GKS Tychy. Mieszanka przeszłości z przyszłością

25-letni Czarnogórzec Nemanja Nedić podpisał 2-letni kontrakt z GKS-em Tychy.


Przed GKS-em Tychy ostatni mecz sezonu zasadniczego 2019/20, ale to nie znaczy, że w gabinetach działaczy wszystko kręci się wokół sobotniej potyczki z GKS-em Bełchatów. Owszem, w myśl zasady, że najbliższe spotkanie jest najważniejsze, trenerzy i zawodnicy koncentrują się na walce o 3 punkty, które są niezbędne, żeby jeszcze można było marzyć o grze w barażach. Ale działacze już wybiegają w przyszłość, czego dowodem jest podpisanie kontraktu z 25-letnim stoperem z Czarnogóry, Nemanją Nediciem.

28 lat temu…

– Zacznę od historii – mówi Krzysztof Bizacki, działacz, którego piłkarskich osiągnięć nikomu w Tychach przypominać nie trzeba. – 28 lat temu drużyna w składzie: Luncik – Szlachcic, Szczepanek, Pieniążek, Zadylak – Sitko, Hojeński, Kołodziejczyk – Bizacki, Gilewicz, Piszczek oraz Zieziula i Oprzondek, którzy weszli po przerwie, wybiegła na ostatni mecz w III-ligowym sezonie 1991/92 ze świadomością, że zwycięstwo z Odrą Opole może nic nie dać. Zajmującemu wtedy pierwsze miejsce Ruchowi Radzionków wystarczył remis w ostatnim meczu z Rymerem Niedobczyce. Trzy dni wcześniej przegraliśmy 1:2 wyjazdowy mecz z „Cidrami”, choć w 81 minucie strzeliliśmy jako pierwsi gola. Radzionkowianie jednak od razu, w pierwszej akcji po wznowieniu gry zdołali wyrównać, a później – choć nie wykorzystali rzutu karnego – w ostatnich sekundach zadali decydujący cios. Po tym meczu mieli nad nami punkt przewagi i już się wydawało, że awans uciekł nam sprzed nosa. W ostatniej kolejce wygraliśmy jednak 6:1 z Odrą Opole. Co prawda goście szybko strzelili nam gola, ale po chwili wyrównałem, a po bramce Radka Gilewicza schodziliśmy na przerwę prowadząc 2:1. Po zmianie stron wprowadzony do gry Piotrek Zieziula szybko dał sygnał do ataku, a w końcówce Radek Gilewicz, Krzysiek Kołodziejczyk i Rafał Oprzondek „dobili” rywali.

Spontaniczna radość

Trybuny szybko opustoszały, a zwycięzcy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami.

– W szatni było cicho – wspomina Krzysztof Bizacki.

– Część kolegów już nawet wyszła z klubu, a inni smutni stali pod prysznicem. Nawet nikomu nie przyszło do głowy, żeby pytać o wynik z Niedobczyc. W końcu jednak tę naszą żałobę przerywał dziki krzyk: „Mamy awans!”. Nasz spiker Wojtek Wieczorek dowiedział się z radia, że Rymer wygrał z Ruchem, ale na początku nikt mu nie uwierzył. Dopiero słowa prezesa Władysława Wtorka przekonały nas, że to prawda. Dowiedzieli się o tym także kibice, którzy zaczęli zjeżdżać pod szatnię i zaczęła się niezaplanowana zabawa. Kibice świętowali na boisku, a my w klubowym budynku i bawiliśmy się do rana. To był początek mojej przygody z piłką, ale już nigdy później nie przeżyłem tak spontanicznej radości. Nie da się opisać… Dlatego życzę naszym zawodnikom, żeby przeżyli coś takiego.

Pożegnanie z kibicami

28 lat temu wystarczył jeden mecz, żeby przeskoczyć bezpośredniego rywala, teraz natomiast nie dość, że konkurentów do 6. miejsca jest trzech, to jeszcze trzeba pamiętać, że w barażach przeciwnicy będą w uprzywilejowanej roli, grając jako gospodarze.


Przeczytaj jeszcze: Maciej Mańka. Poszło to samo kolano…


– Cuda się zdarzają – dodaje Krzysztof Bizacki. – Trzeba jednak przede wszystkim zrobić swoje, czyli najpierw wygrać z GKS-em Bełchatów. Wiemy, że w walce o wejście do strefy barażowej nie wszystko zależy od nas, ale to będzie nasz ostatni w tym sezonie mecz przed tyskimi kibicami, więc to także zobowiązuje. Wspominając skład sprzed 28 lat, wymieniłem ośmiu młodych wtedy piłkarzy, dla których ten awans był początkiem drogi do ekstraklasy. My też chcemy naszym zawodnikom stworzyć takie warunki, żeby utalentowani chłopcy: Piątkowie, Biegańscy, Kasprzyk, Połap i kolejni wychowankowie naszego klubu także się rozwijali i zagrali na tym najwyższym krajowym szczeblu – najlepiej w barwach GKS-u Tychy.

Wsparcie z Czarnogóry

Do tego potrzebne jest jednak wsparcie doświadczonych zawodników, takich jak 25-letni Nemanja Nedić, który podpisał 2-letni kontrakt z tyskim klubem i jest pierwszym zawodnikiem do talii nowego trenera Artura Derbina.

– Z Arturem Derbinem, który wrócił z urlopu, rozmawialiśmy w środę i ustalaliśmy już plany przygotowań do nowego sezonu – wyjaśnia Krzysztof Bizacki. – Zawodnicy po ostatnim meczu dostaną dwa tygodnie na odpoczynek, a dla sztabu szkoleniowego i działaczy zacznie się wtedy pracowity okres budowania drużyny. Stoper z Czarnogóry, który jako dwukrotny mistrz swojego kraju grał w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy to pierwszy zawodnik, którego kontrakt został sfinalizowany. Na nim się jednak lista nie kończy; niebawem pojawią się kolejne nazwiska. Chcemy zbudować zespół, który nie tylko będzie się chciało oglądać, bo pod tym względem GKS Tychy w I lidze na pewno się wyróżnia, ale także taki, którego wyniki będą satysfakcjonować kibiców. Bo te osiągane w tym sezonie nas nie zadowoliły.


Na zdjęciu: Krzysztof Bizacki chciałby, żeby jego młodsi koledzy mieli równie – jak on – ekscytujące wspomnienia z lat swojej kariery.

Fot. Dorota Dusik