GKS Tychy. Cieszyć się dłużej

Wtorkowy mecz z Miedzią był takim wydarzeniem, przy którym kibice GKS-u Tychy chcieliby się zatrzymać na dłużej. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza z bagażem trzech porażek na plecach wygrali z pretendentem do awansu. Pokonali legniczan 4:1 i… szybko muszą zapomnieć o radości, bo przed nimi kolejna trudna potyczka z kolejnym kandydatem do ekstraklasy Wartą Poznań.

Przygotowując się do sobotniego spotkania, tyszanie chętnie wracają jednak do meczu z legniczanami, bo dodaje on motywacji do codziennej pracy.

– Oceniając na spokojnie mecz z Miedzią, mam wrażenie, że sam wynik 4:1 jest trochę mylący – mówi Bartosz Szeliga.

– Legniczanie sporo czasu byli przy piłce i też groźnie atakowała, ale my byliśmy konkretniejsi. Mieliśmy mega zdecydowanie w ofensywie co pokazują też faule, po których strzeliliśmy gole z wolnego i karnego. Byliśmy skuteczni, ale to nie jest akurat zaskoczenie, bo w każdym meczu zdobywamy bramki. Tym razem jednak graliśmy też agresywnie w odbiorze, bo doskok był w newralgicznych momentach. Tym bardziej żałuję, że straciliśmy gola, bo blisko było tego pierwszego w tym sezonie meczu na zero z tyłu. W dodatku ta bramka padła trochę pechowo, bo gdyby nie rykoszet to Konrad Jałocha obroniłby ten strzał bez problemu, a tak to nadal jesteśmy drużyną, która w tym sezonie w każdym meczu ligowym straciła gola.

Strzelający zmiennicy

Wszyscy komentują także pojawienie się w wyjściowej jedenastce trójki zawodników, którzy weszli do wejściowego składu z ławki rezerwowych i okazali się bohaterami dnia. Wojciech Szumilas, Dominik Połap i Mateusz Piątkowski zaznaczyli swoją obecność na murawie, strzelając po jednym golu.

– Ja też miałem taki moment, bo przecież zacząłem sezon na ławce rezerwowych i w trzeciej kolejce wszedłem do zespołu – przypomina obrońca tyszan.

– Byłem głodny gry i to na pewno charakteryzuje każdego ambitnego zawodnika, który chce także podziękować trenerowi za zaufanie i pokazać, że ta szansa się mu należy. Wiadomo, że gdy jesteś w składzie i grasz dobrze, to wychodzisz z meczu na mecz, żeby udowadniać swoją przydatność do zespołu, ale gdy wypadniesz, to na to miejsce wchodzi kolega z drużyny i on gra. A jeżeli robi to dobrze, to zabraknie miejsca dla ciebie. To właśnie powoduje, że każdy, kto jest na murawie, daje z siebie maksa i gra oraz bramki Wojtka Szumilasa, Dominika Połapa i Mateusza Piątkowskiego w meczu z Miedzią są tego dowodem. Walczyli, pokazali się z dobrej strony i przyczynili się do tego okazałego zwycięstwa, którym wcale się jednak nie zadowalamy. Wiemy, gdzie w tabeli jest Warta i czekamy na sobotni mecz z wiarą, że znowu udowodnimy, że nasze miejsce też jest w czołówce.

Satysfakcja napastnika

Najbardziej zadowolony z zawodników GKS-u Tychy był po meczu z Miedzią Mateusz Piątkowski. Długo po ostatnim gwizdku chodził po korytarzu między szatniami i z uśmiechem rozmawiał z… legniczanami, z którymi rok temu wywalczył awans do ekstraklasy i rozegrał w niej rundę jesienną, żeby na początku tego roku przeprowadzić się do Tychów.

– Cieszymy się z tak okazałego zwycięstwa, bo Miedź to jest klasowy zespół, a nam potrzebne było małe przełamanie po trzech porażkach – uważa doświadczony napastnik.

– Myślę, że zespół z Legnicy to jeden z głównych kandydatów do awansu, dlatego tym bardziej ta wygrana cieszy i pokazuje, że jesteśmy dalej w tym sezonie w grze. Po trzech porażkach każdy był rozczarowany, ale nie było frustracji i dlatego reakcja zespołu była taka fajna. Każdy koncentrował się na tym spotkaniu i cieszę się, że te nasze odczucia przerodziły się w dobrą grę. To, że strzelali ci, którzy dostali swoją szansę nie powinno dziwić. Zawsze, gdy jest rywalizacja, to podnosi ona nie tylko poziom samego zawodnika, ale daje też korzyści całemu zespołowi. Dlatego cieszę się ze zwycięstwa i dodatkowo mam małą satysfakcję, że strzeliłem gola, bo chciałem się pokazać z dobrej strony także mojemu byłemu klubowi.

Iść z piłką do przodu

– Do pełni szczęścia zabrakło „zera z tyłu”, bo trochę niefartowna bramka, stracona po rykoszecie, nie pozwoliła nam zachować czystego konta strat. Jednak trzeba też oddać Miedzi to, że stworzyła sobie kilka sytuacji. Faktycznie jednak nasza gra obronna to element, nad którym musimy popracować. Cieszy także to, że z Miedzią prowadząc 2:0, nie zrobiliśmy tego błędu, który z Olimpią Grudziądz kosztował nas stratę punktów. Wyciągnęliśmy wnioski i nie zaczęliśmy myśleć o utrzymaniu rezultatu, tylko graliśmy nadal z myślą, że kiedy jest możliwość zdobycia gola, to trzeba iść z piłką do przodu. Taka gra najbardziej nam odpowiada i tak powinniśmy także zagrać w najbliższym spotkaniu z Wartą Poznań – kończy Mateusz Piątkowski.