GKS Tychy. Dwie części pomeczowej analizy
Najpierw szukali odpowiedzi na pytanie – dlaczego przegrali, a następnie – dlaczego nie wygrali.
Piłkarze GKS-u Tychy po porażce z Miedzią szybko zabrali się do pracy nad odzyskaniem formy, która w poprzednich pięciu meczach pozwalała zdobywać punkty.
– Pracujemy od poniedziałku – mówi Artur Derbin. – Tego dnia mieliśmy też pierwszą część analizy meczu z Miedzią pod tytułem Dlaczego przegraliśmy? Drugą część analizy zostawiłem na wtorek i tego dnia pomiędzy zajęciami na siłowni, a wyjściem na boisko pokazałem zawodnikom fragmenty, które dawały odpowiedź na pytanie Dlaczego nie wygraliśmy.
Skupiłem się na detalach techniczno-taktycznych, które sprawił, że z jednej strony nie potrafiliśmy się obronić i pozwoliliśmy się zaskoczyć zespołowi z Legnicy, a z drugiej strony nie mogliśmy dojść do sytuacji bramkowych w polu karnym przeciwnika.
Szczegółów analizy trener Derbin nie ujawnił, ale uchylił rąbka tajemnicy dotyczącej zmian w składzie GKS-u Tychy, który na mecz z Miedzią wyszedł bez Oskara Paprzyckiego i Łukasza Monety, będących w poprzednich spotkaniach tyszan byli podstawowymi piłkarzami. Dość powiedzieć, że defensywny pomocnik w ośmiu meczach poprzedzających spotkanie z legniczanami wybiegał w wyjściowej jedenastce, a skrzydłowy w trzech.
Gra z balastem
– Oskar w meczu z Górnikiem Łęczna nabawił się urazu i nie przepracował poprzedniego tygodnia na pełnych obrotach – wyjaśnia szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Zdecydowaliśmy więc, że tym razem obok Jana Biegańskiego zagra Jakub Piątek i liczyliśmy na jego zapas sił i kreatywność, ale już w 6 minucie został ukarany żółtą kartką i na pewno z tym balastem grało się mu trudniej.
Czytaj jeszcze: Zmiany na gorsze
Natomiast w przypadku Łukasza, którego zastąpił Sebastian Steblecki, zadecydowały względy taktyczne. Uznaliśmy, że predyspozycje Sebastiana będą nam w tym meczu bardziej potrzebne do rozegrania akcji niż szybkość i dynamika Łukasza, ale nie dało to efektu. Żeby jednak była jasność. Nie mam zastrzeżeń do zaangażowania zawodników, którzy do końca bardzo chcieli, ale w tym dniu nam nie wychodziło.
Nikt nie robi tragedii
Wprawdzie porażka z Miedzią sprawiła, że GKS Tychy wypadł z pierwszej szóstki, ale to wcale nie znaczy z tego powodu podopieczni Artura Derbina wpadli w psychiczny dołek.
– Mamy na koncie trzy porażki – przypomina trener tyszan. – Między przegraną w Sosnowcu, a zwycięstwem Korony na naszym boisku zanotowaliśmy jednak cztery spotkania, w których zdobywaliśmy punkty, a od spotkania z kielczanami do przegranej z Miedzią zanotowaliśmy pięć punktowanych występów. Owszem, żal nam tego meczu, ale nikt nie robi tragedii z tej przegranej tylko zbieramy siły na finisz, bo przed nami w tym roku jeszcze cztery mecze, w których znowu chcemy punktować.
Zimny prysznic
– Na pewno miło się patrzyło w tabelę gdy zajmowaliśmy w niej czwarte miejsce, ale to, że teraz jesteśmy poza szóstką niczego nie zmienia w naszym podejściu do gry. Może nawet to i lepiej, że teraz mieliśmy taki zimny prysznic, bo on sprawi, że będziemy jeszcze bardziej czujni i skoncentrowani.
Problem byłby, gdybyśmy to przeżyli w ostatnim tygodniu rozgrywek, bo wtedy wypadnięcie z pierwszej szóstki oznaczałoby przegrany sezon, ale teraz nadal jesteśmy w grze i z takim nastawieniem przygotowujemy się do wyjazdowego meczu z liderem – kończy Artur Derbin.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus