GKS Tychy. Bez ryzyka nic nie zdziałają

Trener GKS-u Tychy Jarosław Zadylak zdaje sobie sprawę, że remisami nie wywalczy miejsca w strefie barażowej.


Piłkarze GKS-u Tychy nie mają czasu na rozpamiętywanie straconych punktów. Po trzecim z rzędu remisie 1:1, wywalczonym pod wodzą Jarosława Zadylaka, trójkolorowi szybko musieli się wziąć za przygotowania do wyjazdowego starcia ze Stomilem Olsztyn.

– Po niedzielnym meczu z GKS-em Katowice o odpoczynku nie mogło być mowy – wyjaśnia trener tyszan.

– W poniedziałek spotkaliśmy się o godzinie 10.30, tak samo jak we wtorek, a środowe zajęcia zaplanowaliśmy na 9.00, bo po nich wyruszymy w podróż do Olsztyna. Wtorek był też dniem analiz. Najpierw w sztabie szkoleniowym wyciągnęliśmy wnioski ze spotkania z katowiczanami, a później przekazaliśmy zawodnikom to, na co powinni zwrócić uwagę w grze Stomilu.

Jedna zagadka

Myśląc o najbliższym meczu sztab szkoleniowy GKS-u Tychy, walczącego o miejsce w pierwszej szóstce, ma do rozwiązania jedną zagadkę personalną.

– W przeddzień meczu z GKS-em Katowice ze składu wypadł nam Krzysztof Wołkowicz – dodaje szkoleniowiec trójkolorowych.

– Już od dłuższego czasu borykał się z urazem, z którym trenował i grał, ale czuł dyskomfort. Ostatnio poczuł się z tym na tyle źle, że występ w ligowym meczu nie wchodził w rachubę i obawiam się, że przed wyjazdem do Olsztyna ciężko będzie go postawić na nogi. Po kartkowej pauzie wraca jednak do składu Kamil Szymura, więc zawodników nam nie brakuje. Po niedzielnym meczu też nikt nie zgłaszał problemów zdrowotnych i to jest dobra wiadomość. Owszem, Nemanja Nedić wziął udział kilka razy w twardych starciach, ale to jest „twarda sztuka” i nie ma mowy o tym, żeby w tak ważnym momencie pomyślał o przerwie w graniu.

Wysokie obroty

Analizując grę tyszan w meczu z „GieKSą” można wyodrębnić dwie fazy meczu. W I połowie gospodarze zagrali znacznie lepiej niż po przerwie i nad tym sztab szkoleniowy trójkolorowych także się pochylił.

– Po meczach, w których narzekaliśmy na grę w I połowie zwróciliśmy uwagę na to, żeby wejść od razu na wysokie obroty – wyjaśnia opiekun GKS-u Tychy.

– I to się nam udało. Pierwsze 45 minut było rozgrywane pod nasze dyktando z dużym procentem posiadania piłki przez nasz zespół. Niestety, nadzialiśmy się na kontrę i kolejny raz jako pierwsi straciliśmy gola. Wypracowaliśmy jednak sporo sytuacji żeby odwrócić losy spotkania, ale zdobyliśmy tylko jedną bramkę. W sumie jednak ten okres meczu możemy zapisać jako plus. Natomiast II połowa rozczarowała. Wychodziliśmy po przerwie na boisko z dużym optymizmem. Chcieliśmy iść za ciosem, ale zamiast wypracować kolejne sytuacje notowaliśmy straty piłki i prokurowaliśmy okazje dla przeciwników. Na szczęście Mateusz Czyżycki na linii bramkowej i Dominik Połap tuż przed bramką potrafili zachować zimną krew w najbardziej niebezpiecznych sytuacjach i nie straciliśmy drugiego gola, ale druga odsłona zasługiwała na minus i na to też musimy zwrócić uwagę przygotowując się do meczu w Olsztynie.

Wzmocnienie ofensywy

– Nie znaczy to jednak, że nie będziemy podejmować ryzyka. Wręcz przeciwnie. W naszej sytuacji remis nic nam nie daje, więc za każdym razem gramy o komplet punktów. Zdajemy sobie sprawę, że nie ryzykując niczego nie zdziałamy. Dlatego w meczu z katowiczanami przeszliśmy na ustawienie 4-4-2 wprowadzając za defensywnego pomocnika drugiego napastnika. Wzmocnieniu ofensywy miała też służyć zmiana bardzo aktywnego Łukasza Grzeszczyka, bo sądziliśmy, że głodny gry Jakub Piątek jeszcze doda naszej grze wigoru. Wariantów gry mamy zresztą kilka i to zarówno na rozpoczęcie meczu, jak i na reagowanie w jego trakcie, w zależności do wyniku. Dlatego przed meczem ze Stomilem mamy nad czym myśleć. Tym bardziej, że po niedzielnym zwycięstwie w Bielsku-Białej olsztynianie nadal są w walce o utrzymanie w I lidze. Powiem szczerze, że myślałem, że Podbeskidzie wygra ze Stomilem. Jednak z drugiej strony patrząc na bilans olsztynian, którzy na wyjazdach zdobyli 18 punktów, a u siebie 9 mogę chyba powiedzieć, że ten rezultat nie do końca jest wielką niespodzianką. Mogę też chyba dodać, że to dobrze, że jedziemy do Olsztyna na mecze ze Stomilem i obyśmy to samo mogli także powiedzieć po ostatnim gwizdku sędziego – kończy Jarosław Zadylak.


Na zdjęciu: Trener GKS-u Tychy Jarosław Zadylak zdaje sobie sprawę, że nie ponosząc ryzyka jego zespół ma nikłe szanse na zdobycie kompletu punktów.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus