GKS Tychy. Harmonogram to rzecz święta!

Kadra GKS-u Tychy została niemal zamknięta, ale tuż przed startem sezonu może się trafić „perełka”.


Tyscy kibice uznają tylko jedno rozwiązanie i stawiają przed swoimi pupilami jeden cel – mistrzostwo! Inne miejsce na podium ich nie zadowala, a i sami zainteresowani również chcą walczyć o najwyższe cele. Sęk w tym, że kilka innych ekip myśli podobnie i kandydatów do złota jest więcej niż miejsc na podium. Zarówno GKS Tychy, jak i rywale są na finiszu przygotowań, bo przecież inauguracja ligowa zaplanowana jest na 10 września.

Jakościowe sprawdziany

W ciągu 16 dni tyszanie rozegrali aż 7 spotkań kontrolnych o dużej skali trudności. Zaczęło się od domowego zwycięstwa 6:5 z Zagłębiem Sosnowiec, a potem – podczas mocno obsadzonego turnieju w Oświęcimiu – było 4:3 po karnych z GKS-em Katowice, 3:1 z JKH GKS-em Jastrzębie oraz porażka 1:3 z gospodarzami, Re-Plastem Unią. W ostatni weekend wzięli udział w turnieju w Zwoleniu, gdzie przegrali mistrzem Słowacji, miejscowym HKm 5:6 oraz Bańską Bystrzycą 1:8 oraz wygrali z młodzieżową reprezentacją Słowacji 7:3. 4 zwycięstwa i bilans bramkowy 27:29.

– Jest spora różnica między przygotowaniami do poprzedniego sezonu i obecnego – mocno akcentuje trener Krzysztof Majkowski. – Wówczas mieliśmy wiele problemów, trenowaliśmy z mniejszymi obciążeniami, bo ciągle musieliśmy zmagać z przeciwnościami losu. W najważniejszym okresie przygotowań byliśmy dwa razy na kwarantannie i nie zrealizowaliśmy tego, co sobie zaplanowaliśmy.

Teraz jest zgoła inaczej i nic nie stoi na przeszkodzie, by pracować wedle ustalonego harmonogramu. Uczestniczyliśmy w silnie obsadzonych turniejach i wypływa z tego jeden, ważny wniosek: musimy pracować nad grą obronną i niej poświęcimy teraz najwięcej uwagi. Owszem, strzelamy sporo goli, ale również sporo ich tracimy.

Trwają poszukiwania

Cień na dotychczasowych meczach kontrolnych kładzie wynik z Bańską Bystrzycą. Przegrana 1:8 z 10. zespołem ekstraligi słowackiej nie wystawia tyszanom najlepszego świadectwa. – Za nami było kilka spotkań prowadzonych w wysokim tempie – tłumaczy tyski szkoleniowiec. – Zwyczajnie nie wytrzymaliśmy kondycyjnie i rywale wyraźnie nad nami górowali. Potem powróciliśmy do naszej gry, ale to był stanowczo za mało. Z takich surowych lekcji musimy wyciągnąć wnioski.

Alex Szczechura-Michael Cichy-Christian Mroczkowski to tercet napastników „nietykalnych” i trudno byłoby ich ustawiać w innych konfiguracjach personalnych. – A po co zmieniać, gdy coś dobrze funkcjonuje? – wpada w słowo i zadaje retoryczne pytanie szkoleniowiec GKS-u, który po chwili dodaje:

– Ciągle jesteśmy na etapie poszukiwań, bo chcemy optymalnie zestawić poszczególne formacje i – na dodatek – pragniemy wypracować wariant awaryjny, gdyby pojawiły się jakieś nieoczekiwane problemy. Mam jednak nadzieję, że takowych nie będzie, ale podczas meczów kontrolnych zawodnicy narzekali na kontuzje i musieli pauzować. Przed ligą chyba do końca będziemy eksperymentować i na razie dajemy sobie czas.

Kadra zespołu jest niemal zamknięta. Przez kilka dni z drużyną trenował i wystąpił w dwóch meczach w Zwoleniu Philip Elgstom, występujący w uniwersyteckiej drużynie Norwich (NCAA III). 23-letni Szwed został jednak odesłany do domu, bo nie spełnił oczekiwań szkoleniowców. Trwają poszukiwania jeszcze jednego defensora. Do klubu spływają oferty i są wnikliwie analizowane, ale decyzji jeszcze nie podjęto.

– Rywalizacja ligowa zapowiada się ciekawie, bo latem kluby były aktywne na rynku transferowym – uważa trener Majkowski. – Wydaje się, że sezon będzie jeszcze trudniejszy, bardziej wymagający i może dostarczyć sporo niespodziewanych rozstrzygnięć. Od inauguracyjnego meczu trzeba się będzie mieć na baczności.

Przed hokeistami mistrza Polski kolejne treningi, ale już z mniejszymi obciążeniami oraz dwa mecze kontrolne; w czwartek z czeskim I-ligowcem z Poruby, zaś 3 września wyjazdowa próba generalna z GKS-em Katowice.


Na zdjęciu: Christian Mroczkowski (z lewej) wraz ze swoimi kumplami zza oceanu stanowią niezastąpione trio napastników w GKS-ie Tychy.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus