GKS Tychy. Czas rywalizacji

28-letni Sebastian Steblecki grał już w tyskiej drużynie na czterech pozycjach i zastanawia się, gdzie ustawi go trener Ryszard Komornicki.


Piłkarze GKS-u Tychy z uśmiechem weszli w nowy etap przygotowań do restartu ligi. Podopieczni Ryszarda Komornickiego wybiegli na murawę i cieszą się z każdego dnia spędzonego z piłką.

– Treningi w domach, a nawet te zajęcia na boisku w małych grupach, to nie było to, co piłkarz lubi najbardziej – mówi Sebastian Steblecki.

– Każdy z nas tęsknił za grą. Co prawda jeszcze nie pracujemy całą kadrą, bo na boisku może być 25 osób ze sztabem szkoleniowym włącznie, więc są dwie grupy, ale wejście w ten trening „większościowy”, spowodował, że wróciła radość. Przyjemnie jest znowu pobiec z piłką, powalczyć o nią, utrzymać się przy niej, czy oddać strzał. Na razie jest to tylko trening, ale i tak daje frajdę. Przez te niemal dwa miesiące piłkarskiego głodu naprawdę można było zatęsknić za tym co teraz znowu możemy robić. Największą przyjemność sprawia rywalizacja, pokazanie tego, co się umie w grze, a takich zajęć jest teraz dużo.

Trener Ryszard Komornicki podkreślał, że fizycznie zawodnicy GKS-u Tychy, po domowych treningach monitorowanych przez sztab szkoleniowym, są dobrze przygotowani. Za najważniejsze na pierwszym etapie wspólnych treningów uznał więc odzyskanie „czucia piłki”.

Odpowiedzialni

– Uważam, że pod tym względem nie jest źle – dodaje Sebastian Steblecki.


Przeczytaj jeszcze: Bezpośrednie zaplecze z nazwiskami


– Po zimowej przerwie zawsze wchodzimy w ten etap i szybko nabieramy pewności siebie. Wiosnę, choć wyniki tego nie potwierdziły, też rozpoczęliśmy dobrze przygotowani pod względem piłkarskim. Trzeba więc oszlifować to, co każdy z zawodników ma i podnosić swoje umiejętności na coraz wyższy pułap. Na pewno czeka nas intensyfikacja zajęć, bo pierwszy mecz – choć jeszcze nie znamy jego daty – zbliża się z każdym dniem. Zaczynamy więc znowu mówić o piłce, a nie o gotowaniu, czy innych domowych „wydarzeniach”. Wraca temat celu, który ma drużyna i naszych możliwości. Oczywiście, temat koronawirusa jest gdzieś tam z tyłu głowy, bo trudno o nim zapomnieć skoro żyje nim cały świat, ale na szczęście nie dotyka nas bezpośrednio. Przeszliśmy badania i od razu otrzymaliśmy dobre wyniki, co też świadczy o tym, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Codziennie dokonujemy pomiaru temperatury i wieczorem wysyłamy meldunek o stanie zdrowia, więc cały czas mamy świadomość sytuacji. Przypomina nam też o niej to, że na treningi przyjeżdżamy bezpośrednio na boisko, że nie korzystamy z szatni, mamy płyny dezynfekujące, a idąc na przykład do sklepu zakładamy maseczki i rękawiczki. Musimy się po prostu nauczyć żyć z koronawirusem.

Coraz lepiej

Piłkarze GKS-u Tychy muszą się także nauczyć żyć z… nowym trenerem. Ryszard Komornicki, choć prowadzi tyski zespół już ponad dwa miesiące, tak naprawdę zajęcia ze swoimi podopiecznymi może na razie policzyć na palcach.

– Każdy trener ma swój warsztat i zwraca uwagę na inne szczegóły – wyjaśnia Sebastian Steblecki.

– To czego wymaga od nas trener Komornicki, aspekty taktyki czy schematy gry, na pewno będziemy poznawać coraz lepiej z każdym treningiem, ale mieliśmy możliwość już się z nimi zaznajomić. Były rozmowy telefoniczne i materiały do analizy. Było także wprowadzanie w trakcie treningów w małych grupach, a teraz przychodzi czas na szczegóły.

Nikt nie odstawia nogi

– Do tej pory w GKS-ie Tychy grałem praktycznie na czterech pozycjach i na każdej z nich: lewo i prawoskrzydłowego, na „ósemce” i na „dziesiątce” czuję się dobrze. O tym gdzie jestem drużynie najbardziej potrzebny zadecyduje trener, dobierając możliwości zawodników do swojej koncepcji gry zespołu. Zdaję sobie sprawę z tego, że kadra jest szeroka i każdy chce grać, więc trwa rywalizacja. Nie będzie sparingów, a to znaczy, że na treningach trzeba będzie udowodnić swoją przydatność do zespołu, pokazując wszystkie swoje atuty. Jestem do tego przygotowany, bo fizycznie czuję się dobrze. Zresztą koledzy też i widać, że wszyscy solidnie przepracowali ten domowy okres treningowy, bo na treningach każdy jest w gazie i nikt nie odstawia nogi. Wszyscy cieszymy się, że znowu możemy grać i oby tak było do końca sezonu – kończy Sebastian Steblecki.

Na zdjęciu: Sebastian Steblecki cieszy się z powrotu do normalnych treningów.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus