GKS Tychy. Najważniejsza jest ambicja

Nowy trener GKS-u Tychy nie musi składać deklaracji, bo zawsze stawia przed sobą mistrzowskie cele.


Kibicom w Polsce Dominika Nowaka nie trzeba przedstawiać. 50-latek, który jako trener w 2006 roku zadebiutował w Górniku Polkowice, z którym przeszedł szlak od IV do I ligi, a następnie pracował z powodzeniem we Flocie Świnoujście, Motorze Lublin, Wigrach Suwałki, dochodząc do półfinału Pucharu Polski w 2017 roku, Miedzi Legnica – wprowadzając drużynę w 2018 roku do ekstraklasy i ostatnio w Koronie Kielce, zostawiając zespół po rundzie jesiennej na trzecim miejscu zaplecza ekstraklasy, rozpoczął nową misję.

– W rozmowach prowadzonych z prezesem GKS-u Tychy Leszkiem Bartnickim i Krzysztofem Bizackim przede wszystkim interesowało mnie to jakie klub wyznacza sobie cele – powiedział na swojej pierwszej konferencji prasowej nowy szkoleniowiec trójkolorowych.

– Mnie nie chodziło o to, żeby znaleźć sobie nowe miejsce pracy. Najważniejsze w tym co robię zawsze była i jest ambicja. Zwykle składam deklaracje i to jest czasem mój problem, ale to mnie także motywuje i stanowi wyraźny przekaz dla tych, z którymi pracuję. We Flocie na przykład zaskoczyłem wszystkich stwierdzeniem, że będziemy walczyć o awans do ekstraklasy. Wszyscy znający wtedy realia piłki nożnej w Świnoujściu uśmiechnęli się z niedowierzaniem i twierdzili, że gadam głupoty, a my zostaliśmy mistrzami półmetka, bo zawsze mnie interesowała walka o najwyższe miejsce i dalej taki jest mój cel. W każdych rozgrywkach gra się przecież o mistrza czyli o awans i tak staram się wszędzie podchodzić do tego co robię żeby wszyscy w to wierzyli.

Wiem jednak, że żadne słowa, żaden trener, żaden skład ani żaden budżet nie zagwarantuje sukcesu. Do tego potrzebni są zaangażowani ludzie i wielka energia, która moim zdaniem jest w GKS-ie Tychy i wierzę, że w połączeniu z pracą spowoduje to, że będziemy się cieszyć grą zespołu i zdobywanymi punktami, bez szafowania wielkimi słowami.

Tyska twierdza

Po oficjalnych komunikatach był także czas na osobiste wywody. – Wiadomo, że słowo „tyskie” chyba wszystkim kojarzy się jednoznacznie z piwem więc i mnie przed podjęciem pracy w GKS-ie też właśnie to skojarzenie i hasło „Przejdźmy na Ty…” było najbliższe – dodał trener GKS-u Tychy.

– Na miejscu zobaczyłem jednak spokojną miejscowość, której jeszcze nie miałem okazji zwiedzić, ale na pierwszy rzut oko dostrzegłem, że to nie jest miast typowe dla Górnego Śląska. Dostrzegam tu nowoczesność i dużo zieleni, ale przede wszystkim piękny stadion, z którym do tej pory miałem raczej niemiłe wspomnienia, bo wszystkie mecze na nim przegrałem. Na przykład z Wigrami gola na 2:1 tyszanie strzelili w 2. minucie doliczonego czasu, a maszerującą po mistrzostwo Miedź pokonali 1:0 i to był jedyny przegrany przez nas mecz w rundzie wiosennej. Tu także z legnickim zespołem poznaliśmy smak gorzkiej porażki 1:4. Ale teraz biorę to za dobrą monetę i mam nadzieję, że stanie się on twierdzą mojej drużyny.

Z Andrzejem Bledzewskim

– Ponadto jako wychowanek ŁKS-u pamiętam od dziecka, że GKS Tychy to jest zaprzyjaźniony kibicowska klub, w którym jednak nie mam ludzi znanych mi z wcześniejszych lat wspólnej pracy. Leszka Bartnickiego pamiętam oczywiście jeszcze z dziennikarskich czasów gdy komentował mecze I ligi i przyjeżdżał na mecze Floty, a Krzysztof Bizacki dał mi się we znaki jak rywal, który swoją techniką i finezją Górnikowi Polkowice mocno uprzykrzał życie.

To samo jest w zespole, w którym wszyscy otrzymują ode mnie na starcie czystą kartę i tylko od nich zależy jak ją zapiszę od 13 czerwca, bo tego dnia ruszamy z treningami. Ja jednak już od kilku dni jestem na wysokich obrotach, bo trzeba skompletować sztab, który zostanie wkrótce przedstawiony, bo do pracującego już w tyskim zespole Przemka Pitrego i Filipa Koralika, zajmującego się przygotowaniem motorycznym oraz Andrzeja Bledzewskiego, który też ze mną przyszedł do GKS-u Tychy jeszcze ktoś dołączy.

Omawiamy jak ta nasza współpraca będzie wyglądać i ustaliliśmy priorytety, żeby stworzyć sztab do prowadzenia zespołu mający bardzo duży potencjał i ukształtować jego DNA – zakończył Dominik Nowak.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus