GKS Tychy. Nie zwieszają głowy

Zawodnicy z tyskiej ławki rezerwowych udowodnili, że potrafią pomóc drużynie, gdy jest taka konieczność.


Liderem poprzestawianej defensywy GKS-u Tychy w meczu z GKS-em Bełchatów okazał się Łukasz Sołowiej. 32-letni stoper dyrygował blokiem obronnym trójkolorowych, którzy skutecznie odpierali ataki rywali.

– Spodziewaliśmy się trudnego meczu – powiedział Łukasz Sołowiej.

– Może to zabrzmi jak banał, ale nasza liga jest bardzo wyrównana i to, że my jesteśmy w tabeli w czołówce, a GKS Bełchatów walczy o utrzymanie, podczas meczu nie ma większego znaczenia. Zresztą przekonał się o tym także lider, bo Bruk-Bet Termalica przegrał przecież w tej kolejce z ostatnią do niedawna drużyną stawki, Resovią. Jak więc widać, zespoły z dołów potrafią się przeciwstawić tym z góry, dlatego choć czujemy niedosyt po zremisowanym meczu, to dużym plusem jest „zero z tyłu” i to, że przeciwstawiliśmy się zdeterminowanej drużynie z Bełchatowa. Nie dopuściliśmy do groźnych sytuacji podbramkowych, bo goście nic nie stworzyli, z wyjątkiem stałych fragmentów gry, a i w tych sytuacjach bardzo mądrze się wybroniliśmy. To, że zagraliśmy w tyłach w zupełnie nowym ustawieniu nie miało większego wpływu na naszą postawę. Broniący drugi raz w I lidze Adrian Odyjewski potwierdził, że jest bardzo dobrym, utalentowanym bramkarzem. Cieszę się, że nie dał się pokonać. Gratuluję mu tego udanego występu. Potwierdziło się, że mamy wyrównaną kadrę. Każdy „zmiennik” – koniecznie w cudzysłowie – czeka na swoją szansę i gdy ktoś wypada, ktoś inny wchodzi, a drużyna nadal jest mocna. Jesteśmy profesjonalistami i nie zwieszamy głowy w momencie, gdy ktoś nie gra, bo zdajemy sobie sprawę, że najważniejsza jest drużyna i jej dobry duch, który u nas panuje.

Nic nie wpadło

Po serii pięciu zwycięstw z rzędu apetyty kibiców GKS-u Tychy przed drugą połową marca były znacznie większe. Gdyby podopieczni Artura Derbina kontynuowali passę, to byliby już wiceliderami. Jednak wyniki z zespołami z dolnej części tabeli – porażka w Nowym Sączu i remis z GKS-em Bełchatów – świadczą o tym, że atak na ekstraklasę będzie bardzo trudny.

– Nastawiliśmy się w tym meczu, zresztą jak w każdym, na zdobycie trzech punktów i dlatego czujemy niedosyt – dodał wychowanek Dębu Dąbrowa Białostocka.


Czytaj jeszcze: Kipiało determinacją

– Brakowało, moim zdaniem, kropki nad „i”, czyli zdobycia bramki, bo sytuacje ku temu były. Gdybyśmy „napoczęli” przeciwnika i strzelili gola w I połowie, to myślę, że ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Byłby bardziej otwarty, a tak to toczyła się wyrachowana gra dwóch solidnych drużyn.

Szanowali remis

– W końcówce wprawdzie bardzo mocno przycisnęliśmy, ale wynikało to chyba z nastawienia bełchatowian, bo grając na wyjeździe z drużyną z czołówki i mając w głowie serię iluś tam porażek z rzędu, skoncentrowali się na obronie. Było to też słychać na boisku, bo przeciwnicy krzyczeli, dopytując się, ile jeszcze do końca. Szanowali ten remis i to, że nie stracili gola, więc zrobili wszystko, żeby dotrwać do ostatniego gwizdka. My natomiast atakowaliśmy, starając się przełamać ich opór. Może mogliśmy trochę spokojniej spróbować zbudować akcje skrzydłami, bo moim zdaniem tych dośrodkowań było troszkę za mało, ale też trzeba dodać, że w bocznych strefach rywale bardzo agresywnie do nas podchodzili i nam to utrudniali. Mimo to stworzyliśmy kilka sytuacji i szkoda, że nic nie wpadło. Nie zwieszamy jednak głów, tylko pracujemy dalej, by wrócić na zwycięską ścieżkę i piąć się w górę tabeli – zakończył Łukasz Sołowiej.


Na zdjęciu: Obrońca GKS-u Tychy Łukasz Sołowiej (z lewej) może być zadowolony ze swojego ostatniego występu przeciwko GKS-owi Bełchatów.

Fot. Dorota Dusik