GKS Tychy. Nie ugryźli punktów

Oskar Paprzycki przedłużył swoją dobrą serię spotkań z jastrzębianami strzelając pierwszego gola w barwach GKS-u Tychy.


Defensywny pomocnik GKS-u Tychy Oskar Paprzycki może powiedzieć, że w meczach z GKS-em 1962 Jastrzębie ma bardzo dodatni bilans. W sezonie 2018/2019 jako zawodnik MKS Chojniczanka najpierw z wyjazdu przywiózł punkt za bezbramkowy remis, a w rewanżu dorzucił kolejne oczko za wynik 1:1, ustalony po 11 minutach gry.

W minionym sezonie chojniczanie byli już wyraźnie lepsi wygrywając obydwa spotkania 3:1. Takim samym wynikiem zakończył się piątkowy mecz GKS-u Tychy z jastrzębianami, ale dla Paprzyckiego, grającego w tym sezonie z trójkolorowym trójkątem na piersi, to spotkanie okazało się szczególne, ponieważ zapisał na swoje konto pierwszego gola w tyskiej drużynie.

Zmuszeni do zmiany planu

– Najważniejsze jest to, że zdobyliśmy trzy punkty – mówi 22-letni wychowanek Beniaminka 03 Starogard Gdański. – W planie na ten mecz było wprawdzie to, żebyśmy to my prowadzili piłkę i rozpoczynali akcje w ataku pozycyjnym, ale przeciwnik zmusił nas do tego, żebyśmy grali z kontry i może wyszło nam to na lepsze, bo nasze kontrataki nam wychodzą i to zaprocentowało.

Kontry z domieszką spalonego

Po kontrach z domieszką spalonego tyszanie strzelili jastrzębianom dwa gole na 1:0 i 3:1, ale trafienie Oskara Paprzyckiego było prawidłowe i nosiło wszelkie znamiona wytrenowania. Po rzucie rożnym wykonanym przez Łukasza Grzeszczyka i przedłużeniu lotu piłki przez Damiana Nowaka, grający swój dziesiąty mecz w GKS-ie Tychy (jeden pucharowy i dziewięć w I lidze) pomocnik z najbliższej odległości dopełnił formalności.

Wypracowane stałe fragmenty

– Na stałe fragmenty gry przeznaczamy trochę czasu po treningach i to było widoczne zarówno w poprzednim meczu z Chrobrym jak i w tym z jastrzębianami – dodaje Oskar Paprzycki.


Czytaj jeszcze: Jedni grali, a drudzy strzelali

– Tak to było ćwiczone. Miałem zamknąć długi słupek i się udało. Na szczęście, bo takie mecze z przeciwnikami z dołu tabeli są najcięższe i najtrudniejsze. Nie mówiłbym tu o presji, ale o mentalnym podejściu do meczu z jednej strony i głodzie punktów z drugiej strony. To rywale za wszelką cenę, nie mając nic do stracenia, walczą o punkty, bo muszą je zacząć zdobywać. I to było widoczne. Jastrzębianie zaprezentowali fajny futbol i tak grając niejednemu przeciwnikowi ugryzą punkty. Nam nie ugryźli i możemy się cieszyć.


Na zdjęciu: Po meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie w szatni tyszan świętowanie. Oskar Paprzycki dawał upust radości najaktywniej.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus