GKS Tychy. Kapitańskie oko Michała Kotlorza

Polska Hokej Liga wznawia rozgrywki. Na razie bez jednego z najbardziej doświadczonych zawodników, Michała Kotlorza.


Wychowanek MOSM-u Tychy ligowy debiut zaliczył 2007 roku, a od 5 lat jest kapitanem GKS-u Tychy, z którym 4 razy zdobywał mistrzostwo Polski, 6 razy Puchar Polski i 3 razy Superpuchar. Michał Kotlorz należy do nielicznego grona szczęściarzy, którego omijały poważne kontuzje, ale teraz przez miesiąc przyjdzie mu pauzować z powodu urazu kolana. Tymczasem zbliża się zakończenie pierwszej części sezonu.

Coś chrupnęło

– To prawda, że poważnie kontuzje mnie omijały i może rzeczywiście jestem urodzony pod szczęśliwą gwiazdą – uśmiecha się 33-letni tyski obrońca. – Przed kilkoma lat dostałem krążkiem w rękę i miałem złamany palec. Musiałem pauzować w play offie, ale zdążyłem pojechać z reprezentacją na mistrzostwa świata. Teraz będę miał dłuższą pauzę, ale liczę, że po miesiącu dołączę do kolegów.

Zaczęło dość niewinnie. W czasie jednego z treningów przed meczem w Krakowie (11 grudnia, wygrana 5:4 po karnych – przyp. red.) źle postawiłem nogę na lodzie i coś chrupnęło w kolanie. Drobnostka – pomyślałem sobie wtedy. Ale zaliczyłem kolejne treningi i mecze z Cracovią i Unią Oświęcim przed Pucharem Polski.

Odczuwając dyskomfort, zdecydowałem na rezonans magnetyczny, by dowiedzieć się co w tym kolanie się dzieje. Wynik wysłałem do naszego lekarza klubowego Wojtka Kani, który stwierdził, że łąkotka jest uszkodzona, zaś dwa odłamki blokują kolano. Bez zabiegu się nie obejdzie, a im szybciej, tym lepiej – stwierdził nasz specjalista medyczny.

29 grudnia doktor wyczyścił kolano, wyposażył w kule i w przyszłym tygodniu będą ściągane szwy. Wówczas okaże się, ile czasu będę potrzebował, by dołączyć do drużyny. Niektórzy mnie przestrzegają, bym przypadkiem się nie przyspieszał rehabilitacji.

Dziwne uczucie

Kotlorz miał nadzieję, że będzie wspomagał kolegów w półfinale Pucharu Polski z Re-Plastem Unią Oświęcim, ale już wtedy stał z boku i przyglądał się, jak drużyna przegrywa 1:3. Po raz 3 z rzędu tyszanie nie wystąpią w finale PP, choć jeszcze do niedawna dominowali w tych rozgrywkach.

– To dziwne uczucie, gdy stoi się obok boksu i przygląda się jak koledzy walczą o zwycięstwo – dodaje „Kotek”, bo taki nosi przydomek. – Wizualnie na pewno nie wyglądało to źle, bo przecież posiadaliśmy przewagę i wiele sytuacji podbramkowych. Jednak liczą się krążki wpadające do bramki.

Zaczęliśmy od prowadzenia, ale rywale szybko doprowadzili do remisu. W II tercji dostaliśmy gola do szatni (14 sek. przed końcową syreną – przyp. red.), a w kolejnej Unia wykorzystała przewagę. I trzeba było przełknąć gorzką pigułkę. Mimo wszystko uważam, że nasza gra uległa poprawie, choć tak naprawdę dopiero po wznowieniu ligi będziemy mogli się o tym przekonać.

Gra obronna obrońców tytułu mistrzowskiego w tym sezonie była ich najsłabszą stroną. Działacze zdecydowali się więc na transfery. Najpierw do drużyny dołączył Fin Konsta Mesikaemmen (wystąpił we wspomnianym meczu w Krakowie), zaś potem przybyli Kanadyjczyk Brycen Martin oraz Słowak Marek Biro, którzy zagrali w półfinale PP.

– Konkurencja jest motorem postępu – przekonuje Kotlorz. – Nowi zawodnicy powoli wchodzą do zespołu, muszą poznać naszą ligę i jestem przekonany, że nam pomogą. Zresztą nie możemy już rozpamiętywać tego, co się wydarzyło, lecz patrzeć, co przed nami.

Istotne rozstawienie

Najważniejszy jest play off. Jednak wszyscy doskonale pamiętamy poprzedni, niedokończony sezon. Po rozegraniu ćwierćfinału play offu rozgrywki ze względu na pandemię został przerwane i związkowi działacze przyznali medale na podstawie sezonu zasadniczego.

I może stąd się wzięło, że teraz wszyscy w Jastrzębiu mówią, że do rozstrzygającej fazy należy przystąpić z pierwszego miejsca. GKS Tychy ma stratę 2 „oczek” do JKH GKS-u i w perspektywie (22 stycznia) mecz na własnym lodzie. Gdyby zostało zachowane status quo, wówczas on mógłby zadecydować o kolejności przed play off.


Czytaj jeszcze: Co nas nie zabije…

– To tylko teoria, bo przed tym spotkaniem, i również po nim, obie drużyny nie mogą się potknąć – podkreśla Kotlorz. – A przecież nikt takiej gwarancji nie da. Trzeba rzetelnie się prezentować w każdym meczu i gromadzić punkty. Mieliśmy już sezony, kiedy to drużyna z dalszego miejsca sięgała po mistrzostwo. Ale oczywiście najlepiej startować z pozycji lidera.

Przed ligowcami jeszcze 12 meczów (plus zaległe Podhale – Energa)…


Na zdjęciu: Michała Kotlorza na lodzie możemy zobaczyć na początku lutego.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Polska Hokej Liga

Wtorek, 5 stycznia

  • OŚWIĘCIM, 18.00: Re-Plast Unia – Comarch Cracovia.
  • NOWY TARG, 18.00: Tauron Podhale – JKH GKS Jastrzębie.
  • TORUŃ, 18.00: Energa – GKS Tychy.
  • KATOWICE, 18.30: GKS – Ciarko STS Sanok.

Środa, 6 stycznia

  • SOSNOWIEC, 19.00: Zagłębie – Stoczniowiec Gdańsk.