GKS Tychy. Jest coś jeszcze oprócz piłki

Łukasz Sołowiej o starych tatuażach, nowej pasji do strzelania z broni krótkiej i długiej oraz dyplomie trenera personalnego.

Czas domowej kwarantanny piłkarzy, trenujących indywidualnie i oczekujących na sygnał, że będzie można wrócić na boiska, pozwala odkryć… człowieka. Zwykle rozmawiamy o meczu, który właśnie się zakończył, albo o spotkaniu, które nadchodzi.

Natomiast w sytuacji, w której od ostatniego meczu minął już miesiąc z hakiem, a tego kiedy rozpocznie się najbliższe spotkanie nie wie nikt, jest także czas na głębsze poznanie.

Łukasz Sołowiej to nie tylko stoper GKS-u Tychy, z którym związał się w lutym 2019 roku, półtoraroczną umową. To również nie tylko 31-letni obrońca, mający w tym sezonie na swoim koncie 12 I-ligowych występów i 4 mecze pucharowe oraz jednego gola, strzelonego Radomiakowi.

To także syn prezesa LKS Dąb Dąbrowa Białostocka Mieczysława Sołowieja oraz brat 5 lat młodszego Mateusza Sołowieja, który po rundzie jesiennej spędzonej w KS Michałowo wrócił do swojego macierzystego („tacierzystego” także) klubu i wiosnę rozpoczął od gola strzelonego w zwycięskim meczu w ramach rozgrywek IV ligi podlaskiej z Sokołem Sokółka. A ten klub z kolei stanowił „odskocznię” Łukasza Sołowieja do wyczynowej piłki.

Fanatyk tatuaży

Łukasz Sołowiej to także znawca tatuaży. – Mam ich sporo i każdy tatuaż coś znaczy i jest związany z moją przeszłością, wartościami i przekonaniami – wyjaśnia Łukasz Sołowiej. – Ogólnie jestem fanatykiem tatuaży.

Nie wiem jak to wszystko wytrzymuje moje żona. Śmiejemy się nawet, że niedługo na moim ciele nie będzie już wolnego miejsca. Na chwilę obecną trochę jednak przystopowałem, ale były czasy, że kiedy pojawiałem się w Warszawie, to nakreślałem mojemu koledze wszystkie swoje pomysły.

On to następnie przekłada na papier, wprowadzaliśmy zmiany i następnie wykonywaliśmy tatuaż. Zainteresował się nimi Marcin Biernat. Najpierw chciał ode mnie konkretne wskazówki, bo wiadomo, że przed pierwszym tatuażem zawsze jest wiele pytań, ale przekonał się i widziałem już pierwsze efekty.

Na strzelnicy

Do „starego” zainteresowania niedawno doszło jednak zupełnie nowe i Łukasza Sołowieja można nazwać początkującym strzelcem.

– Mój teść jest myśliwym i próbuje u mnie zaszczepić te zajawki strzeleckie – wyjaśnia Łukasz Sołowiej. – Bardzo mi się to spodobało więc dużo czasu wspólnie spędzamy na strzelnicy. Uczy mnie, daje mi wiele wskazówek i biorę to sobie mocno do serca.

Czytaj jeszcze: Dialog z władzami klubu jest konieczny

Mogę nawet powiedzieć, że to weszło mi w krew, a dodam, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z bronią. Nagle zostałem rzucony na głęboką wodę i strzelam zarówno z broni krótkiej jak i długiej. Jest to fajna pasja i mama nadzieję, że zostanie przy mnie na dłużej.

Dla kogoś kto wychował się na Podlasiu, w malowniczej otulinie Biebrzańskiego Parku Narodowego, obcowanie z dzikimi zwierzętami wydaje się czymś naturalnym więc można założyć, że myśliwska pasja połączona z treningami strzeleckimi doprowadzi do… kuchni.

Kucharz i trener personalny

– Nie boję się garnków – dodaje Łukasz Sołowiej. – Wynika to jednak bardziej z obowiązku niż zamiłowania. Praktycznie od 19 roku życia mieszkałem sam, dlatego trzeba sobie było jakoś radzić i nauczyć się gotowania. Zawsze trenerzy uczyli nas w jaki sposób zdrowo się odżywiać.

Wtedy nie było takiego nacisku jak jest teraz, bo obecnie ludzie są bardzo mocno na tym punkcie skoncentrowani. Według mnie trochę te tematy mniej ważnie przedkładają nawet nad tematy ważne.

Nie uważam, żeby jakakolwiek dieta zastąpiła trening. Niech ktoś je tylko ryż z mięsem i nie trenuje lub na odwrót – ciężki trening i gorsze odżywianie. Efekt będzie kiepski. Na sukces składa się wiele składowych i wszystkie trzeba konsekwentnie realizować. A mówię to także jako absolwent studiów wyższych i człowiek, który cały czas stara się kształcić i rozwijać.

Kariera piłkarza nie trwa wiecznie i trzeba po jej zakończeniu znaleźć sobie zajęcie. W trakcie mojej gry w Stomilu Olsztyn pojawiła się możliwość podjęcia kursu na trenera personalnego i tak zdobyłem odpowiednie uprawnienia.

Jest to obecnie bardzo na czasie, bo wiele osób chce dobrze wyglądać. Ja poza tym, że od 8 roku życia gram w piłkę, to od 15 roku życia mam też kontakt z siłownią.

Na początku chodziło się po piwnicach z kolegami, ale teraz wygląda to zdecydowanie inaczej. Nadal jestem na siłowni częstym gościem i być może kiedyś wykorzystam swoją wiedzę i doświadczenie. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus