GKS Tychy. Karny na otarcie łez

Rzutem na taśmę tyszanom udało się nie przegrać ostatniego meczu w sezonie.


Korona przystąpiła do meczu w składzie, który wyraźnie wskazywał na to, że kielczanie myślami są już przy czwartkowym barażu o awans do ekstraklasy. Leszek Ojrzyński desygnował do gry tylko dwóch piłkarzy z wyjściowej jedenastki z poprzedniego spotkania, ale wysłani w bój rezerwowi nie odrobili pańszczyzny. Wręcz przeciwnie – pokazali szkoleniowcowi, że też może na nich liczyć w najważniejszym momencie sezonu.

Festiwal Kiełba

Natomiast tyszanie wybiegli na murawę z trzema zmianami w porównaniu ze składem, który zawiódł ostatnio w Jastrzębiu-Zdroju. Choć zaatakowali pierwsi, to po niecelnym strzale Tomasa Malca szybko zaczęli kontynuować wiosenny pokaz słabości. Już w 7 minucie niewiele brakowało, żeby przyjezdni zdobyli bramkę. Po bombie Jakuba Łukowskiego z rzutu wolnego Konrad Jałocha musnął piłkę, która trafiła w poprzeczkę, a następnie odbiła się od jego nogi i przykleiła do rękawic tuż przed linią bramkową.

W odpowiedzi Kamil Kargulewicz przestrzelił, nie wykorzystując błędu stoperów Korony, a później zaczął się festiwal uderzeń kapitana przyjezdnych. Jacek Kiełb próbował z 8. metra, ale tym razem Jałocha paradą wybił piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. W 20 minucie po „główce” futbolówka poszybowała za wysoko, a w 23 minucie strzał został zablokowany przez Wiktora Żytka. Co nie udało się Kiełbowi, powiodło się w 26 minucie Daliborowi Takacowi. Słowak uderzył płasko z 20. metra i ustalił wynik pierwszej połowy. Próbował go jeszcze zmienić Kiełb, ale mimo dwóch prób nie zdołał pokonać Jałochy.

Żądają zmian

Oczekiwaną przez tyskich kibiców receptą na przewagę kielczan okazały się zmiany… dokonane przez Leszka Ojrzyńskiego. W przerwie w szatni Korony zostało bowiem trzech podstawowych zawodników, oszczędzanych na czwartkowy mecz z Odrą Opole, a w trakcie gry z boiska schodzili kolejni ważni piłkarze. Z każdą minutą gra Korony wyglądała więc słabiej. Nie na tyle jednak, żeby tyszanie potrafili dojść do sytuacji strzeleckiej. Dopiero w ostatnich sekundach wprowadzeni przez Jarosława Zadylaka piłkarze przeprowadzili składną akcję. Jakub Piątek podał do Natana Dzięgielewskiego, który dograł w pole bramkowe, gdzie Gracjan Jaroch zdołał oddać celny – choć nieskuteczny – strzał.

Bramkarz Korony nie zachował jednak czystego konta, bo chwilę potem zdecydował się wybiec na przedpole i w starciu o górną piłkę zderzył się z Danielem Ruminem. Sędzia potraktował to jako faul golkipera i wskazał na „wapno”, a skutecznym egzekutorem rzutu karnego w doliczonym czasie okazał się Krzysztof Wołkowicz. Golem na otarcie łez lewy obrońca gospodarzy zamknął sezon 2021/22 na stadionie, który kibice w trakcie meczu „ozdobili” transparentami wyrażającymi niezadowolenie i głośno domagali się konkretnych zmian.


GKS Tychy – Korona Kielce 1:1 (0:1)

0:1 – Takac, 26 min, 1:1 – Wołkowicz, 90+3 min (karny)

GKS: Jałocha – Machowski, Nedić, Żytek, Wołkowicz – Kargulewicz (78. Dzięgielewski), Czyżycki (58. Piątek), Paprzycki, Kozina (63. Wachowiak) – Malec (58. Jaroch), Rumin. Trener Jarosław ZADYLAK.

KORONA: Zapytowski – Danek (46. Podgórski), Szymusik, Seweryś, Corral (46. Koj) – Kiełb (46. Zarandia), Sewerzyński, Oliveira, Takac (61. Strzeboński), Górski – Łukowski (77. Szykawka). Trener Leszek OJRZYŃSKI.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Widzów 2371. Żółte kartki: Wołkowicz – Strzeboński


Na zdjęciu: Krzysztof Wołkowicz w ostatniej chwili uratował tyszanom remis w ostatnim meczu sezonu.

Fot. Łukasz Sobala/Press Focus