GKS Tychy. Buty na pięć nóg

Maciej Mańka ma największy udział w zdobyciu przez tyszan trzech punktów w Polkowicach.


Łukasz Grzeszczyk na pewno zna powiedzenie, że „szewc bez butów chodzi”. Po piątkowym meczu wyjazdowym z Górnikiem Polkowice kapitan tyszan może jednak ukuć nowe porzekadło, w stylu: w swoich butach strzela się lepiej, albo dobrze, że Maciej Mańka ma rozmiar, uniwersalny pasujący nie tylko na jego stopy.

– Swoje buty zostawiłem w szafce w hotelu – wyjaśnia 34-letni pomocnik. – Wyciągnąłem je z torby i zapomniałem o nich pakując się na mecz. Dojechały, więc w trakcie gry ubrałem je i w nich strzeliłem zwycięskiego gola.

Z nogi na nogę

Dodajmy, że hotel, w którym tyszanie spędzili przedmeczową noc był w Legnicy więc podróż tam i z powrotem trochę trwała. To jednak nie koniec korowodu z butami. Tuż po tym jak Grzeszczyk zdjął pożyczone buty i założył swoje, w których zdobył zresztą zwycięską bramkę, awarię sprzętu zgłosił Dominik Połap.

Nie trzeba było więc długo szukać korków na zmianę, bo te które przed momentem miał na swoich nogach kapitan trójkolorowych leżały tuż obok linii, a najważniejsze, że pasowały też na prawego obrońcę. Wystarczyła więc chwila przerwy w grze, żeby dokonał zmiany jednego buta. Można więc pół żartem, pół serio powiedzieć, że największy udział w zdobyciu trzech punktów w Polkowicach z tyskiej drużyny miał Mańka, bo jego buty obsłużyły w sumie pięć nóg. A mówiąc zupełnie poważnie cały tyski zespół włożył w to spotkanie sporo sił i zdrowia.

Z pełną pulą

– To był wyrównany mecz – dodaje zdobywca zwycięskiego gola w Polkowicach. – O wyniku zadecydowała akcja z ostatnich sekund pierwszej połowy, bo stworzyliśmy sytuację, z której strzeliliśmy gola i na drugą połowę wyszliśmy z prowadzeniem.

Wydaje mi się, że gdyby nie czerwona kartka dla Bartka Biela to mielibyśmy ten mecz zupełnie pod kontrolą, bo gospodarze za dużo sytuacji do tego momentu nie stwarzali, a my czekaliśmy na okazję do kontry. Jedna zakończyła się zresztą strzałem w poprzeczkę i myślę, że następna dałaby bramkę i byłby spokój. Po czerwonej kartce było już trudniej, ale ostatecznie zdobyliśmy trzy punkty i to jest najważniejsze. O tym w jakim to było stylu nikt nie będzie pamiętał. Najbardziej liczy się więc zwycięstwo i to, że z Polkowic wróciliśmy do domu z pełną pulą.

Nawet w skarpetach

Dzięki niej tyszanie umocnili swoją pozycję w czołowej szóstce tabeli I ligi i na moment mogą zapomnieć o tym kto ich ściga oraz ile punktów tracą do czołowej dwójki. Teraz koncentrują się bowiem na pucharowym spotkaniu z KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski.

Dzisiaj o 19:29 zespół plasujący się połowie tabeli IV grupy III ligi sprawdzi zarówno formę jak i… stan obuwia tyskich piłkarzy. Tym razem jednak hotel, w którym tyszanie zameldowali się wczoraj jest „rzut klapkiem” od stadionu, na którym przyjdzie im grać więc nawet w skarpetach można będzie wrócić po buty i zdążyć na rozgrzewkę oraz powalczyć o awans.


Fot. Dorota Dusik