GKS Tychy. Debiut w wyjściowej jedenastce

 

Trener Ryszard Tarasiewicz formując atak na ostatni w tym roku mecz o ligowe punkty sięgnął do głębokich rezerw. Postawił bowiem na 19-letniego Dominika Kasprzyka, który w rundzie jesiennej miał już co prawda na swoim koncie 9 występów i 1 gola na zapleczu ekstraklasy, ale w sumie uzbierał 60 minut gry. Młodzieżowiec wchodził bowiem na murawę, gdy boiskowy zegar przekroczył już 80 minutę. Dlatego wyjście na boisko w podstawowym składzie można nazwać zaskoczeniem, ale dla zawodnika nie była to niedzielna niespodzianka.

– O tym, że zagram w Opolu od pierwszej minuty dowiedziałem się czwartek – wyjaśnia debiutant. – Byłem bardzo zadowolony z tego, że w końcu dopiąłem swego. Myślę, że to był dla mnie dobry sprawdzian i lekcja, po której widać, że jeszcze dużo pracy przede mną. Trudno było wypracować sobie sytuację strzelecką, bo Odra to jest zespół fizyczny. Było więc sporo przepychanek w walce o pozycje i cały czas gra na wysokich obrotach, bo nikt nie zwalniał tempa.

Szarpał za dwóch

Występ w podstawowym składzie I-ligowej drużyny był też docenieniem pracy, którą „Pompa” – jak nazywają go koledzy z drużyny, wykonywał na treningach oraz grając w rezerwach.

– Co prawda jest młodzieżowcem, ale gdy terminy spotkań pierwszego zespołu pozwalały mu „schodzić” do drugiego zespołu, to na IV-ligowym poziomie wyróżniał się zdecydowanie – mówi trener tyskich rezerw Łukasz Kopczyk. – Jego atutami są gra głową i umiejętność przytrzymania piłki tyłem do bramki rywala, choć przeciwnicy często są silniejsi i mocniej zbudowani.

Ma także zmysł, który podopowiada mu kiedy zagrać z pierwszej piłki, a kiedy ją przytrzymać. W dodatku to czytanie gry poparte jest taką zdrową pewnością swojej piłkarskiej wartości. A co najważniejsze jest skuteczny, bo w pierwszym meczu sezonu grając 45 minut w wyjazdowym meczu z Podbeskidziem II strzelił dwa gole, a w sumie ma chyba średnią pół gola na mecz. Najbardziej podobała mi się jego gra w meczu z LKS Goczałkowice, bo choć od 10 minuty graliśmy w dziesiątkę, to właśnie zaangażowanie „Pompy” powodowało, że rywale nas nie zdominowali. On w pojedynkę szarpał w ataku za dwóch i strzelił gola, a w dodatku dwa razy trafił w poprzeczkę.

Szkoda tego meczu

W meczu z Odrą gola nie strzelił, ale nie tylko dlatego po 90-minutowym występie w Opolu Dominik Kasprzyk schodził z boiska niezadowolony. Do pełni szczęścia zabrakło mu zwycięstwa tyskiej drużyny.

– Jak najbardziej czuję po tym meczu spory niedosyt – dodaje Dominik Kasprzyk. – Co prawda w pierwszej połowie Konrad Jałocha dwa razy nam pomógł, bo przeciwnicy mieli solidne sytuacje, ale po przerwie okazje, które miał Dominik Połap, albo strzał Kuby Piątka, mogły nam przynieść bramki. Dlatego uważam, że szkoda tego meczu, który zakończył się remisem, bo wydaje mi się, że powinniśmy go wygrać. Wiedzieliśmy jak gra Odra nie byliśmy zaskoczeni tym, że jej zawodnicy ustawili się nisko. Czasem „pressowali” wysoko, ale udawało się nam z tego wyjść i dochodzić do sytuacji. Gdybyśmy przynajmniej jedną wykorzystali to byłbym w pełni zadowolony.

Przymiarka do ekstraklasy

Remis oznacza, że GKS Tychy na rundę wiosenną czekać będzie na 8 pozycji, co też powoduje spory niedosyt, ale humory może poprawić ostatni w tym roku – środowy występ na tyskim boisku, gdzie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza gościć będą ekstraklasowy zespół ŁKS-u Łódź.

Czy trener tyszan jeszcze raz w ataku postawi na młodzieżowca czy tym razem skorzysta z bardziej doświadczonych „strzelb” Mateusza Piątkowskiego lub Szymona Lewickiego? Odpowiedź poznamy w 4 grudnia o godzinie 20.30, ale Dominik Kasprzyk jest gotowy do gry i chce się przymierzyć do ekstraklasy.

 Wierzę, że tak będzie i że w środę wygramy z ŁKS-em, dobrze kończąc ten rok – kończy tyski napastnik.