GKS Tychy. Dobra kielecka passa

Ćwierć tysiąca występów w GKS-ie Tychy na liczniku Macieja Mańki. Piłkarz rundę wiosenną rozpoczynał mając na piłkarskim liczniku 249 występy w GKS-ie Tychy.


– Powiem szczerze, że nie miałem tej świadomości – mówi 31-letni tyszanin. – Wprawdzie jakieś dwa i pół roku temu nasz klubowy statystyk Łukasz Sobala mówił mi, że mam już za sobą dwie setki, ale to, że w wygranym 3:0 meczu z ŁKS-em w Łodzi „stuknęło” ćwierć tysiąca umknęło mojej uwadze. Bardziej skoncentrowałem się przed rundą wiosenną na tym, że w sumie wchodzę w dziesiąty rok grania z trójkolorowym trójkątem na piersiach i ten jubileusz chciałbym uczcić jak najlepszymi występami.

Przypomnijmy, że obrońca, który swoją grę w GKS-ie Tychy rozpoczynał w 2007 roku w IV lidze, rundę jesienną obecnego sezonu poświęcił w całości na leczenie kontuzji kolana więc możemy mówić o powrocie.

Zadowolony z postawy drużyny

– Z perspektywy tych siedmiu spotkań, które mam już za sobą, mogę powiedzieć, że bardziej jestem zadowolony z postawy drużyny niż mojej, bo na razie to czuję, że drużyna mnie ciągnie – dodaje wychowanek MOSM-u Tychy. – Ze zdrowiem wszystko jest w porządku, ale patrząc na swoją grę widzę, że to nie jest ten „Maniol”, którego pamiętam sprzed kontuzji. Gdy człowiek się przyzwyczai do gry na pewnym pułapie to chciałby być znowu na nim, a nie szukać wytłumaczenia, że po tak długiej przerwie i wyleczeniu takiej kontuzji to i tak w sumie jest dobrze.

Z ambicjonalnego podejścia chciałbym już w najbliższym meczu wrócić na ten swój szczyt, ale słyszałem, że dochodzenie do tej najwyższej dyspozycji trwa zwykle tyle ile trwała przerwa. Chciałbym jednak jak najszybciej znowu dawać drużynie tyle ile dawałem w poprzednim sezonie i nad tym pracuję na każdym treningu i z tą myślą wychodzę na każdy mecz.

Szersze przygotowania

Przed GKS-em Tychy sobotnie spotkanie z Koroną. Czwarta drużyna I-ligowej tabeli, podbudowana pokonaniem Arki Gdynia, zagra w Kielcach z zespołem plasującym się na 12 pozycji i borykającym się z problemami zdrowotnymi.

– To wcale nie zwalnia nas z pełnej koncentracji – wyjaśnia piłkarz mający 16 występów w ekstraklasie. – Wręcz przeciwnie. To powoduje, że do meczu z Koroną przygotowujemy się… szerzej. Nie wiedząc w jakim składzie wyjdą przeciwnicy, kto jest jeszcze chory, a kto już po chorobie i na jakie przetasowania w związku z tym zdecyduje się trener kielczan, musimy być przygotowani na większą liczbę wariantów gry naszego najbliższego przeciwnika.

Dwa zwycięstwa w Kielcach

– Skupiamy się na tym, żeby zagrać jak najlepszy mecz i mam nadzieję, że moja dobra kielecka passa zostanie podtrzymana. Grałem tam dwa razy jako zawodnik Górnika Zabrze. W 2001 roku w Młodej Ekstraklasie, choć na innym stadionie, wygraliśmy 2:1, a zwycięskiego gola strzelił wtedy Arek Milik. Natomiast w Ekstraklasie 7 lat temu w końcówce wszedłem „pilnować” wyniku 3:0, bo tyle prowadziliśmy już po golach Rafała Kosznika, Roberta Jeża i Romana Gergela.


Czytaj jeszcze: Teraz walka o czołówkę w tabeli

Zmieniłem strzelca pierwszego gola i zagrałem chyba na lewej obronie, albo pomocy, tego już nie jestem pewien, ale pamiętam, że wynik się nie zmienił i wróciliśmy do domu zadowoleni. Wierzę, że w sobotę będzie tak samo – kończy Maciej Mańka.


Fot. Dorota Dusik