GKS Tychy. Mają swoje atuty

Trener Artur Derbin stara się obudzić strzeleckie umiejętności prowadzonych przez siebie piłkarzy.


W trzech pierwszych tegorocznych spotkaniach drużyna GKS-u Tychy strzeliła 7 goli i znalazła się w ścisłej czołówce I-ligowej tabeli.

Akcje ofensywne

13 marca coś się jednak w ofensywnej maszynce Artura Derbina zacięło i jedna bramka w meczu z Sandecją nie wystarczyła nawet na wywiezienie z Nowego Sącza jednego punktu, a bezbramkowy remis u siebie z GKS-em Bełchatów kibice trójkolorowych także przyjęli z rozczarowaniem.

– Nie tylko w tych dwóch ostatnich spotkaniach przekonaliśmy się, jak ciężko jest w naszej lidze o każdy punkt – mówi Artur Derbin.

– Każdy zespół walczy, wkłada serce w grę i stara się neutralizować mocne strony przeciwnika. Dlatego analizując nasze występy w ostatnich spotkaniach starałem się pokazać dobre akcje w naszym wykonaniu. Z błędów zdajemy sobie sprawę. Jako zespół i każdy indywidualnie wie co trzeba jeszcze poprawić, ale w tym wszystkim nie zapominamy o naszych atutach. Ktoś powie, że w meczu z bełchatowianami nie funkcjonowały nasze skrzydła, a ja przypomnę kontrę z 12 minuty, w której Bartek Biel dostał trochę miejsca i od razu to wykorzystał, ale do pełni szczęścia zabrakło sfinalizowania tej akcji przez wbiegającego w pole bramkowe Łukasza Monetę. A kiedy przeciwnicy blokowali nasze skrzydła, to Łukasz Grzeszczyk kilka raz znalazł miejsce i czas do oddania strzału sprzed pola karnego, ale zabrakło celności. Precyzji zabrakło też Szymonowi Lewickiemu, który na 8 metrze przyjął na pierś wrzuconą przez naszego kapitana piłkę, ale posłał ją obok celu. To wszystko działo się w I połowie, którą zakończyliśmy niecelnymi strzałami Łukasza Monety i Oskara Paprzyckiego. Nie można więc powiedzieć, że nie szukaliśmy okazji do zdobycia bramki. Zrobiliśmy sporo, ale to się okazało za mało.

Trener Derbin zwrócił też uwagę na to, że w II połowie ataki tyskiej drużyny były coraz groźniejsze i w tym upatruje pozytywów w budowaniu taktyki na sobotni wyjazdowy mecz z Resovią.

– W meczu z GKS-em nie mogliśmy skorzystać z wypracowanych wcześniej automatyzmów, bo grający w poprzednich spotkaniach na jednej stronie duet Bartek Biel – Bartek Szeliga został „rozmontowany” przez kartkową pauzę „Szeliego” – dodaje trener tyszan.


Czytaj jeszcze: Nemanja Nedić wraca

– Przez to „Bielik” musiał przejść na prawą stronę i grać w nowym ustawieniu z Dominikiem Połapem, a na lewej stronie także pierwszy raz współpracowali Łukasz Moneta z Maćkiem Mańką. Mimo to po przerwie, gdy już się „zazębili” wypracowaliśmy kolejne okazje. Kilka razy oglądałem sytuację z 65 minuty, gdy po wrzutce Łukasza Grzeszczyka z rzutu wolnego Kamil Szymura znakomicie wyskoczył i główkował, trafiając w poprzeczkę, a przy dobitce główkującego z pola bramkowego Maćka Mańki bramkarz bełchatowian zatrzymał nie piłkę tylko głowę naszego obrońcy.

Szczypta skuteczności

– Napastnicy też próbowali, bo Damian Nowak jeszcze w 85 min uderzał z wolnego. Mieliśmy więc argumenty i dlatego je podkreślam, żebyśmy kontynuując taką grę dodali do niej „tylko” szczyptę skuteczności. Jedyny minus ostatniego meczu to taki, że mimo wypracowanych okazji nie zdobyliśmy bramek. Z tego wyciągamy wnioski i nad tym pracowaliśmy w tym tygodniu, żeby w Rzeszowie zagrać najlepiej jak potrafimy – kończy Artur Derbin.


Na zdjęciu: Kapitan tyskiej jedenastki Łukasz Grzeszczyk, to jeden z tych zawodników, który potrafi przymierzyć.
Fot. Tomasz Kudała/Pressfocus.pl