GKS Tychy. Najważniejszy, bo najbliższy

Daniel Rumin w GKS-ie Katowice strzelił swoje pierwsze gole w I lidze, m.in. GKS-owi Tychy.


Bilans Daniela Rumina w GKS-ie Tychy nie jest imponujący. Napastnik, który przyszedł zimą do zespołu Artura Derbina miał być lekarstwem na słabą skuteczność ofensywnych piłkarzy. 25-letni zawodnik, który w 19 spotkaniach rundy jesiennej strzelił 6 goli dla GKS-u Jastrzębie w nowym zespole powoli zdobywa bramki i zaufanie kibiców. Otworzył swoje konto w 3 występie, w meczu z Zagłębiem Sosnowiec, w którym jednak nie wykorzystał rzutu karnego, więc o pełnym zadowoleniu nie było mowy. Na drugie trafienie czekał do 8 występu w tyskich barwach i choć w doliczonym czasie gry doprowadził do remisu 1:1, to z boiska w Opolu schodził niezadowolony, rozpamiętując okazje, których wcześniej nie wykorzystał, a było ich tyle, że spokojnie wystarczyłoby na skompletowanie hat-tricka.

Musi paść bramka

– Możemy czuć spory niedosyt, bo byliśmy drużyną dużo lepszą – podkreśla wychowanek Lotnika Kościelec.

– Mieliśmy dużo dobrych, stuprocentowych okazji, które powinniśmy strzelić i wygrać. Rozgrywaliśmy bardzo dobre akcje, ale na koniec brakowało decyzyjności i jakości. Z moich sytuacji na pewno też można było wyciągnąć więcej. Szczególnie w tej, w której z najbliższej odległości trafiłem w poprzeczkę, musi paść bramka. To był wyśmienita szansa. Może zabrakło troszkę koncentracji i potwierdziło się powiedzenie, że najprostsze sytuacje jest najtrudniej wykorzystać. To nie zmienia jednak faktu, że w takich sytuacjach muszę trafić.

Wyjątkowy mecz

Po remisie z Odrą tyszanie plasują się na 9. pozycji w tabeli I ligi, a do strefy barażowej brakuje im 3 punktów. To najlepiej świadczy o tym, że potrzebują zwycięstw, a ostatni raz z wygranej cieszyli się 11 marca. Od tego dnia rozegrali 5 spotkań, z których 3 przegrali, a 2 zremisowali i z 5. miejsca spadli poza strefę barażową.

Dlatego nie trzeba nikomu wyjaśniać, jakie znaczenie dla powrotu trójkolorowych do walki o awans do ekstraklasy ma niedzielne spotkanie z GKS-em Katowice. Dla Daniela Rumina też jest to wyjątkowy mecz, bo w katowickich barwach latem 2018 roku debiutował na zapleczu ekstraklasy i golami strzelonymi ŁKS-owi oraz GKS-owi Tychy zameldował się wśród I-ligowych strzelców. Teraz ma na swoim koncie 22 gole, ale – jak na napastnika przystało – ciągle czuje, że to mało.

Nie narzucać presji

– Pracujemy nad tym, żeby poprawić finalizację akcji – dodaje napastnik GKS-u Tychy.

– Nie myślimy o tym, że ileś tam już spotkań z rzędu nie udało się nam wygrać, tylko skupiamy się na treningach na tym, żeby w meczach grać i strzelać lepiej. Cały czas poprawiamy to, co nie wychodzi. W GKS-ie Katowice, tak jak w każdym I-ligowym klubie, w którym wcześniej grałem, czyli Skrze Częstochowa i GKS-ie Jastrzębie, są zawodnicy, z którymi grałem, ale staram się nie narzucać presji związanych z tymi spotkaniami. To byłoby najgorsze co można zrobić, bo w ten sposób – mówiąc kolokwialnie – można się przegrzać. Wiadomo, że w takich spotkaniach chce się zagrać najlepiej, ale to nie jest tak, że na mecz z GKS-em Katowice czekam z nastawieniem, że „ja wam pokażę”. Raczej postaram się podejść do tego spotkania tak jak do każdego najbliższego, czyli najważniejszego meczu, bo tak go właśnie traktuję.


Na zdjęciu: Daniel Rumin na razie jako snajper w GKS-ie Tychy nie błyszczy…
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus