GKS Tychy. Nie ma strachu

Trener tyszan Dominik Nowak chce żeby jego zespół zaprezentował swoje atuty.


W meczu kończącym trzecią kolejkę spotkań w Fortuna I Liga Bruk-Bet Termalica Nieciecza gościć będzie GKS Tychy. Spadkowicz z ekstraklasy, mający na swoim koncie 4 punkty i bilans bramkowy 5:4 zmierzy się z zespołem Dominika Nowaka, który po przegranym 0:1 spotkaniu z ŁKS-em Łódź sporo czasu poświęcił na analizie mankamentów.

– Po niedzielnym meczu zawodnicy mieli odnowę, a sztab szkoleniowy zajął się analizą spotkania – wyjaśnia trener tyszan. – Poniedziałek i wtorek był dla piłkarzy czasem wolnym od zajęć i spotkaliśmy się w środę, żeby rozpocząć mikrocykl, który zakończymy potyczką w Niecieczy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Bruk-Bet Termalica to zespół, który po degradacji chce jak najszybciej wrócić do ekstraklasy.

Nie będę jednak ze strachem patrzył na to, że gramy z zespołem, który dobrze zaczął sezon i ma swoje atuty, bo uważam, że GKS Tychy może ten mecz wygrać i wierzę w to, że właśnie od tego spotkania rozpocznie się nasza zwycięska seria. Tak jak deklarowałem przed sezonem chcemy być zespołem, który ma za cel nawiązanie walki o awans i chce w każdym meczu zaprezentować swoje atuty.

Nie ma reguły

Po pierwszym meczu sezonu – remisie w Chojnicach – Dominik Nowak dokonał trzech roszad w wyjściowej jedenastce. Przed trzecim występem też zanosi się na kolejne przetasowania.

– Nie myślę o tym w ten sposób ile trzeba dokonać zmian, tylko co zrobić, żeby drużyna lepiej funkcjonowała – dodaje szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Są trenerzy, którzy trzymają się zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia, za to po porażce trzeba koniecznie dokonać roszad. Z mojego trenerskiego doświadczenia wynika jednak, że nie ma reguły. Nie zmienisz i nie wygrasz. Zmienisz i wygrasz. Trener ŁKS-u Łódź Kazimierz Moskal po porażce nie zmienił wyjściowej jedenastki i łodzianie wygrali z nami.

Chodzi po prostu o to, żeby wystawić tych , którzy w treningach w mikrocyklu prezentowali się najlepiej i najbardziej pasują do taktyki, którą wybierzemy na konkretnego rywala i pod jego styl i sposób gry. Na przykład Maciek Mańka zagrał z ŁKS-em na lewej stronie w trójce stoperów i jego występ mogę ocenić pozytywnie, bo wypełniał zadania.

Przed czubkami butów

– Mieliśmy swoje założenia, które były realizowane. Najbardziej niebezpieczne okazały się te momenty, w których my wykonywaliśmy stałem fragmenty gry w ofensywie, bo po nich rywale wyprowadzali groźne akcje i te fazy przejścia szczególnie trzeba poprawić. Na plus oceniam także grę naszej trójki w ataku, ale powiem szczerze, że więcej oczekujemy zarówno od Patryka Mikity jak i od Marcina Koziny, który swoje indywidualne wejścia w pole karne rywali powinien finalizować dokładniejszym zagraniem albo celnym strzałem. Zabrakło jednego i drugiego.

Był taki moment, że gdyby celnie zagrał do „Mikiego” to strzał z 15. metra mógłby być groźny. Podał jednak tak, że piłka kilka centymetrów przeleciała Patrykowi przed czubkami butów, a to była idealna sytuacja, żeby otworzyć wynik spotkania. Tak się jednak nie stało. Również strzał głową Daniela Rumina był minimalnie niedokładny. Zresztą tych sytuacji bramkowych było po prostu za mało i nad tym pracowaliśmy w ciągu tygodnia, żeby ten nasz pomysł na grę, który był fajnie realizowany przyniósł efekt.

Cały czas jesteśmy na etapie budowy i po meczu z ŁKS-em analizowaliśmy długo co szwankowało, żeby w tym piłkarskim daniu głównym w Niecieczy nie zabrakło soli, czyli bramek – kończy Dominik Nowak.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus