GKS Tychy. Jakie święto, taki nastrój

Wicemistrz Polski z 1976 roku i najlepszy strzelec w historii GKS-u Tychy Kazimierz Szachnitowski martwi się wynikami trójkolorowych.


Przyznam szczerze, że dwa tygodnie temu byłem optymistą – mówi zdobywca 101 bramek dla tyskiego zespołu, Kazimierz Szachnitowski.

– Szedłem na mecz ze Stomilem oczami wyobraźni widząc już GKS Tychy na 2. miejscu w tabeli i liczyłem, że po spotkaniu ze Skrą umocnimy się na pozycji wicelidera. Niestety, mocno się rozczarowałem. Nie poznawałem drużyny, która wcześniej potrafiła rozegrać 10 dobrych spotkań nie ponosząc porażki, a nagle zawiodła i to w meczach z drużynami z dołu tabeli. Zawodzili nawet tak doświadczeni zawodnicy jak Łukasz Grzeszczyk. Napastnicy z Tomaszem Malcem na czele nie trafiali, a skrzydłowi nie potrafili pociągnąć gry bokiem boiska. Do tego dochodziły proste błędy w grze obronnej. Nic więc dziwnego, że wszystkim, którzy dobrze życzą naszemu klubowi, brak humoru. Można nawet powiedzieć, że nastrój jest taki, jaki mamy w nadchodzące święto, czyli grobowy.

Kazimierz Szachnitowski, patrzy też na grę tyskiego zespołu jako były trener i działacz klubu.

– Analizuję grę i porównuję z tym, co było rok temu, czyli z czasu pierwszych miesięcy pracy Artura Derbina. Podobne jest to, że na mecze z tak zwanymi silnymi rywalami nasz zespół potrafi się zmobilizować, ale gdy przychodzą mecze z drużynami, z którymi obowiązkowo trzeba wygrywać jeżeli się myśli o miejscu w czołówce, to zaczyna się ogromny problem. To może być problem mentalności zawodników. Jak inaczej wytłumaczyć tyle niecelnych podań i prostych strat piłki? Gdy walczą z rywalem z góry tabeli to grają blisko siebie, dzięki czemu mają do kogo zagrać i ma też kto zaasekurować. A w meczach ze Stomilem i Skrą te odległości były większe i robił się kłopot. Dlatego z niepokojem czekam na mecz z Puszczą Niepołomice, bo to kolejny z tych rywali, z którymi obowiązkowo trzeba wygrać, a jeżeli tego nie będzie, to wypadniemy z szóstki. Jeżeli jednak nasi wygrają, a jeszcze w środę wywalczą awans w pucharze z Wisłą Kraków, to może znowu wrócą dobre humory – kończy Szachnitowski.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus