GKS Tychy. Głód piłki był coraz większy

W piątek rozegrali sparing, w sobotę mieli zajęcia regeneracyjne, a do treningów wrócili we wtorek. Piłkarze GKS-u Tychy zaczęli wczoraj przygotowania nie tylko do sobotniego meczu z Wigrami Suwałki. Mają też w perspektywie pięć spotkań w 14 dni.

– Spędziłem te wolne dni z żoną – mówi Maciej Mańka. – Nie wyjeżdżaliśmy, tylko odpoczywaliśmy w rodzinnym gronie, ale z każdą godziną głód piłki był coraz większy. I to jest bardzo dobre uczucie, bo świadczy o tym, że to, co robię, ciągle mnie cieszy. Z takim samym głodem piłki pojawili się też koledzy z drużyny. Nieobecny był tylko Ken Kallaste, który wracał po występie w reprezentacji Estonii w meczu z Holandią. Miał pewnie mieszane uczucia, bo cieszył się, że zagrał, ale martwił się porażką 0:4. Indywidualnie trenował natomiast, Dominik Połap, który wraca do zdrowia po kontuzji. A reszta z radością wybiegała na boisko.

Za nami półtora miesiąca rywalizacji w I lidze, a więc nadchodzi czas pierwszych podsumowań i ocen.

Wyrównana stawka

– Patrzymy w tabelę i tak jak było to przewidzenia stawka jest bardzo wyrównana – dodaje tyski obrońca. – Rok temu Raków miał już sporą przewagę, a teraz stawka jest wyrównana. Wśród zespołów, które spisują się lepiej, niż się spodziewałem, jest drużyna z Suwałk. Wigry, choć w poprzednim sezonie do końca walczyły o utrzymanie i wyskoczyły nad kreskę w ostatniej kolejce, teraz są groźne i na pewno w sobotę czeka nas trudno przeprawa. Jednak na naszym boisku czujemy się bardzo mocni i nie tylko domowe wyniki, ale także gra w Tychach, podobają się kibicom, co nam sprawia ogromną przyjemność.

GKS Tychy. Cisza przed maratonem

Oczywiście patrząc na nasz bilans, możemy powiedzieć, że gorzej idzie nam na wyjazdach, ale przekornie powiem, że „rachunek się zgadza”. Skoro mówi się, że punkt na wyjeździe to dobry wynik, to nasz bilans 4 punktów z 5 spotkań na obcych boiskach nie jest tragedią. Wiemy jednak doskonale, że mogło być lepiej, bo przynajmniej dwa razy mogliśmy i powinniśmy wrócić do domu bogatsi. Na dobrą sprawę tylko w Chojnicach gospodarze zawiesili nam poprzeczkę tak wysoko, że remis uznaliśmy za sukces. Natomiast trzy wyjazdowe porażki z początku sezonu na pewno nie było odzwierciedleniem naszej gry. Nie ma jednak sensu oglądać się za siebie, bo przed nami jeszcze wiele punktów do zdobycia.

Nie jest „czarną owcą”

Patrząc na skład tyszan z początku sezonu, można powiedzieć, że zmiany były kosmetyczne. Tylko Ken Kallaste stracił miejsce w wyjściowej jedenastce, a pozostałe roszady wymusiły urazy.

– Ken Kallaste stał się ofiarą naszych porażek – uważa 30-latek wychowany w Tychach.

– Na pewno nie jest „czarną owcą”, bo to zawodnik wysokiej klasy, a w dodatku wszyscy jako drużyna wygrywamy i wszyscy przegrywamy. Tak się jednak stało, że reprezentant Estonii po dwóch przegranych meczach usiadł na ławce, a jego miejsce zajął Bartek Szeliga i „zaskoczył”. Wszedł co prawda z marszu i to na pozycję, na której wcześniej nie grał, ale ja byłem o jego wejście spokojny. Znam go parę lat i wiem, że to doświadczony zawodnik, który na treningach super się prezentował. Przełożył to na spotkania o punkty i solidność w defensywie połączył z kreatywnością w ataku. Spodobał się widowni i swoją grą oraz golem strzelonym Chrobremu „kupił” kibiców. W zespole też się zadomowił i dzięki temu rywalizacja o miejsce w defensywie w wyjściowej jedenastce jest teraz jeszcze bardziej zacięta. A wiadomo, że zdrowa konkurencja pomaga drużynie i mam nadzieję, że tak właśnie będzie w naszym zespole.

 

Na zdjęciu: Maciej Mańka

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem