GKS Tychy. Miejsce odpowiednie do umiejętności

Kazimierz Szachnitowski życzyłby sobie lepszej „ósemki” i „dziewiątki” na Nowy Rok w drużynie GKS-u Tychy.


I jako zawodnik, i jako trener oraz działacz, a nawet oldboj Kazimierz Szachnitowski, wrósł w historię GKS-u Tychy. Wicemistrz Polski z 1976 roku z uwagą śledzi poczynania swoich następców, mając nadzieję, że awansują do ekstraklasy.

– Gdy patrzę na tabelę I ligi żałuję, że GKS nie rozegrał ostatniego meczu rundy jesiennej z ŁKS-em – mówi Kazimierz Szachnitowski. – Tym bardziej, że odnoszę wrażenie, że łodzianie nie do końca zagrali fair. Wszystkie kluby starały się dograć rundę jesienną do końca, żeby tabela rundy jesiennej, wyłoniła kolejność zespołów na półmetku.

Natomiast drużyna trenera Wojciecha Stawowego, będąc w dołku, bo miała na koncie pięć spotkań bez zwycięstwa, z czego trzy porażki z rzędu, postanowiła pod przykrywką pandemii uciec spod gilotyny. Takie mam wrażenie, bo będący na fali GKS Tychy pojechałby do Łodzi po zwycięstwo, które mogłoby go wywindować na czwarte miejsce i pozwoliłoby zbliżyć się do wiceliderujących łodzian na dystans dwóch punktów.

Pozostaliśmy jednak z „dziurawym” kalendarzem i świadomością, że ŁKS wzmocni się w okresie zimowej przerwy i już jako nowa drużyna dokończy rundę jesienną.

Szkielet już jest

Z tego, że GKS Tychy nie przewiduje zimowego szaleństwa transferowego Kazimierz Szachnitowski zdaje sobie doskonale sprawę.

– Kadrowy przewrót nastąpił latem i teraz potrzeba czasu, żeby ten zespół został zbudowany – dodaje Kazimierz Szachnitowski. – Dobrze, że zdecydowana większość transferów wypaliła. Mnie szczególnie zaimponował lewy obrońca Krzysztof Wołkowicz i bardzo żałuję, że październikowa kontuzja w 10 meczu przerwała jego passę dobrych występów. Liczę, że szybko się wyleczy i znowu będzie mocnym punktem naszego zespołu.

Na takie solidne ogniowo powoli wyrósł Oskar Paprzycki w środku drugiej linii i Bartosz Biel na prawym skrzydle. Duży plus postawiłbym też przy stoperze z Czarnogóry, bo Nemanja Nedić fajnie wkomponował się w zespół. Więcej jeszcze spodziewam się po Kamilu Szymurze i wierzę, że wiosną, po wkomponowaniu się w drużynę, będzie zarówno filarem defensywy jak i wzmocnieniem ofensywy, przy stałych fragmentach gry, bo gol strzelony Wiśle Płock w pierwszym występie w Tychach wskazuje, że potrafi być groźny dla rywali.

Jestem ponadto pod wrażeniem formy zaprezentowanej jesienią przez Konrada Jałochę i uważam, że na tym szkielecie można budować zespół na wiosnę. Trzeba go jednak uzupełnić minimum dwójką zawodników. Myślę o doświadczonym zawodniku na pozycję numer osiem oraz uważam, że to miejsce na granicy strefy barażowej spowodowane jest brakiem skutecznej dziewiątki.

Bez snajpera GKS Tychy ciągle będzie tylko drużyną walczącą o miejsce w strefie barażowej, a nie kandydatem do awansu. Dlatego uważam, że to miejsce, które nasz zespół zajmuje w tej chwili odpowiada umiejętnościom.

Walka o miejsce w ataku

Na transferowej karuzeli pojawiło się już, przymierzane do GKS-u Tychy nazwisko Rafała Figla, który jesienią zaliczył 8 występów w ekstraklasie w barwach Podbeskidzia.

– To dobry kierunek w poszukiwaniach zawodnika do środka pola – uważa Kazimierz Szachnitowski. – Słyszałem też, że jeżeli on nie wypali to jest jeszcze ślad wiodący za południową granicę. Myślę, że taki doświadczony zawodnik, który zagra obok Paprzyckiego, w miejscu opuszczonym przez Jana Biegańskiego, jest bardzo potrzebny.

Wierzę też, że w dobrej formie wróci do gry wiosną wyleczony już Maciek Mańka, a młodzi – także po wyleczeniu kontuzji – Dawid Kasprzyk i Michał Staniucha wzmocnią walkę o miejscu w ataku.

Strzeleckie popisy wiosną

– Dość długo czekałem na przebudzenie Szymona Lewickiego i choć życzę mu jak najlepiej wątpię czy 5 jesiennych goli to już prognostyk na strzeleckie popisy wiosną. Tym bardziej, że mający mu deptać po piętach i mobilizować do lepszej gry Damian Nowak trafił tylko raz.


Czytaj jeszcze: Krajowy priorytet

Dużo więcej spodziewałem się też po Sebastianie Stebleckim, który nie zaprezentował jesienią gry na jaką go stać, bo wiosną miał takie przebłyski, że był nie do upilnowania. Może więc trenerowi Arturowi Derbinowi uda się wykorzystać te ukryte póki co w zespole rezerwy możliwości. Tego życzę drużynie i jej kibicom na progu 2021 roku – kończy Kazimierz Szachnitowski.


Na zdjęciu: Oskar Paprzycki (w środku) wyrasta na solidne ogniwo środka pola.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus