GKS Tychy. Młodzieżowiec z plusem

Marcin Kozina bardzo dobrze wykorzystał zimową przerwę.


Po rundzie jesiennej, kibice podsumowujący występy GKS-u Tychy, zwracali uwagę na fakt, że w porównaniu z poprzednim sezonem, żaden z młodzieżowców nie dał zespołowi takiej jakości, jaka wymagana jest na zapleczu ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że na szczycie transferowych zapotrzebowań klubu z aspiracjami ataku na ekstraklasę znalazł się wartościowy skrzydłowy do lat 21.

Te kryteria spełnił urodzony 19 października 2001 roku Krystian Wachowiak, mający już za sobą 29 występów i 2 bramki w I lidze w barwach MKS-u Chojniczanka oraz 2 występy w ekstraklasie w zespole Wisły Kraków, z której został wypożyczony do zespołu trójkolorowych.

Napędza akcje ofensywne

To jednak nie on znalazł się w wyjściowej jedenastce tyszan na inaugurację tegorocznych potyczek, a Marcin Kozina. I co najważniejsze, pomocnik który latem przeszedł do GKS-u Tychy z LKS-u Goczałkowice swoją grą w rundzie wiosennej wywalczył sobie „etat” w podstawowym składzie.

Wychowanek Halniaka Maków Podhalański, a przede wszystkim uczeń SMS-u Rekord Bielsko-Biała, bo tam przebywając sześć sezonów od zgłębiania piłkarskiego abecadła doszedł do III-ligowego debiutu w wieku 17 lat i rozegrał na trzecioligowych boiskach w sumie 47 spotkań, strzelając 7 goli, nim na jeden sezonu przeszedł do Goczałkowic-Zdroju, w tyskim zespole stał się jednym z asów w talii Artura Derbina.

Napędza akcje ofensywne, odważnie wchodzi w pole karne, dogrywa piłki do napastników, wywalczył rzut karny. Gra tak jak młodzieżowiec na tym szczeblu rozgrywek powinien i mógł w pełni cieszyć się ze zwycięstw w Nowym Sączu z Sandecją oraz Zagłębiem Sosnowiec w Tychach, a z boiska w Głogowie, gdzie tyszanie ponieśli pierwszą w tym roku porażkę mógł schodzić z podniesioną głową.

Na tarczy

– Uważam, że mieliśmy dużo sytuacji w pierwszej połowie – mówi młodzieżowiec tyskiej drużyny. – Na pewno powinniśmy zdobyć jedną lub dwie bramki i nie powinniśmy schodzić do szatni na przerwę przegrywając 0:2. Jednak Chrobry, który miał trzy sytuacje, dwie wykorzystał i to wystarczyło, żeby po tym meczu miał 3 punkty, a my 0. Od początku, jak w każdym meczu chcieliśmy ruszyć wysoko pressingiem, lecz dostaliśmy dwie bramki w bardzo krótkim czasie i wiadomi, że w takim momencie morale trochę opada. Wierzyliśmy jednak do końca meczu, że uda się nam odmienić losy spotkania, ale niestety byliśmy w tym meczu nieskuteczni i wróciliśmy na tarczy.

6 punktów straty

Po porażce w Głogowie GKS Tychy spadł w tabeli I ligi na siódme miejsce, ale do zajmującego drugie miejsce Widzewa ma tylko 6 punktów straty. To najlepiej świadczy o tym, że tyszanie nie mają powodu do spuszczania głowy, tym bardziej, że najbliższe spotkanie rozegrają 3 kwietnia w Łodzi na stadionie przy Alei Marszałka Józefa Piłsudskiego.

Na pracowity tydzień

Mieli wprawdzie w terminarzu na ten weekend zaplanowany mecz z Arką Gdynia, ale z powodu powołania zawodników do reprezentacji narodowych spotkanie z zespołem Ryszarda Tarasiewicza został przesunięty na 7 kwietnia więc sztab szkoleniowy musi zmodyfikować plan pracy i tak dopasować obciążenia treningowe na najbliższe dni, żeby wystarczyło sił i „amunicji” na pracowity tydzień, w którym trójkolorowym przyjdzie rozegrać trzy mecze w ciągu ośmiu dniu.

Do tych dwóch, o których już wspomnieliśmy dojdzie bowiem jeszcze 11 kwietnia potyczka z zamykającym stawkę Górnikiem Polkowice w Tychach, a kibice pamiętają, że jesienią właśnie z zespołami ze strefy spadkowej GKS Tychy miał spore problemy. Wystarczy choćby wspomnieć spotkanie ze Stomilem Olsztyn, który zajmując ostatnie miejsce przerwał passę dziewięciu ligowych spotkań bez porażki. Dlatego nikt w Tychach nie ma wątpliwości, że najbliższe – teoretycznie „wolne” – dni mogą mieć ogromne znacznie dla miejsca tyszan w końcowej klasyfikacji tego sezonu.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus