GKS Tychy. Mogą mieć w składzie kilku młodzieżowców
Rozmowa z trenerem GKS-u Tychy Ryszardem Komornickim przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec.
Co pan wie o taktyce preferowanej przez nowego trenera sosnowiczan Krzysztofa Dębka?
Ryszard KOMORNICKI: – Niewiele. Prześledziliśmy jego karierę trenerską i ulubione systemy, w których grały jego drużyny, ale nie prowadził jeszcze zawodników na takim poziomie więc być może dopasuje ustawienie do tego jakimi piłkarzami dysponuje.
Na ten temat wiemy już więcej i możemy się spodziewać kto jaką rolę w zespole Zagłębia będzie odgrywał, ale tak naprawdę musimy się spodziewać wszystkiego i dlatego postaramy się skoncentrować na swojej grze.
Czy udało się panu znaleźć sposób na uszczelnienie obrony, która do tej pory była piętą Achillesową GKS-u Tychy?
Ryszard KOMORNICKI: – Nadal będziemy grać czwórką obrońców. Przynajmniej takie będzie wyjściowe ustawienie, bo w trakcie meczu, w zależności od sytuacji i wyniku, to się może zmienić. Mamy w kadrze trójkę nominalnych stoperów: Marcina Biernata, Łukasza Sołowieja i Mateusza Pańkowskiego.
Teoretycznie za dużego wyboru więc nie mam, ale gdy zajdzie taka potrzeba to mogę skorzystać także z pomocników mających już swoje doświadczenie na tej pozycji. Keon Daniel, Dario Kristo i Wilson Kamavuaka w razie konieczności też mogą zagrać na środku obrony. Takie warianty również braliśmy pod uwagę podczas gier wewnętrznych, bo musimy być przygotowani na różne sytuacje.
Kto zagra na lewej obronie, na której w meczu z Cracovią w ćwierćfinale Pucharu Polski wystawił pan… skrzydłowego Łukasza Monetę?
Ryszard KOMORNICKI: – Wtedy taka była potrzeba dnia. Teraz na tej pozycji mamy ostrą konkurencję, bo do zdrowia wrócił już po kontuzji Bartosz Szeliga, a nominalnym lewym obrońcą jest Ken Kallaste.
Nie ułatwię więc zadania rywalom i zostawię tę decyzję w moim notesie aż do ogłoszenia składu. Konkurencja jest zresztą na każdej pozycji i to mnie najbardziej cieszy.
Czy Michał Staniucha, który w majowych grach wewnętrznych okazał się najlepszym strzelcem drużyny, jest w pana klasyfikacji młodzieżowcem numer 1?
Ryszard KOMORNICKI: – Michał Staniucha nie jest dla mnie odkryciem maja. Od kiedy przyszedłem do GKS-u Tychy, a od początku sezonu byłem przecież dyrektorem sportowym, widziałem w nim duży potencjał. Nie do końca był jednak wykorzystywany, bo sztuką jest takie wkomponowanie w drużynę, żeby zawodnik mógł pokazać to co ma najlepszego. Michał jest szybki i w jego przypadku gra piłki do nogi niewiele daje.
Czytaj jeszcze: Nie robić głupot w końcówkach
Tak samo jak nic by nie dawała gra do Łukasza Grzeszczyka na wolne pole. Ale Michał nie jest jedynym młodzieżowcem, którego biorę pod uwagę ustalając skład. Są przecież najbardziej ograny z młodzieżowców Dominik Połap, a także Dawid Kasprzyk czy obaj bracia Biegańscy.
I wcale nie jest powiedziane, że zagra jeden młodzieżowiec, który „musi” wypełnić limit. Możemy mieć w składzie nawet kilku młodzieżowców jeżeli uznam, że wygrali rywalizację o miejsce w zespole, bo to jest najważniejsze.
Co będzie najważniejsze dla wyniku?
Ryszard KOMORNICKI: – Wyniku nie przewidzę, bo wróżką nie jestem, ale w dużej mierze zależeć on będzie od podejścia zawodników do gry. Pamiętam czasy gry ponad 30 lat temu w Górniku Zabrze, w którym cztery razy sięgaliśmy po mistrzostwo Polski i występowaliśmy w europejskich pucharach.
Wokół mnie w szatni siedzieli reprezentanci kraju, ale nikt nie dopisywał punktów przed meczem. Za każdym razem wychodziliśmy na boisko żeby walczyć o jak najlepszy wynik. Tak samo musimy traktować każdy mecz w GKS-ie Tychy, którego drużynę prowadzę praktycznie od miesiąca i niczego tak naprawdę nie mogę obiecać.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus