GKS Tychy. Bolesne otarcie… o ekstraklasę

GKS Tychy zakończył rundę wiosenną na trzecim miejscu w I-ligowej tabeli. Zespół Artura Derbina do ostatniej kolejki walczył o bezpośredni awans do ekstraklasy, mający stanowić najprzyjemniejszy akcent jubileuszu 50-lecia tyskiego klubu.


Nic więc dziwnego, że kibice trójkolorowych z trudem godzą się ze świadomością, że szczęśliwego zakończenia sezonu 2020/2021 nie będzie.

– Otarliśmy się o ekstraklasę i to otarcie… bardzo boli – mówi Kazimierz Szachnitowski, najlepszy napastnik w historii tyskiego klubu i „dowódca” grupy wicemistrzów Polski z 1976 roku.

– Choć zwykle po meczach, które oglądamy w naszym gronie, długo trwają zaciekłe dyskutuje, to po środowym spotkaniu z Górnikiem Łęczna schodziliśmy z trybuny w ciszy. Naprawdę jest czego żałować, bo przecież najpierw miejsce w pierwszej dwójce było na wyciągnięcie ręki, a w barażowym półfinale też zakończenie mogło być radosne. Licząc punkty, których nam zabrakło do bezpośredniego wejścia do elity najprościej wskazać przegrany mecz z Bruk-Betem Termaliką z 22 maja.

To był taki moment, w którym charakter zadecydował o wyniku i w tym starciu zespół z Niecieczy zagrał bardziej zdeterminowany niż my. Powinniśmy w tym spotkaniu, przed własną publicznością, dać z siebie więcej, a jak wynika z końcowego układu tabeli, nawet remis w tym starciu zapewniłby nam zwycięskie wicemistrzostwo. Bardzo żal mi także marcowego dołka.

Po znakomitym wejściu w tegoroczne granie, przyszła wyjazdowa porażka z Sandecją, która wtedy była na bardzo wysokiej fali więc jej zwycięstwo należało wkalkulować w bilans strat. Po nim przyszły jednak niespodziewane dwa remisy u siebie z GKS-em Bełchatów i na wyjeździe z Resovią. Szczególnie tych bezbramkowych wyników teraz możemy żałować i powtarzać starą piłkarską prawdę, że awanse zdobywa się w meczach z drużynami z ostatnich miejsc w tabeli.

Zabrakło napastnika

Kazimierz Szachnitowski, jak na króla strzelców GKS-u Tychy przystało, analizę gry zawodników rozpoczął od oceny ataku.

– Niestety do pełni szczęścia tej drużynie zabrakło napastnika – dodaje autor 101 ligowych goli dla GKS-u Tychy. – 7 bramek Szymona Lewickiego na nikim nie może zrobić wrażenia. W dodatku w 18 tegorocznych meczach trafił tylko 2 razy, a podsumowaniem jego gry w tej rundzie był niewykorzystany rzut karny w tak bardzo ważnym momencie sezonu, czyli na koniec meczu z Górnikiem Łęczna.

W pierwszej serii jedenastek, gdy Konrad Jałocha obronił strzał rywala wydawało się, że otwiera się przed nami prosta droga do finału. Właśnie w takim momencie doświadczony napastnik, powinien być pewniakiem, a „Lewy” ostemplował poprzeczkę. Z tego co wiem to nie podpisał kontraktu na nowy sezon i powiem szczerze, że to jest dla mnie dobra wiadomość transferowa, bo mam nadzieję, że wśród zawodników, którzy przyjdą znajdzie się strzelec z prawdziwego zdarzenia.

Awans za rok

– Liczę też, że sprowadzony rok temu Damian Nowak pokaże więcej niż w tym sezonie, w którym bardziej walczył z kontuzjami niż przeciwnikami. Zastanawiam się też czy więcej trener mógł wyciągnąć z Dawida Kasprzyka. Udało się mu natomiast doprowadzić do eksplozji talentu braci Jakuba i Kacpra Piątków i to jest największy sukces tego sezonu, który po fatalnie wykonanym karnym przez Oskara Paprzyckiego zamykamy z poczuciem, że szczęście uciekło nam sprzed nosa.

W pozostałych formacjach od bramki, poprzez obronę i pomoc z liderem Łukaszem Grzeszczykiem, mieliśmy mocną i wyrównaną kadrę. Gdy ktoś wypadał wchodził równie dobry zastępca i to było naszym atutem. Nie wiem czy taki sam zespół uda się zbudować na następny sezon, ale jestem pewien, że wiara kibiców nadal jest ogromna i liczymy na awans za rok – kończy Kazimierz Szachnitowski.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus