GKS Tychy. To trener podpalił lont

Kazimierz Szachnitowski jest pod wrażeniem ostatnich wyników zespołu Artura Derbina


Trzy zwycięstwa z rzędu piłkarzy GKS-u Tychy zrobiły wrażenie na najlepszym strzelcu w historii tyskiego klubu Kazimierzu Szachnitowskim. Napastnik zespołu, który 45 lat temu sięgał po wicemistrzostwo Polski, z uwagą śledzi wyniki drużyny Artura Derbina i chwali zarówno szkoleniowca trójkolorowych jak i jego podopiecznych.

– Szkoda, że z kolegami z wicemistrzowskiego zespołu nie mogliśmy oglądać na żywo ostatnich spotkań GKS-u – mówi Kazimierz Szachnitowski.

– Nasza „srebrna” paczka nie mogła z bliska przyglądnąć się jak nasi następcy pną się na drugie miejsce w tabeli. Byliśmy skazani na „emocje zdalne”, ale mimo to muszę powiedzieć, że po 29 kolejkach tego sezonu jako kibic GKS-u Tychy jestem zaskoczony i zadowolony. Przypomnijmy „punkt wyjścia”. Naszym celem przed sezonem było przecież miejsce w szóstce i jeszcze podczas zimowej przerwy w rozgrywkach drużyna Artura Derbina zajmowała siódme miejsce.

Czy ktoś przed rozpoczęciem rundy wiosennej mógł przewidzieć, że na pięć kolejek przed zakończeniem ligowych rozgrywek będziemy w samym czubie tabeli? A tak właśnie jest. Drużyna potrafi zdobywać punkty seriami i już nie oglądamy się za siebie. Nie martwimy się czy uda się nam utrzymać miejsce w szóstce tylko walczymy o bezpośredni awans, a ostatnie zwycięstwo 3:1 z Górnikiem Łęczna był sygnałem, że budowana zimą forma i kształtowanie drużyny przynoszą efekty.

Konieczność i trenerski nos

Wracając pamięcią do wydarzeń z wiosny 1976 roku, kiedy to GKS Tychy odniósł największy sukces w historii klubu, Kazimierz Szachnitowski podkreśla, że na finiszu sezonu trójkolorowi zmobilizowali wszystkie siły i rzutem na taśmę wywalczyli wicemistrzostwo.

– Teraz też mam wrażenie, że forma drużyny Artura Derbina idzie w górę i to co najlepsze dopiero przed nami – dodaje autor 101 goli dla GKS-u Tychy.


Czytaj jeszcze: Wszedł do zespołu i pokazał swoje atuty

– Mamy mocną defensywę o czym świadczą tylko trzy stracone bramki w ostatnich dziewięciu meczach. Między słupkami jest solidny Konrad Jałocha, którego w razie potrzeby zastępuje Adrian Odyjewski i zachowuje czyste konto. Te zmiany w bramce były jednak wymuszane przez kartki, ale roszady w obronie to już efekt zarówno konieczności jak i trenerskiego nosa. Trzech stoperów: Kamil Szymura, Łukasz Sołowiej i Nemanja Nedić rywalizują o dwa miejsca, które trener wypełnia z dużym wyczuciem. Dzięki temu grają wszyscy, a jednocześnie każdy czuje się drużynie potrzebny. To na długim dystansie, gdy mecze są co kilka dni, przekłada się na pełne poświęcenie.

To samo dotyczy boków obrony, na której do rywalizacji włączył się Dominik Połap. Dzięki temu chwilowa przerwa dla Bartosza Szeligi zaowocował jego znakomitą grą w meczu z Górnikiem Łęczna, bo lewy obrońca był motorem napędowym naszej gry ofensywnej.

Kazimierz Szachnitowski Fot. Dorota Dusik
Szkoleniowiec podpalił lont

– W środku pomocy też ta wymienność zawodników przyniosła efekt, bo ktoś może powiedzieć, że Jakub Piątek „wypalił niespodziewanie”, ale to szkoleniowiec „podpalił lont”. Patrząc na skład na mecz z Górnikiem Łęczna, w pierwszym momencie pomyślałem, że trener nie wytoczył najcięższych dział. Okazało się jednak, że w tym spotkaniu bardziej potrzebna była lekka artyleria i trener to wyczuł. Ważne też, że Łukasz Grzeszczyk, jak na kapitana przystało, znowu prezentuje wysoką formę. Oczywiście są jeszcze rezerwy, bo wcześniej były mecze, w których więcej drużynie dawali skrzydłowi.

Tu jednak trener też ma pole manewru co było widoczne po wejściu Łukasza Monety w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Dzięki niemu trafił Szymon Lewicki i mam nadzieję, że to będzie też moment przełomowy dla napastnika. Tu też mamy jeszcze obszar do poprawy, ale czekając na te ostatnie mecz sezonu jestem optymistą – kończy Kazimierz Szachnitowski.


Fot. Dorota Dusik