GKS Tychy. Nie mają marginesu błędu
Maciej Mańka w grze tyszan dostrzega zalążek czegoś dobrego.
Przed meczem, który zamknie 30. kolejkę I-ligowych rozgrywek piłkarze GKS-u Tychy będą uważnie przyglądać się tabeli. Podopieczni Jarosława Zadylaka wybiegną na boisko w Olsztynie wiedząc dokładnie ile punktów dzieli ich od strefy barażowej, ale i bez tego zdają sobie doskonale sprawę, że nie mają już marginesu błędu. Jeżeli po 34. serii rozgrywek trójkolorowi chcą się zameldować w pierwszej szóstce to muszą zacząć wygrywać.
Od zwycięstwa z Zagłębiem Sosnowiec, odniesionego 11 marca tyszanie rozegrali już 6 spotkań. Po trzech porażkach z rzędu pracę stracił Artur Derbin, a jego następca choć nie zaznał smaku porażki to każdy z trzech remisów uznał za bolesną stratę punktów.
– Na pewno brakuje nam zwycięstw – mówi obrońca tyszan Maciej Mańka. – Uciekają punkty, ucieka też cel, bo liczymy na grę w barażach o awans do ekstraklasy. Nie poddajemy się jednak tym bardziej, że w tych zremisowanych meczach było widać zalążek czegoś dobrego. Musimy więc iść dalej w tym kierunku, bo nie pozostaje nam już przecież nic innego.
Zagrać dwie dobre połowy
Mówiąc o zalążku czegoś dobrego 32-letni tyszanin, który 5 września 2007 roku rozpoczął grę w pierwszym zespole GKS-u Tychy jeszcze na poziomie IV ligi, miał też na myśli między innymi swojego gola. Po trafieniu Macieja Mańki bowiem trójkolorowi wyrównali stan ostatniego meczu z katowiczanami na 1:1 i uniknęli porażki.
– W meczu z GKS-em Katowice zagraliśmy dobrze pierwszą połowę, a w poprzednim spotkaniu z Odrą Opole dobrze spisaliśmy się po przerwie – przypomina wychowanek MOSM-u Tychy. – Za każdym razem jednak końcowy wynik był taki sam czyli remis 1:1. Musimy więc wreszcie zacząć grać dwie dobre połowy i wygrywać. Chcielibyśmy zacząć w Olsztynie. Trenerzy wszystko nam dokładnie przedstawili i myślę, że wiemy jak wejść na zwycięską ścieżkę. W meczu z GKS-em Katowice po przerwie straciliśmy swój dobry rytm, bo – moim zdaniem – za bardzo chcieliśmy atakować.
Nadgorliwość okazała się sprzymierzeńcem rywali
– Wszedł przecież na boisko drugi napastnik Tomek Malec zastępując defensywnego pomocnika Oskara Paprzyckiego. Zmiany skrzydłowych też miały nas napędzać, ale z tego naszego nastawienia na atak brały się… sytuacje przeciwników, którzy nas kontrowali. Ich okazje były efektem naszych strat. Nasza nadgorliwość okazała się sprzymierzeńcem rywali. Zamiast przytrzymać piłkę, czy rozegrać ją w poprzek boiska i cierpliwie poczekać na sytuację do przeprowadzenia ataku staraliśmy się atakować na hurra, a w piłce nożnej nie jest to najlepszy sposób na wygrywanie. Mądry rywal, który czeka na takie sytuacje potrafi po przechwycie szybko wyprowadzić akcje i dlatego kilka razy pod naszą bramką zrobiło się gorąco – kończy Maciej Mańka.
Zagrać z chłodną kalkulacją
W Olsztynie tyszanie muszą więc zagrać z chłodną kalkulacją, a jednocześnie liczyć na swoją skuteczność. Ich nadzieję na korzystny wynik można też oprzeć na statystykach. Po pierwsze Stomil, zajmujący 16. miejsce w tabeli I ligi również bardzo potrzebuje zwycięstw i na pewno nie nastawi się w spotkaniu na swoim boisku na grę defensywną.
Po drugie zespół, który w niedzielę zaimponował wyjazdową wygraną w Bielsku-Białej z Podbeskidziem, na swoim boisku spisuje się znacznie gorzej. Świadczą o tym liczby: 3 zwycięstwa i 12 porażek w domu oraz 5 zwycięstw 3 remisy i 6 porażek na delegacji. I wreszcie po trzecie w swoim ostatnim spotkaniu olsztynianie stracili dwóch podstawowych zawodników. Stoper Rafał Remisz został ukarany czerwoną kartką w 56 minucie i musi pauzować tak samo jak bramkarz Kacper Tobiasz, który po ostatnim gwizdku wykonał w kierunku trybun „gest Kozakiewicza”.
Stara piłkarska maksyma
Dwie czerwone kartki wpłyną więc znacząco na ustawienie gospodarzy, których szkoleniowiec Piotr Jacek na przedmeczowej konferencji prasowej przypomniał starą piłkarską maksymę: „Absencja jednego jest szansą drugiego i tego się trzymam”. Dlatego na łatwą przeprawę tyszanie nie mają co liczyć, ale zdają sobie z tego sprawę i nastawiając się na trudną przeprawę czekają na pierwszy gwizdek w dzisiejszym spotkaniu.
Fot. Dorota Dusik