GKS Tychy. Hrabia Monte… Kristo

Powieść przygodowa Aleksandra Dumasa jest pełna zwrotów akcji i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Choć przez chwilę wydaje się, że nieszczęście przygniotło głównego bohatera, to wszystko kończy się szczęśliwie dla hrabiego Monte Christo. To samo można powiedzieć o spotkaniu GKS-u Tychy z Wigrami Suwałki, po którym najszczęśliwszym zawodnikiem był Dario Kristo. To właśnie chorwacki pomocnik w ostatnich sekundach gry, strzałem z 16. metra, zdobył bramkę dającą drużynie Ryszarda Tarasiewicza trzeci z rzędu w tym sezonie komplet punktów na swoim boisku.

Celem jest wygrywanie

– Każdy mecz w I lidze jest trudny – mówi 30-latek z Tomislavgradu. – Z każdym przeciwnikiem musimy walczyć i solidnie się zmęczyć, żeby zwyciężyć. Jednak naszym celem jest wygrywanie w każdym meczu, dlatego po każdym, nawet po tym zakończonym sukcesem, robimy analizę, żeby wyłapać, co zrobiliśmy źle, bo trener Ryszard Tarasiewicz nieustannie chce poprawiać naszą grę. To jednak nie znaczy, że z Wigrami zagraliśmy źle. Myślę, że w pierwszej połowie zagraliśmy tak jak chcieliśmy. Wiedzieliśmy, że goście będą grali nisko i gęsto, ustawieni blisko siebie w bloku, systemem pięć-cztery-jeden.

Taka taktyka oznacza, że zespół atakujący ma mało miejsca do posyłania prostopadłych piłek. Mimo to zdobyliśmy szybko bramkę i potrzebowaliśmy drugiej, żeby uspokoić grę. Mieliśmy na to kilka szans w pierwszym kwadransie drugiej połowy, ale niestety nie udało się podwyższyć prowadzenia. Ponieważ przez cały mecz nie da się dominować i kontrolować wydarzeń na boisku, to jeden błąd, a nawet nie tyle błąd, ile nieszczęście, sprawił, że straciliśmy gola. Bartek Szeliga niefortunnie trafił w piłkę, a ta wpadła do naszej siatki. Ale nie poddaliśmy się. Walczyliśmy do końca i zasłużyliśmy na drugą bramkę, dzięki której dopisaliśmy do swojego dorobku w tabeli 3 punkty.

Może finalizować akcje

Pozyskany w czerwcu z Widzewa zawodnik, choć w dużej mierze odpowiada za grę obronną, wyrasta jednocześnie na króla strzelców tyskiego zespołu. Ma już w tym sezonie na swoim koncie 3 trafienia, choć wcześniej nie był łowcą bramek. Dopiero po przeprowadzce na polskie boiska zaczął pokazywać swoje walory ofensywne i w rundzie wiosennej minionego roku, w 16 występach, zanotował 6 goli dla III-ligowego Widzewa, w którym także jesienią rok temu w 13 meczach na II-ligowych boiskach uzyskał 5 bramek. Wiosnę tego roku miał jednak bezbramkową. Wszystko wskazuje więc na to, że w zespole Ryszarda Tarasiewicza znowu może finalizować akcje.

Marcin Biernat: Mam nadzieję, że do samego końca będziemy wygrywać

– Kluczowe w tej ostatniej akcji meczu z Wigrami było bardzo dobre podanie Maćka Mańki na „długi słupek” – dodaje Dario Kristo. – Ktoś tam powinien być, albo ja, albo ktoś inny i tylko dołożyć głowę. Tam nas jednak nie było, ale gdy odbita od Bartka Szeligi piłka trafiła do mnie, to przełożyłem na prawą nogę i strzeliłem z 16. metra. Nie wiem, czy po drodze piłka jeszcze się od kogoś odbiła, ale zaskoczony bramkarz nie zareagował i mogliśmy się zacząć cieszyć.

Dobry rytm

Po zwycięskim meczu wszyscy tyszanie schodzili do szatni uśmiechnięci. Może tylko bramkarz tyszan, Konrad Jałocha, trochę żałował, bo mimo bardzo dobrej postawy, kolejny raz nie udało się mu zachować czystego konta. Nikt też nie narzekał, że potyczką z Wigrami zaczął się cykl spotkań rozgrywanych co trzy dni.

– To jest bardzo dobry rytm – uważa doświadczony Chorwat. – Trzeba tylko dobrze się zregenerować i przygotować do następnego występu. Wszyscy trenujemy po to, żeby grać mecze i ja z tego powodu na pewno się cieszę.

 

Na zdjęciu: Dario Kristo odblokował się strzelecko w Tychach.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem