GKS Tychy. Nadal mierzą wysoko

Dzięki ubiegłotygodniowej wygranej (3:1) z Garbarnią Kraków drużyna z Tychów odskoczyła od dołu tabeli. Wiele wskazuje na to, że czeka ją umiarkowanie spokojna – czy wręcz jałowa – wiosna. Na spadek GKS jest zbyt silny, a o awansie nawet nie ma co marzyć. Kibice pewnie życzyliby sobie, aby ta runda posłużyła powstaniu zalążku zespołu, który wreszcie – w odróżnieniu od kilku poprzednich sezonów – zapewni tyszanom dobrą jesień.

Nie róbmy z nich biedaków

– To nie jest wcale życzeniowe myślenie, ale nie chcę wybiegać w przyszłość aż tak daleko. Odpowiedzi na takie pytanie udzielę po 27. czy 28. kolejce. Za kilka tygodni będziemy mądrzejsi. Wtedy będziemy widzieć, gdzie w tabeli się znajdujemy i określimy swój cel – mówi trener Ryszard Tarasiewicz. GKS zaczął wiosnę fatalnie, bo od porażki w Olsztynie. Tym bardziej zdobycie 3 punktów w Krakowie było bardzo potrzebne.

– Lubimy krytykować, robić z niektórych męczenników. My też nie przygotowywaliśmy się przez dwa tygodnie w Dubaju, nie mieliśmy do dyspozycji topowego budżetu. Nie kreujmy Stomilu na niewidomych i biedaków. Jeśli kontraktuje się w krótkim odstępie grupę 8, 9 czy 10 zawodników, to znaczy, że ma się ku temu możliwości. Sandecja też straciła punkty ze Stomilem, o czymś to świadczy. Nadal chcemy mierzyć wysoko, ale musimy być realistami. Nie popadajmy w pesymizm, nie tryskajmy wielkim optymizmem. Nasza wiara w to, co robimy, nie została zachwiana ani po sparingach, ani przegranej w Olsztynie – podkreśla Tarasiewicz.

Wyliczanki nie będzie

Już jutro tyszan czeka premierowy w tym roku występ przed własną publicznością. Na Edukacji zawita Stal Mielec, czyli drużyna, z którą zimą rywalizowali o Mateusza Piątkowskiego. Doświadczony napastnik wybrał GKS i wprowadził się do zespołu nieźle. W spotkaniu z Garbarnią zanotował asystę i strzelił gola z rzutu karnego. – Sam byłem trochę zaskoczony, że do „jedenastki” podszedł Mateusz, a nie Łukasz Grzeszczyk. Obaj są jednak doświadczonymi zawodnikami, wzajemnie się szanują i mogą takie kwestie uregulować między sobą. Nawet o to po meczu nie pytałem. Może uznali, że „Piątek” na początku swojego pobytu w Tychach potrzebuje bramki, by nikt mu nie wyliczał potem minut bez gola. Na razie tej wiosny zaliczył dwa pozytywne występy – ocenia szkoleniowiec drużyny z Tychów.

Ostatnio Tarasiewicz nie miał do dyspozycji Keona Daniela i Dawida Abramowicza, zmagających się z urazami. „Kiki” powinien jutro zagrać, powrót „Abrama” po naciągnięciu mięśnia dwugłowego jeszcze trochę potrwa. Pod znakiem zapytania stoi też występ Macieja Mańki – i to, na kogo Tarasiewicz w związku z tym postawi na lewej obronie.

Murawa trochę „odbiła”

Największy znak zapytania można postawić nie przy kwestiach personalnych, a… infrastrukturalnych. Zimą w Tychach zadbano o murawę. Oświetlały ją specjalne lampy, była przykryta agrowłókniną. Stan boiska zawsze pozostawiał wiele do życzenia. – Murawa trochę „odbiła”, ale jakość nadal nie jest na najwyższym poziomie. Oby w czasie meczu nie padało – mówi Tarasiewicz. Do końca marca ma zapaść decyzja, czy murawa zostanie wymieniona przed mistrzostwami świata U-20, których Tychy będą jednym z gospodarzy.

GKS podejmie jutro przeciwnika podrażnionego. Tydzień temu przerwana została seria 8 zwycięstw Stali. – Nie interesuje mnie, czy przeciwnik jest podrażniony, czy uśpiony. Zawsze szanujemy rywala, analizujemy jego grę, ale liczymy, że w wielu momentach to on będzie musiał się odnieść do tego, co zaproponujemy my – zaznacza tyski szkoleniowiec.

 

Na zdjęciu: Ryszard Tarasiewicz