GKS Tychy. Napastnik z odzysku

Szymon Lewicki po powrocie z drugiej drużyny GKS-u Tychy dał sygnał, że może być groźnym napastnikiem w I lidze.


Takiego Szymona Lewickiego, jak w meczu z Chrobrym, kibice GKS-u Tychy chcieliby oglądać w każdym meczu. 32-letni napastnik w spotkaniu z głogowianami od początku był aktywny i groźny. Już w 9 minucie był blisko zdobycia bramki, ale po jego dobrym strzale głową bramkarz gości popisał się znakomitą interwencją i obronił. Nie zastopował jednak „nakręconego” snajpera, który wkrótce dopiął swego i to dwukrotnie.

– W trakcie meczu nie ma czasu na myślenie o tym, czy pierwszy strzał obroniony przez bramkarza to zapowiedź jego dobrej passy czy też zapowiedź szturmu – mówi Szymon Lewicki.

– Po prostu starałem się od początku grać jak najlepiej. W tej pierwszej akcji odegrałem piłkę przed polem karnym do Bartka Biela i pobiegłem w „szesnastkę”, gdzie wyskoczyłem do dośrodkowania i główkowałem, a gdy się okazało, że bramkarz obronił, koncentrowałem się na tym, żeby dojść do kolejnej sytuacji.

Za drugim razem wszystko wyglądało jak na treningu. Dośrodkowanie z rzutu wolnego wykonanego przez Łukasza Grzeszczyka, odebranie piłki przez główkującego z 10 metra Kamila Szymurę i zamknięcie akcji strzałem z 6 metra pod poprzeczkę sprawiało wrażenie akcji wyuczonej na pamięć.

Idealnie w tempo

– Na treningach sporo czasu poświęciliśmy stałym fragmentom gry, ale to nie jest tak, że to co się wytrenuje wystarczy później wykonać na meczu – dodaje napastnik, który wrócił do pierwszej drużyny z zesłania do rezerw.

– Dużo czynników musi się zazębić, żeby piłka wpadła do siatki. W tym przypadku wszystko idealnie spasowało. Był odpowiedni kierunek, siła i timing. Faktycznie jak się na to patrzy na wideo, to wygląda tak, jakbyśmy zrobili to, co nam trener narysował na odprawie. Wszystko zagrało i zostało wykonane idealnie w tempo, a mnie pozostało celnie strzelić i cieszę się, że trafiłem.

Także o akcji rozegranej 4 minuty później można powiedzieć, że tyszanie zagrali „w ciemno”. Sebastian Steblecki powalczył o piłkę na środku boiska, a odzyskaną futbolówkę Łukasz Norkowski natychmiast prostopadle zagrał do napastnika, który z zimną krwią, płaskim uderzeniem z 17 metra zamienił na bramkę.

Nabrał rozpędu

– Trudno powiedzieć, że takie akcje rozgrywamy z zamkniętymi oczami, ale widząc jak Sebastian odbiera piłkę przeciwnikowi pomyślałem o tym, żeby się cofnąć i nie być na spalonym – wyjaśnia autor dwóch goli w meczu z Chrobrym.

– Tu też musiało się zgrać w czasie kilka czynników, ale najważniejsze, że nabrałem rozpędu, a Łukasz zagrał mi idealnie. Byłem już w biegu i obrońcy zostali z tyłu, a ja miałem czas, żeby dwa razy sprawdzić, gdzie stoi bramkarz. Wystarczyło więc przymierzyć i mogłem świętować drugiego gola.

Baczni obserwatorzy tego meczu zauważyli jednak, że Szymon Lewicki nie tylko strzelił dwa gole, ale także pracował pod swoją bramką przy stałych fragmentach gry.

Dość duży krwiak

– Ten mecz, choć wynik jest wysoki i wskazuje na naszą dużą przewagę, miał różne fazy – twierdzi tyski napastnik.

– Chrobry też atakował i zanim strzeliliśmy dwa następne gole, musieliśmy się bronić. Był nawet taki moment, że było bardzo ciężko, więc wracałem i pomagałem w defensywie, a grając z przodu starałem się być pierwszym obrońcą, aż do momentu, w którym z powodu stłuczenia musiałem zejść z boiska. Bolało mocno, a potem zrobił się dość duży krwiak, ale z godziny na godzinę jest lepiej. Fajne jest także to, że Damian Nowak, który wszedł na boisko za mnie, również strzelił gola. Pracował mocno od początku sezonu i potrzebował takiego przełamania, a w dodatku postawił pieczęć na efektownie wyglądającym zwycięstwie drużyny, która pokazała, że może grać efektownie i skutecznie. Wszyscy możemy więc być z niej dumni.

Ważne jest także to, że Szymon Lewicki w przedmeczowych rozmowach z trenerem Arturem Derbinem oraz w pomeczowym uścisku z prezesem Leszkiem Bartnickim, wyglądał na zawodnika, który dobrze czuje się w tyskim klubie.


Czytaj jeszcze: Kulisy zmian

Krótko i na temat

– Nasze rozmowy z trenerem były krótkie i na temat – zapewnia Szymon Lewicki.

– Z prezesem też wiemy, jaki jest nasz cel i po zawirowaniach wokół mojej osoby mogę powiedzieć, że najważniejsza dla piłkarza jest wyczyszczona głowa. To 70 procent przygotowania do gry i klucz do sukcesu, a za taki uważam to, że strzeliłem dwa gole, dobrze zagrałem i pomogłem drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Z takim nastawieniem czekam na kolejny mecz, bo przed nami już w piątek spotkanie z GKS-em Jastrzębie.


Na zdjęciu: Napastnik GKS-u Tychy Szymon Lewicki ostrzy sobie zęby na kolejne gola. Szanse na to będzie miał już w piątek, gdy do Tychów przyjedzie GKS Jastrzębie.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus