GKS Tychy. Ilość podnosi jakość

Zwolennikom zasady „Nie ilość, lecz jakość – inaczej bylejakość” sposób działania trenera Artura Derbina zepsuje reputację. Szkoleniowiec GKS-u Tychy postanowił bowiem podnieść poziom drużyny poprzez rywalizację i na każdą pozycję ma w kadrze dwóch równorzędnych zawodników.


No, prawie na każdą, bo Konrad Jałocha w bramce jest zdecydowanie poza konkurencją, ale gdyby nie młodsi – a nawet dużo młodsi – koledzy, to zbliżający się do trzydziestki mistrz Polski z 2014 roku nie miałby tak wysokiej motywacji do pracy, którą wykonuje na codziennych zajęciach pod okiem Tomasza Rogali.

A efekt tej pracy najlepiej oddają statystyki. W 17 spotkaniach pierwszej rundy dwumetrowiec stojący między słupkami aż 7 razy zachował czyste konto. Najwyższe noty zebrał za bezbramkowy bój w Niecieczy, gdzie napastnicy lidera I ligi nie byli go w stanie pokonać.

Także w zaległym spotkaniu w Łodzi, gdzie tyszanie zameldowali się na półmetku sezonu, wygrywając pierwszy ligowy mecz w 2021 roku, broniący już trzy lata w Tychach, golkiper pokazał najwyższą formę. Przy wyniku 3:0 nazywanie go bohaterem meczu mogłoby się wydać dziwne, ale jego parady przy wyniku 0:0 i 1:0 były kluczowe dla zahamowania atakujących przeciwników, a dwie interwencje przy rezultacie 3:0 nie pozwoliły wiceliderowi wrócić do gry.

W obronie, do której po zakończeniu leczenia dołączy jeszcze Krzysztof Wołkowicz, konkurencja także jest motorem napędowym. Maciej Mańka, Bartosz Szeliga, Dominik Połap i Marcel Stefaniak kandydują do dwóch pozycji na bokach obrony, a Łukasz Sołowiej i Kamil Szymura walczą o jedno wolne miejsce na środku defensywy, gdzie króluje Nemanja Nedić.

Mający jednak na swoim koncie dwie żółte kartki filar z Czarnogóry też ma świadomość, że i bez niego gra obronna tyszan nie legnie w gruzach. Zwłaszcza, że w środku drugiej linii pułap przydatności również śrubuje rywalizacja, bo Oskar Paprzycki i Wiktor Żytek czują na plecach oddechy Łukasza Norkowskiego i Jakuba Piątka.

To samo dotyczy skrzydłowych, wśród których Bartosz Biel i Kamil Kargulewicz mają najlepsze statystyki tegorocznych występów w sparingach oraz strzelili po jednym golu w łódzkiej inauguracji rundy wiosennej. Szkoleniowiec może jednak liczyć także na szybkość i doświadczenie Łukasza Monety oraz dynamikę i młodzieńczą fantazję Kacpra Piątka.


Czytaj jeszcze: Podziękowania dla fizjoterapeuty

O sile gry ofensywnej GKS-u w poprzednich sezonach praktycznie jednoosobowo decydował Łukasz Grzeszczyk. W rundzie wiosennej atak tyszan nie jest już tak mocno skanalizowany i to nie tylko dlatego, że gole strzelają także skrzydłowi i obrońcy. Kapitanowi i liderowi zespołu na pozycji numer 10 przybył rywal w osobie przesuniętego tam Sebastiana Stebleckiego, a najważniejsze jest to, że obaj chcą grać, więc starają się na każdym treningu i w każdej minucie na boisku potwierdzić swoją klasę.

To samo dotyczy kandydatów do gry na szpicy. Lider strzeleckiej klasyfikacji w tyskim zespole, Szymon Lewicki, który jesienią w 10 meczach zdobył 5 bramek, rywalizuje z Damianem Nowakiem, który w sześciu zimowych sparingach 4 razy trafił do siatki. W dodatku za ich plecami czai się Dawid Kasprzyk.

Tyski młodzieżowiec po wyleczeniu kontuzji jest już w pełni sił i pracuje, żeby znowu zasłużyć na grę w zespole Artura Derbina. A szkoleniowiec tyszan w ilości podnoszącej jakość każdego zawodnika z osobna, a przez to także tworzonej przez nich drużyny, mającej wspólny cel i tworzącej kolektyw, upatruje możliwość włączenia się do walki o awans. Taki sukces w roku 50-lecia klubu byłby najlepszym prezentem dla kibiców.


Na zdjęciu: Tyski golkiper, Konrad Jałocha, wyłamuje się z zasady sztabu o dwóch równorzędnych na każdą pozycję…

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus