w meczu z Miedzią był zwycięski, czy ten z Marcinem Kowalczykiem z pierwszej połowy, czy ten ze mną, który wygrał drugą połówkę 3:1 – zastanawia się wychowanek Dębu Dąbrówka Białostocka.

– Ja na to patrzę tak: zagrałem przyzwoicie i jestem gotowy do występu w najbliższym spotkaniu na naszym boisku z Wartą Poznań. Bardzo liczę, że trener postawi na mnie, bo po to pracuję na każdym treningu. Gra to indywidualny cel każdego zawodnika. Nie ma się z tym, co kryć, bo po to podpisujemy kontrakt w klubie, żeby go reprezentować na boisku. Nikt nie podpisuje kontraktu z myślą o tym, żeby siedzieć na ławce rezerwowych.

Tyska twierdza

W meczu sparingowym z Odrą Opole tyszanie zagrali jedną połowę z trójką stoperów w składzie i nie stracili gola, a ta sztuka drużynie Ryszarda Tarasiewicza w pierwszoligowych meczach rundy jesiennej jeszcze się nie udała. Wśród kibiców pojawiło się więc pytanie, czy to ustawienie nie jest najlepszym sposobem na wykorzystanie potencjału zgromadzonego w kadrze GKS-u Tychy.

– To był wariant ćwiczony przez trenera i choć w tych 45 minutach gry z Odrą zdał egzamin, to trener zadecydował, że wracamy do gry dwójką stoperów – dodaje Łukasz Sołowiej.

– Musimy to zaakceptować i skupić się na grze, bo od tego jesteśmy. Prezes jest w klubie od tego, żeby zarządzać. Trener od przygotowania drużyny do meczów, a zawodnicy od wykonywania zadań. Musimy się trzymać tej hierarchii. Oczywiście każdy ma swoje przemyślenia, ale jesteśmy na tyle doświadczonym zespołem, że to, o czym dyskutujemy w prywatnych rozmowach, bo przecież żyjemy tym, co robimy, nie przesłania nam wspólnego celu. Tym bardziej cieszymy się, że po trzech porażkach z rzędu zagraliśmy w Tychach, gdzie jest nasza twierdza. Nie przypominam sobie, żebyśmy tu zagrali jakiś słaby mecz. I tym razem też pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Dlatego zapisujemy na swoje konto trzy punkty za zwycięstwo 4:1 i z optymizmem patrzymy w przyszłość.

Na zdjęciu: Łukasz Sołowiej zagrał po raz czwarty w tym sezonie. Dopiero… Chciałby dużo więcej.