GKS Tychy. Czyja seria zostanie przerwana?

Do sobotniego starcia Sandecja przystąpi z bilansem ośmiu spotkań z rzędu bez porażki Sandecji, a GKS Tychy z passą pięciu wygranych.


Gdybyśmy pod uwagę wzięli tylko mecze rozegrane od 11 listopada, czyli od dnia, w którym Dariusz Dudek został trenerem Sandecji to sobotni mecz w Nowym Sączu urósłby do miana szlagieru. W tym czasie bowiem gospodarze odbili się od dna I-ligowej tabeli, a w ośmiu potkaniach z rzędu nie zaznali goryczy porażki i od 18 listopada noszą miano niepokonanych i nie mają zamiaru kończyć tej passy na czterech zwycięstwach i czterech remisach.

Natomiast goście z Tychów, mający na koncie 5 zwycięstw z rzędu, poprzedzonych remisem w Niecieczy, chcą się jeszcze bardziej umocnić w ścisłej czołówce, w której od wicelidera dzielą ich dwa punkty.

– Zdajemy sobie sprawę, że Sandecja pod wodzą Dariusza Dudka to zupełnie inna drużyna, od tej z którą we września wygraliśmy na naszym boisku 2:0 – mówi trener tyszan Artur Derbin.

– Osiem spotkań z rzędu bez porażki na tym poziomie to nie lada wyczyn i to jest wyznacznik jej siły na dzisiaj, a nie 15 miejsce w tabeli zajmowane przez zespół z Nowego Sącza. Miała się o tym okazję przekonać tydzień temu Termalica na swoim boisku, bo uratowała punkt, wyrównującą bramkę strzelając w ostatnich sekundach. Co warto podkreślić w Niecieczy Sandecja strzeliła dwa gole, a ta sztuka rywalom lidera udaje się niezwykle rzadko.

Zdajemy więc sobie sprawę z tego, że czeka nas bardzo trudny mecz z przeciwnikiem, który gra nowoczesną piłkę, potrafi wysoko zaatakować i ma wielu doświadczonych zawodników. Czeka nas więc trudny mecz, ale jesteśmy na takie próby przygotowani. W trakcie tego tygodnia pojawiły się wprawdzie urazy i problemy, ale musimy sobie z nimi poradzić.

Przeciwko drużynom Dariusza Dudka jeszcze nie miałem okazji zagrać, a w Nowym Sączu zremisowałem 3:3 jako trener Zagłębia Sosnowiec i przegrałem 1:2 jako szkoleniowiec GKS-u Bełchatów. Może więc uda się uzupełnić ten bilans o zwycięstwo.

Podróż sentymentalna

Z tą myślą tyszanie po piątkowym treningu, przeprowadzonym w porze sobotniego meczu, zjedli obiad i wsiedli do autokaru. Szczególnie dla Bartosza Szeligi jest to wyjątkowa podróż.

– Moja przygoda z piłką zaczęła się w Nowym Sączu więc mam do tego klubu duży sentyment i na pewno zawsze będę wspominał skąd pochodzę – mówi 28-letni obrońca GKS-u Tychy, mający już w tym roku na swoim koncie dwa gole.


Czytaj jeszcze: Dwucyfrowa motywacja

– Sandecja to jest klub, który mnie wychował i ukształtował piłkarsko. Nasz mecz z rundy jesiennej wspominam bardzo dobrze, bo w Tychach przy pierwszym golu Bartka Biela, strzelonym na początku meczu zaliczyłem asystę, a w drugiej połowie po mojej główce piłka znalazła się za linią bramkową i wygraliśmy 2:0. Był to więc fantastyczny dzień dla mnie, a trochę mniej przyjemny dla Sandecji. To jednak dzisiaj inna drużyna. Jej bilans w ostatnich meczach robi wrażenie, ale my też jako zespół robimy dobrą robotę, z której się cieszę. Ta nasza seria już trochę trwa i chcemy ją kontynuować.

W roli rywali

Po drugiej stronie barykady będą zawodnicy, którzy grali w koszulkach z trójkolorowym trójkątem na piersi. 23-letni Dawid Błanik znalazł się w Nowym Sączu 19 stycznia, a 31-letni Tomasz Boczek w biało-czarnych barwach gra od sierpnia ubiegłego roku.

– Nie patrzymy na zbliżający się mecz pod tym kątem, że będziemy grać z drużyną, która w ostatnich pięciu spotkaniach zdobyła komplet punktów – zapewnia Dawid Błanik. – Bardziej skupiamy się na sobie i będziemy chcieli dominować w tym spotkaniu, bo gramy u siebie. Co prawda w Tychach tak naprawdę wszystko w moim piłkarskim dorosłym życiu się zaczęło, bo w GKS-ie podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt i w nim dostałem szansę pokazania się na I-ligowych boiskach. Wykorzystałem ją i to zaowocowało transferem do Pogoni Szczecin i debiutem w ekstraklasie, ale teraz jestem w Sandecji i gram dla niej.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus