GKS Tychy. Kapitan wrócił z bramką

Czekanie zawsze łączy się z niepewnością. Ci, którzy pytali, kiedy wróci do gry Łukasz Grzeszczyk, jednocześnie zastanawiali się nad tym, w jakiej będzie formie i czy rehabilitacja po zabiegu nie zostawiła śladu w dyspozycji i na psychice.

Po wygranym 4:1 sparingu z Ruchem Chorzów, w którym 32-letni rozgrywający, zagrał pierwszy raz od 1 grudnia ubiegłego roku, już jednak wiemy, że lider jest gotowy do prowadzenia tyskiego zespołu, dla którego strzelił gola.

Głód piłki

– Zwycięstwo w pełni zasłużone, a wynik mógł być jeszcze wyższy – stwierdził Łukasz Grzeszczyk.

– W tym okresie ciężko trenujemy, a ja nie będę ukrywał, że czułem głód piłki. Po treningach, w których trenuje się samemu, albo w dużej mierze biega się i spędza się czas na siłowni, ciągnie zawodnika na boisko. Uraz nie jest jeszcze wprawdzie do końca wyleczony, ale już nie przeszkadza w udziale w treningach i sparingach. Z tym bólem zmagałem się prawie dwa lata więc prędzej czy później zabieg musiałbym zrobić. Zaplanowałem go na taki okres, w którym czasu na spokojną rehabilitację jest trochę więcej. Cierpliwość była jednak bardzo potrzebna, ale teraz już mogę trenować na 100 procent i to jest najważniejsze.

Zabieg odmładzający

Co prawda grudniowa operacja nie była zabiegiem odmładzającym, ale w swoim pierwszym występie w 2020 roku Łukasz Grzeszczyk mógł się poczuć o kilka lat młodszy. Dookoła niego na boisku w Kamieniu biegali bowiem 20-letni: Dominik Połap i Dawid Kasprzyk, 19-letni Aleksander Biegański, 18-letni Michał Staniucha i 17-letni Jan Biegański. I co istotne poczynali sobie bardzo odważnie, choć nie zawsze skutecznie finalizowali akcje.

Nie bać się ryzyka

– Najważniejsze jest to, że się starali grać do przodu i odważnie rozgrywać piłkę – dodaje lider strzelców tyskiej drużyny.

– Nie będą się rozwijać, grając piłkę do najbliższego zawodnika i nie podejmując ryzyka. Po to są właśnie mecze w tym okresie, żeby się rozwijać.

A treningi w tym okresie są po to, żeby wiosną ruszyć do pościgu za czołówką. Dlatego wczoraj tyszanie mieli dwa treningi, a jutro jadą do Żiliny na sparing z wiceliderem słowackiej ekstraklasy, która wiosenne rozgrywki zaczyna w następny weekend. Dla drużyny siedmiokrotnego mistrza Słowacji będzie to więc próba generalna.