GKS Tychy. Czterech kandydatów

Krzysztof Bizacki zapowiada, że rozmowy z czterema kandydatami na trenera GKS-u Tychy dobiegają końca.


Za nami mecze półfinałowe barażowego wyścigu o ostatnie wolne miejsce w ekstraklasie, która dla GKS-u Tychy znowu okazała się poza zasięgiem.

Zabrakło jakości

Drużyna zbudowana przez prezesa Leszka Bartnickiego i pomagającego mu Krzysztofa Bizackiego w rundzie wiosennej już w marcu wpadła w dołek i w ostatnich 10 meczach sezonu zdobyła zaledwie 10 punktów, odnotowując 5 porażek, 4 remisy i zaledwie jedno zwycięstwo. W efekcie zespół nazywany przed rozgrywkami kandydatem do awansu znalazł się ostatecznie na 12. pozycji z dorobkiem 44 punktów i bilansem bramkowym 37:41.

– Patrząc na miejsce w tabeli nie jesteśmy zadowoleni – mówi Krzysztof Bizacki.

– Mówiąc wprost. 12. miejsce jest to dla nas porażka, bo celem była walka o ekstraklasę, która jeszcze po trzeciej kolejce rundy wiosennej wydawała się na wyciągnięcie ręki. Byliśmy wtedy nie tylko w szóstce, ale wydawało się, że nawet miejsce w strefie bezpośredniego awansu jest w naszym zasięgu. Dlatego rozczarowanie jest ogromne, ale nie załamujemy rąk tylko analizujemy to co się stało i wyciągamy wnioski, żeby w nowym sezonie było lepiej.

Bizacki, mający na koncie 2 mecze w reprezentacji Polski i 289 występów w ekstraklasie, podsumowanie rozgrywek rozpoczyna od zawodników.

– Zimą sprowadziliśmy do drużyny trzech zawodników, którzy mieli być wartością dodaną – wyjaśnia wychowanek GKS Tychy.

– Do ataku sprowadziliśmy znanego w I lidze z tego, że strzela gole Daniela Rumina. Sięgnęliśmy po zawodnika drugiej linii Mateusza Czyżyckiego, który pierwszy mecz w tym roku rozegrał jeszcze jako zawodnik ekstraklasy, w której w rundzie jesiennej swój epizod zaliczył także młodzieżowiec Krystian Wachowiak, za którego Wisła Kraków zapłaciła pół miliona złotych. Liczyliśmy więc, że takie transfery wzmocnią zespół, że ci zawodnicy szybko wkomponują się w zespół, ale patrząc na liczby widzimy, że tak się nie stało. 3 gole naszego snajpera w 14 spotkaniach, jedno trafienie pomocnika w 13 występach oraz bezbramkowy udział w 13 meczach skrzydłowego młodzieżowca są na to dowodem. W dodatku nasi „starzy” piłkarze tacy jak Łukasz Grzeszczyk, Tomas Malec, Bartosz Biel czy Sebastian Steblecki po powrocie z rezerw do pierwszej drużyny też nie pociągnęli tego wózka. W grze zespołu zabrakło jakości.

Zmiana nic nie dała

Zabrakło też cierpliwości kierownictwu klubu, bo 8 kwietnia Artura Derbina zastąpił Jarosław Zadylak.

– Dzisiaj patrząc na nasz dorobek w ostatnich 10 meczach można powiedzieć, że ta zmiana nic nie dała – dodaje obecnie działacz, a 9 lat temu jeszcze jako 40-latek zawodnik I-ligowego GKS-u Tychy.

– Przypomnę jednak, że dokonaliśmy jej po trzech porażkach z rzędu. Widzieliśmy, że coś się już wypaliło i chcieliśmy dolać paliwa drużynie, wstrząsnąć zespołem. Postawiliśmy na człowieka z klubu, bo Jarek Zadylak był na co dzień z nami, a w dodatku dwa lata temu w podobnej sytuacji pociągnął zespół. Liczby pokazują jednak, że tym razem się nie udało i misja ratownicza się nie powiodła. Dlatego szukamy nowego trenera.

– Rozmawiamy z czterema kandydatami i w następnym tygodniu, najpóźniej 3 czerwca ogłosimy nazwisko szkoleniowca, który 13 czerwca spotka się z drużyną i rozpocznie przygotowania do nowego sezonu. Z nim także konsultować będziemy ruchy kadrowe, bo oprócz Łukasza Grzeszczyka, Sebastiana Stebleckiego i Bartosza Biela, którym skończyły się kontrakty oraz Kacpra Janiaka i Krystiana Wachowiaka po wypożyczeniach mamy jeszcze innych piłkarzy, którym wygasają umowy. Prowadzimy też rozmowy z kandydatami na nowych piłkarzy, ale najpierw musi je poznać nowy trener i wtedy będziemy mówić o nazwiskach. Nie zapominamy też o naszej młodzieży, która na razie walczy o awans do III ligi i zgłasza akces, żeby od nowego sezonu być w kadrze pierwszej drużyny. Dlatego choć na pozór w klubie panuje cisza to wiele spraw właśnie teraz jest w najważniejszym punkcie – kończy Krzysztof Bizacki.


Na zdjęciu: Dariusz Banasik był i jest na liście życzeń GKS Tychy.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus.pl