GKS Tychy. Nie wolno tracić czujności

Trener GKS-u Tychy analizując mecz w Głogowie skupił się na postawie swojej drużyny.


Jubileuszowy nastrój szybko minął. Piłkarze GKS-u Tychy po zwycięstwie z Radomiakiem wspięli się na podium i na boisku w Głogowie wybiegali z wielkimi nadziejami na dogonienie wicelidera. Po czerwono-żółtym meczu z Chrobrym podopieczni Artura Derbina spadli jednak na piątą pozycję i choć nadal są w czołówce to czeka ich teraz „lizanie ran”. Czasu nie mają jednak zbyt wiele, bo już w czwartek czeka ich wyjazdowe spotkanie z GKS-em 1962 Jastrzębie.

– Niedzielny poranek spędziłem na analizie tego co się wydarzyło w Głogowie – mówi Artur Derbin. – Jestem takim trenerem, który nie szuka winy za porażkę u innych tylko zastanawiam się co my mogliśmy zrobić lepiej i jeżeli ktoś się spodziewał, że będę miał pretensje do sędziów to się pomylił. Skupiłem się na naszej postawie i mogę powiedzieć, że sami sobie zepsuliśmy to spotkanie. Przez dwa kwadranse fajnie rozgrywaliśmy piłkę i realizowaliśmy swój plan na ten mecz.

Wszystko było pod kontrolą i nawet ta akcja, po której Nemanja Nedić został ukarany czerwoną kartką nie była dla nas zaskoczeniem. Po długim podaniu rywali nasz stoper nie był przecież za linią piłki i nie gonił przeciwnika tylko zaatakował go przed polem karnym twarzą w twarz. W dodatku nawet w momencie, w którym zaczęliśmy grać w dziesiątkę, a na pozycję stopera został wycofany Wiktor Żytek, nadal nasza gra dobrze wyglądała. Nie dyktowaliśmy już wprawdzie warunków gry, ale utrzymywaliśmy się piłce i dopiero po stałym fragmencie gry zostaliśmy trafieni.


Czytaj jeszcze: Sędzia zepsuł mecz

Temu rzutowi rożnemu i zachowaniu naszych zawodników w polu bramkowym też się dokładnie przyglądnąłem, bo można było uniknąć straty bramki, po której musieliśmy już zaatakować. Dopiero wtedy Chrobry nastawiony na wykorzystywanie wolnych przestrzeni na naszej połowie mógł wyprowadzać kontry. Zaryzykowaliśmy i konsekwencją tego ryzyka była interwencja Konrada Jałochy, który poza polem karnym nie trafił w piłkę, a arbiter drugi raz sięgnął po czerwoną kartkę.

Ostatnie pół godziny graliśmy więc w dziewiątkę, a mimo to atakowaliśmy do końca. Próbowaliśmy wyrównać, mając pełną świadomość tego, że narażamy się stratę gola, który niczego w naszej sytuacji by nie zmienił. Nawet jeżeli ktoś zarzuci nam, że w końcówce zrobiła się przez to „podwórkowa gra” to muszę podziękować zawodnikom za to, że z pełnym zaangażowaniem walczyli do ostatniego gwizdka.

Skrócony mikrocykl

Te wszystkie wnioski po głogowskim meczu Artur Derbin przedstawił swoim zawodnikom na poniedziałkowej analizie potyczki z Chrobrym.

– Chciałem jak najszybciej zamknąć ten rozdział i rozpocząć przygotowania do następnego meczu – dodaje trener tyszan. – Tym bardziej, że ten mikrocykl jest skrócony, bo po wolnej niedzieli spotkaliśmy się z zawodnikami na poniedziałkowym treningu regeneracyjnym o godzinie 17.00, a od wtorkowych porannych zajęć myślimy już tylko o czwartkowym meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie. W środę zaplanowałem więc trening na godzinę 17.00, czyli mniej więcej w porze spotkania, na które wyjedziemy z Tychów w dniu meczu, po obiedzie.

Duże zmiany

Zanim Artur Derbin ustali taktykę najpierw musi wybrać wyjściową jedenastkę, w której po głogowskim „kartkobraniu” muszą nastąpić duże zmiany. Po czerwonych kartkach pauzować muszą bowiem Nemanja Nedić i Konrad Jałocha, a jeszcze czwarta żółta kartka w tym sezonie eliminuje z gry Macieja Mańkę. Najbardziej stabilna formacja tyszan, czyli defensywa, która w rundzie wiosennej w 10 meczach straciła 6 bramek, zostanie więc przemeblowana z konieczności.

– Mamy zawodników, którzy w naszej kadrze są naturalnymi zmiennikami tych, którzy wypadli z gry – wyjaśnia szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Już w niedzielę z tą myślą pojechałem na mecz rezerw i przyglądam się piłkarzom podczas treningów, powtarzając sobie i wszystkim dookoła, że w Głogowie przekonaliśmy się na własnej skórze, że ani na moment nie wolno tracić czujności.


Na zdjęciu: Nemanja Nedić został ukarany czerwoną kartką nie była dla sztabu szkoleniowego zaskoczeniem

Fot. Dorota Dusik