GKS Tychy na drodze do ekstraklasy!

Pomysłowe akcje i dużo strzałów w pierwszoligowym hicie kolejki na tyskim stadionie.


Choć od Świąt Wielkanocnych minęło już pięć tygodni kibice w Tychach mogę mówić o Wielkim Piątku. Dokładnie o Jakubie Piątku, starszym z braci. 22-latek poprowadził bowiem GKS do zwycięstwa z Górnikiem Łęczna w szlagierze 29 kolejki.

Po zwycięskim meczu w Niepołomicach trener GKS-u Tychy dokonał trzech roszad w formacji obronnej. W wyjściowej jedenastce tym razem nie wbiegli obrońcy Dominik Połap i Nemanja Nedić oraz defensywny pomocnik Wiktor Żytek, a ich miejsce zajęli: Bartosz Szeliga, Łukasz Sołowiej i Oskar Paprzycki, ale największa zmiana nastąpiła w grze ofensywnej tyszan.

Już w 7 minucie po cierpliwie rozegranym ataku pozycyjnym, w którym piłka zmieniała strony boiska, znakomicie dyrygujący grą zespołu Łukasz Grzeszczyk wypuścił prostopadłym podaniem Szeligę, który z lewej strony pola karnego, spod końcowej linii dośrodkował na 12 metr do Jakuba Piątka. 22-letni pomocnik natychmiast złożył się do strzału z woleja i Adrian Kostrzewski, zastępujący pauzującego po czerwonej kartce Macieja Gostomskiego, nie miał nic do powiedzenia.

Po zdobyciu bramki tyszanie nie spoczęli na laurach tylko w 11 minucie próbowali iść za ciosem i znowu przeprowadzili szturm lewą stroną boiska, skąd tym razem dośrodkował wszędobylski Grzeszczyk, ale finalizujący akcję Szymon Lewicki z 10 metra strzelił z woleja wprost w bramkarza. Po tym uderzeniu gospodarze oddali wprawdzie inicjatywę rywalom i skoncentrowali się na uważnej grze w obronie, przez którą zawodnicy Górnika nie potrafili się przedostać. Konrad Jałocha tylko raz musiał się wykazać broniąc pewnie strzał Bartłomieja Kalinkowskiego z rzutu wolnego z 25 metra w 28 minucie.

Natomiast tyszanie po uśpieniu czujności rywali w 35 minucie wyprowadzili skuteczną kontrę. Po przejęciu piłki na środku boiska wymienili kilka podań, aż wreszcie Szeliga zagrał z lewego skrzydła – tym razem do Bartosza Biela, który „na krótkim” słupku próbował znaleźć miejsce do uderzenia z 5 metra. Widząc jednak, że w lepszej sytuacji strzeleckiej znajduje się Jakub Piątek zagrał do niego piłkę w pole bramkowe i strzał z 4 metra był już tylko formalnością.

Prowadząc 2:0 tyszanie poczuli się zbyt pewni siebie i w 44 minucie byli blisko straty gola na własne życzenie. Maciej Mańka za lekko zagrał do Konrada Jałochy przed którym znalazł się Serhij Krykun, ale miał zbyt mało miejsca na oddanie celnego strzału i skończyło się na rzucie rożnym. W 64 minucie kolejne „igranie z ogniem” zakończyło się już jednak eksplozją. Krótkie rozpoczęcie gry przez Jałochę zakończyło się stratą piłki, z którą goście, po zablokowaniu Kamila Szymury wbiegli w pole karne. Przemysław Banaszak zagrał futbolówkę w pole bramkowe, a tam Oskar Paprzycki interweniując wślizgiem strzelił samobójczego gola.

Po tej stracie trener Derbin dokonał trzech zmian i tyszanie oddalili niebezpieczeństwo od swojej bramki, pokazując, że mają sporo atutów w grze do przodu. Sygnał do szturmu dał jak na kapitana przystało Grzeszczyk, po którego uderzeniu z dystansu Kostrzewski z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut rożny. Jego wykonawcą był Łukasz Moneta, którego wrzutka znalazła Szymona Lewickiego, ale napastnik GKS-u, główkując z 5 metra chybił. Nie mógł się już jednak pomylić w 73 minucie, kiedy to po akcji rozpoczętej długim wybiciem Jałochy i pięciu podaniach od środka przez skrzydło, Moneta z lewej strony pola karnego dograł w pole bramkowe, a „Lewy” wślizgiem z metra zamknął akcję na długim słupku.

W ten sposób został ustalony wynik, choć obydwie drużyny starały się jeszcze w końcówce tego ciekawego spotkania o kolejne gole. W zespole Górnika najbliżej był Marcin Stromecki, który w 84 minucie huknął z dystansu słupek przyszedł Jałosze z pomocą. Natomiast po drugiej stronie królem polowania mógł zostać Lewicki, ale jego strzał w 88 minucie z 16 metra efektownie obronił Kostrzewski, a w 90 minucie, główkując z 3 metra po wrzutce najlepszego na boisku Grzeszczyka, uderzył niecelnie.

GKS po trzeciej wygranej z rzędu umocnił się w czołówce tabeli i dał kolejny sygnał rywalom, że na finiszu nabiera jeszcze szybkości.


GKS Tychy – Górnik Łęczna 3:1 (2:0)

1:0 – J. Piątek, 7 min, 2:0 – J. Piątek, 35 min, 2:1 – Paprzycki, 64 min (samobójcza), 3:1 – Lewicki, 73 min.

GKS: Jałocha – Mańka (76. Połap), Sołowiej, Szymura, Szeliga – Biel (65. Moneta), Paprzycki, J. Piątek (65. Steblecki), Grzeszczyk, K. Piątek (65. Norkowski) – Lewicki. Trener Artur DERBIN.

GÓRNIK: Kostrzewski – Orłowski (46. Cierpka), Baranowski, Midzierski, Leandro – Mak (44. Banaszak), Tymosiak (46. Jagiełło), Kalinkowski (69. Stromecki), Struski (46. Kukułowicz), Krykun – Wojciechowski. Trener Kamil KIEREŚ.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Mecz bez udziału publiczności. Żółte kartki: Mańka, Biel – Leandro.

Piłkarz meczu – Łukasz GRZESZCZYK.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus