GKS Tychy. Nie dali rady słabeuszowi

Dwa faule w jednej akcji sprawiły, że trójkolorowi stracili kapitana, a następnie punkty.


Zamykający ósmą kolejkę I-ligowych zmagań mecz GKS-u Tychy z ostatnią w tabeli Resovią zakończył się remisem 1:1 i drużyna Dominika Nowaka straciła szansę dołączenia do czołówki.

Do deszczowego spotkania tyszanie przystąpili w takim samym składzie w jakim 6 dni wcześniej zaczęli spotkanie wygrane aż 5:0 z Sandecją. Natomiast trener rzeszowian po porażce z katowiczanami musiał dokonać roszad nie tylko z powodu rezultatów, ale przede wszystkim ze względu na pauzy za kartki oraz kontuzje. Tomasz Grzegorczyk wymienił więc aż pięć ogniw w wyjściowej jedenastce w porównaniu składu z ostatniego spotkania, a ponadto zmienił ustawienie zespołu. Mimo to gra gości wyglądała dość płynnie i już w 4. minucie po próbie strzału Bartłomieja Wasiluka sprzed pola karnego piłka dotarła do Macieja Górskiego, który z 8. metra posłał futbolówkę nad celem.

Po tej próbie przyjezdni, starając się wykorzystać śliską murawę, raz po raz uderzali z dystansu, ale brakowało im precyzji, albo byli blokowani przez obrońców, a w ostateczności skutecznie interweniował Adrian Kostrzewski. Jak się powinno finalizować akcje pokazał rywalom Wiktor Żytek. Wszystko zaczęło się od przerzutu, który wykonał Antonio Domiguez, zagrywając piłkę z prawego skrzydła na lewe. Tam Krzysztof Wołkowicz, krótko podał do Mateusza Radeckiego, a ten wycofał do 28-letniego pomocnika, który lewą nogą z 22. metra huknął nie do obrony.

Po przerwie przyjezdni jeszcze mocniej nacisnęli, ale nadal Pawłowi Wojciechowskiemu i Górskiemu szwankował celownik. Wyglądającym na bezradnych w ofensywie rzeszowianom zadanie ułatwił jednak Maciej Mańka. Kapitan tyszan w jednej akcji popełni dwa faule na żółtą kartkę. Najpierw na środku boiska powalił Górskiego, a następnie tuż przed polem karnym Kamila Antonika. Za obydwa przewinienia został napomniany, co oznaczało, że w konsekwencji musi udać się pod prysznic.

Grający z przewagą jednego zawodnika rzeszowianie nadal atakowali nieskutecznie, czego przykładem był między innymi niecelny strzał Wojciechowskiego z 10. metra w 70. minucie, ale co się odwlecze… W 80 minucie Antonik, będąc za linią boczną pola karnego i 6. metrów od linii końcowej zdecydował się na płaski strzał, który nie powinien, ale zaskoczył Kostrzewskiego.

Tyszanie mogli wprawdzie natychmiast odpowiedzieć, bo w finalizując pierwszą akcję po rozpoczęciu gry od środka Radecki, po podaniu Dominika Połapa uderzał z 10. metra, ale przestrzelił. A później trójkolorowi bronili się już tylko i czekali na końcowy gwizdek, po którym nikt nie był zadowolony. Tyszanie złościli się, że nie zagrali tak jak w poprzednich spotkaniach i nie przedłużyli zwycięskiej passy, bo przez to nie dołączyli do grona tuzów, a rzeszowianie żałowali straconej okazji na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, którego z tak grającym rywalem byli blisko.


GKS Tychy- Resovia 1:1 (1:0)

1:0 – Żytek, 24 min, 1:1 – Antonik, 80 min,

GKS: Kostrzewski – Mańka, Nedić, Buchta – Machowski (68. Biegański), Żytek, Czyżycki, Wołkowicz – Dominguez (65. Połap), Rumin (82. Mikita), Radecki (82. Szymura). Trener Dominik NOWAK.

RESOVIA: Pindroch – Mikulec, Chuchro, Bondarenko, Adamski – Morys (72. Krasa), Mróz, Wasiluk, Kałahur (46. Antonik) – Górski (78. Karpiński), Wojciechowski. Trener Tomasz GRZEGORCZYK.

Sędziował Sylwester Rasmus (Toruń). Widzów 3528. Żółte kartki: Mańka, Połap – Górski, Pindroch, Wojciechowski. Czerwona Mańka (60, za drugą żółtą).

Piłkarz meczu – Bartłomiej WASILUK.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus