GKS Tychy. Logika – a nie minimalizm

A ktoś zabrania nam wygrać dziewięć ostatnich meczów? – Ryszard Tarasiewicz odpowiada pytaniem na nasze pytanie nawiązujące do celów zespołu. Zimą trener tyszan zapowiadał, że w pierwszych czterech kolejkach trzeba zdobyć jak najwięcej punktów, by określić, o co przyjdzie walczyć GKS-owi. Te cztery kolejki przyniosły 5-punktową zdobycz, pozwalającą trzymać na dystans strefę spadkową. I… chyba tylko tyle.

Skoro d… się pali

– Nie jestem do końca zadowolony, bo mecze w Krakowie (3:1 z Garbarnią – dop. red.) i Poznaniu (1:1 z Wartą – dop. red.) były dla nas mimo wszystko trudniejsze niż ten w Olsztynie, który przegraliśmy ze Stomilem 0:2. Ta porażka leży mi na wątrobie do teraz. Nie powinniśmy dotąd ani jednego spotkania kończyć w tej rundzie jako pokonani. Nie dopuszczamy rywali do wielu sytuacji. Nasza dobra postawa nie jest do końca zrekompensowana punktami – podkreśla szkoleniowiec drużyny z Tychów. Patrząc w tabelę, jest realistą. – Najpierw zabezpieczmy sobie utrzymanie. Jak najszybciej. To nie minimalizm czy brak ambicji, ale logika. Zapewnijmy sobie ligowy byt, a potem myślmy, co dalej – zaznacza.

Niedzielny remis w Poznaniu, wyrwany Warcie rzutem na taśmę, może w tym pomóc. Dzięki bramce Łukasza Grzeszczyka, beniaminek nie zrównał się z GKS-em punktami. „Grzeszczowi” asystował Mateusz Piątkowski, czyli jeden z… trzech nominalnych napastników, jacy biegali w końcówce tego meczu po murawie w tyskich barwach. – Skoro się d… zaczyna palić, to trzeba… Podkreślę jednak, że nawet w chwilach, gdy gonimy wynik, nigdy nie ma „partyzantki”. Chwała chłopakom, że nie notujemy hokejowych wyników. Powtarzam, że wolę wygrać 1:0 niż 4:3 albo 5:3. Takie mecze się zdarzają, ale to nie moja filozofia gry. Zawodnicy o tym wiedzą. Da się atakować rozsądnie, trzymając przy tym dyscyplinę w defensywie – przekonuje Tarasiewicz.

Bozia czuwała

W niedzielę swój pierwszy tegoroczny występ o punkty zanotował Dawid Abramowicz. W przerwie zmienił na lewej obronie Keona Daniela, awaryjnie zastępującego nie tylko „Abrama”, ale i Macieja Mańkę. Abramowicz nie był jeszcze gotowy na 90 minut, z kolei „Maniol” dopiero w tym tygodniu wznowi treningi. – Myślę, że na Bytovię będziemy już mieć Dawida w pełni do dyspozycji. Sędziowanie w Poznaniu pozostawiało wiele do życzenia. Na dobrą sprawę, już w pierwszych minutach mogły być dwie żółte kartki na Kubie Piątku. Dobrze, że nie skończyło się poważniejszym urazem, a lekkim obiciem kolan. Zdjęliśmy go w przerwie, zapewnił mnie, że kolano jest stabilne. Dobrze, że Bozia nad nim czuwała – zaznacza szkoleniowiec GKS-u.

Też śledzi hokej

W sobotę na Edukacji 7 zawita Bytovia, która ostatni mecz o punkty wygrała we wrześniu z…. tyszanami. – Liczę, że będziemy grali tak, jak do tej pory – mówi krótko Tarasiewicz. Nie ma co ukrywać, że nie jest to sportowe wydarzenie, które najbardziej elektryzuje teraz tyskich kibiców. Już dziś – wyjazdowy mecz z Podhalem Nowy Targ w półfinale play offu Polskiej Hokej Ligi…

– Oczywiście, że to śledzę! – zapewnia Tarasiewicz. – Wracając z Poznania nasłuchiwałem wieści. Jeszcze na 22 sekundy przed końcem było 3:2, a przegraliśmy w dogrywce… Może hokeistom trzeba takiego impulsu jak z Gdańskiem, gdy w pewnym momencie po prostu musieli wygrywać. Teraz z Podhalem też może dojść do takiej sytuacji, ale mentalność gdańszczan a górali jest inna. Bardzo lubię oglądać hokej, byłem na Stadionie Zimowym, gdy GKS mierzył się z Cracovią. To bardzo dynamiczna, szybka, atrakcyjna gra – mówi trener tyskich piłkarzy.

 

Na zdjęciu: Trener Ryszard Tarasiewicz (tu z byłym podopiecznym, hiszpańskim stoperem Stali Mielec Jonathanem de Amo) wierzy, że tyszanie dopadną wiosną jeszcze niejednego rywala…